Polityków, bo zamachowiec w chwili zatrzymania krzyczał, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego. A pracowników biur poselskich, bo nagle wyszło na jaw, że wykonywanie ich obowiązków wiąże się z ogromnym ryzykiem i brakiem bezpieczeństwa. „Zdarza się, że ludzie przychodzą do biura poselskiego i wyzywają nas albo szarpią” – zwierzyła się jedna z posłanek w rozmowie z reporterem Radia TOK FM. Inny poseł mówił, że często trzeba wzywać policję. Zdarzają się również listy z pogróżkami, wygrażanie pięścią i obsceniczne gesty.
Pojawiły się już nawet postulaty, że najlepiej byłoby otoczyć – z urzędu - ochroną wszystkie biura poselskie, a obstawę z Biura Ochrony Rządu zapewnić wszystkim parlamentarzystom. Sami zainteresowani wykazują wobec tych projektów dwie skrajne postawy – albo pomysł ten im się podoba, albo prezentują dalece idącą rezerwę. Może jednak wciąż nie są świadomi, że wykonywanie ich zawodu wiąże się z tak zwiększonym ryzykiem dla zdrowia, a nawet życia?
Zarówno w Unii Europejskiej, jak i w polskich przepisach, wskazane są grupy zawodowe, szczególnie narażone na niebezpieczeństwo. Według Eurostatu najwięcej wypadków w miejscach pracy zdarza się w budownictwie, rolnictwie, myślistwie, leśnictwie i transporcie. W Polsce podobne dane gromadzi GUS. Wychodzi z nich, że najbardziej narażeni na wypadki są budowlańcy, górnicy i pracownicy przemysłu przetwórczego.
Centralny Instytut Ochrony Pracy sporządza również listę zawodów niebezpiecznych, czyli tych, które ze względu na ryzyko i szczególne warunki pracy kwalifikują się do emerytury pomostowej (są tam m.in. piloci, operatorzy dźwigów portowych, zatrudnieni w hutnictwie, górnictwie, pracujący przy azbeście i członkowie zawodowych ekip ratownictwa górskiego).
Nie bez powodu ani śladu polityków, ani pracowników biur poselskich. Polityk nie jest zawodem wymagającym dodatkowej ochrony i przywilejów. Na pewno jednak wymaga zwiększonej odporności i tzw. grubej skóry. Podobnie zresztą jak bycie windykatorem długów, kontrolerem biletów komunikacji miejskiej, strażnikiem miejskim, oznacza konieczność narażania się na niechęć i wrogość. Nikt jednak nie obiecywał, że do biur poselskich będą przychodzi tylko zadowoleni i uśmiechnięci obywatele, a politycy nie będą mieli żadnych przeciwników. Kontakt z nimi, podobnie jak oberwanie na wiecu zgniłym jajkiem czy tortem z kremem, jest po prostu elementem ryzyka zawodowego.
Historia z Ryszardem C. nie uzasadnia domagania się dodatkowych uprawnień czy przywilejów. Choć niewątpliwie tragiczna, nie jest regułą, a jedynie wyjątkiem. Miejmy nadzieję, że jak najrzadszym.