Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zdrowa ofensywa

Ruszają prace nad pakietem zdrowotnym

„Ofensywa legislacyjna” Ministerstwa Zdrowia wkracza pod obrady Parlamentu. Do czego nas doprowadzi?

Z arytmetyki sejmowej wynika, że rząd oraz osobiście odpowiedzialna za projekty ustaw minister Ewa Kopacz, mogą liczyć na szybkie przyjęcie wszystkich zaproponowanych rozwiązań. Na obecnym posiedzeniu Sejmu odbędzie się pierwsze czytanie i przekazanie projektów do Komisji Zdrowia, tam posłowie podzielą się pracą w podkomisjach, a wynik głosowań przy większości Platformy Obywatelskiej i PSL jest z góry przesądzony. Rączki posłusznie pójdą w górę – i reforma rozkręci się pod dyktando nieomylnych polityków.

Jest to niestety bardzo prawdopodobny scenariusz. Rządowi zwyczajnie opłaca się w sezonie przedwyborczym migiem przeprowadzić cały pakiet zdrowotny przez ścieżkę legislacyjną, ponieważ większość zmian nastąpi dopiero najwcześniej w 2012 r. A zatem przed wyborami parlamentarnymi będzie można pochwalić się reformą tylko na papierze (co pewnie zdezorientowanemu elektoratowi wystarczy), zaś na prawdziwe rezultaty przyjdzie zaczekać znacznie dłużej i nie wykluczam, że przed nami jeszcze sporo korekt dzisiejszego programu.

Tak czy inaczej, przedstawiany dziś w Sejmie pakiet kilku ustaw gruntownie zmieniających rynek leków, kształcenie lekarzy, system odszkodowań za błędy medyczne i wreszcie działalność szpitali, zawiera wiele dobrych pomysłów. Ale są w nich też zapisy mocno dyskusyjne, może nawet złe, które warto by było omówić z gronem ekspertów. Potrzebne są też rzetelne symulacje niektórych rozwiązań, których do tej pory Ministerstwo Zdrowia nie ujawniło. Nie mam na przykład pewności, czy likwidacja stażu podyplomowego w kształceniu lekarzy i przeniesienie go na szósty rok studiów wraz z likwidacją egzaminu weryfikującego wiedzę teoretyczną (tzw. LEPu) to dobre i potrzebne rozwiązanie. Dotychczasowy system kształcenia wreszcie się dotarł, a nowy wprowadzi tak wielki bałagan, że dziwię się, iż dla zaoszczędzenia 160 mln zł (tyle idzie rocznie z budżetu na pensje stażystów) minister decyduje się na tak radykalny krok. Jeśli argumentuje to chęcią zatrzymania lekarzy w kraju, może się przeliczyć, bo z powodu trudności znalezienia specjalizacji (w pewnym momencie trzeba będzie znaleźć miejsca dla absolwentów kończących stary system i wchodzących w nowy) większość wyjedzie po naukę na Zachód.

Druga kontrowersja, to niezwykle restrykcyjna ustawa refundacyjna. W projekcie można znaleźć wiele propozycji zasługujących na uznanie (m.in. wreszcie zdecydowano się na implementację dyrektywy przejrzystości do polskiego prawa oraz ujednolicenie cen leków refundowanych), ale zebrano w nim chyba wszystkie pomysły z całego świata, które ograniczają budżet na leki i wprowadzają tak ścisłe regulacje państwa. Co ciekawe, wprowadza się w tej ustawie instrumenty przymusu administracyjnego, wolny rynek obrotu lekami uznaje się za patologię, podczas gdy w innym projekcie dotyczącym działalności szpitali liberalizuje się prawo, a nawet sprzyja wolnej konkurencji. Brakuje w tym logiki, bo z jednej strony nowe zasady funkcjonowania szpitali w formie spółek zdejmują z władzy państwowej odpowiedzialność za ten sektor lecznictwa, ale jednocześnie wkracza ona bezceremonialnie do sektora farmaceutycznego.

Nie jest to jeszcze czas na dokładną analizę wszystkich szczegółów omawianych w Sejmie ustaw. Polityczne emocje towarzyszące takim jak ta debatom nie służą zresztą niczemu. Koalicja pochwali, opozycja potępi. Dopiero praca w podkomisjach pokaże, czy minister zdrowia będzie forsować swoje pomysły za wszelką cenę, czy też weźmie pod uwagę głosy innych. Jeszcze wczoraj zastępcy Ewy Kopacz wysyłali sygnały, że nie wszystkie rozwiązania są przesądzone. Ale jak będzie jutro?

 

 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną