Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Ciąć z głową

Rząd będzie redukował administrację

Rząd, za którego władzy powiększyły się szeregi urzędników, ogłosił plan cięć etatów w administracji publicznej. Celem jest 10 procent zatrudnionych.

Przedsięwzięcie uzasadnia się m.in. tym, że urzędnicy, którzy zachowają pracę, będą mogli być lepiej wynagradzani. Chodzić ma nie tyle o oszczędności, co o racjonalniejszą politykę zatrudnienia i zarządzania kadrami. I dobrze, nawet jeśli w rzeczywistości znaczenie ma też wydźwięk społeczny operacji: hasło „pogonimy biurokratów” chwyci przecież zawsze. Rzecz w tym, że automatyczne jej przeprowadzenie może uderzyć w koncepcję oparcia administracji publicznej, wzorem państw zachodnioeuropejskich, na zasadach służby cywilnej.

Otóż jednym z założeń służby cywilnej jest pewność zatrudnienia, uznawana za jeden z warunków niezależności (w tym apartyjności) urzędniczej oraz stabilności i ciągłości administracji państwa. Tyczy to przede wszystkim urzędników kluczowej kategorii, czyli właśnie mianowanych.

Platforma Obywatelska wielokrotnie deklarowała zamiar odbudowania służby cywilnej po dewastacjach dokonanych przez ekipę PiS i Samoobrony (przy mniejszym akurat udziale LPR). Pierwszym etapem tego rodzaju generalnych porządków kadrowych powinien być gruntowny audyt polityki zatrudnienia w administracji III RP. Jeśli pomysł redukcji kadr objąć miałby też arbitralnie i mechanicznie urzędników mianowanych – a więc tych, którzy odpowiednim stażem, egzaminami czy dyplomami (zwłaszcza Krajowej Szkoły Administracji Publicznej) potwierdzili najwyższy poziom profesjonalizmu, to gra nie będzie warta świeczki.

Reklama