Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prezydent w butach historii

Komorowski wygwizdany pod Wujkiem

W 29. rocznicę pacyfikacji kopalni Wujek z historią i legendą tamtych dni, ale także z emocjami w ocenie najtragiczniejszych wydarzeń stanu wojennego, zmierzył się Bronisław Komorowski.

Prezydent został lekko wygwizdany pod Pomnikiem–Krzyżem upamiętniającym ofiary pacyfikacji (zginęło dziewięciu górników, a 21 zostało rannych). Lekko - kilka gwizdów dało się słyszeć z miejc, gdzie stali najbardziej nieprzejednani krytycy tamtych dni - w porównaniu z tym, czego doświadczył wcześniej Wojciech Jaruzelski, który miał odwagę stanąć pod nim, choć wiedział, że spotka się z największymi zarzutami i obelgami. Generał sypał swego czasu głowę popiołem i przysięgał, na honor żołnierza, że 16 grudnia 1981 r. to było tragiczne zdarzenie, a nie działanie z premedytacją. Do dziś podtrzymuje - w tym przed prokuratorami i sądami – że doszło do nieszczęśliwego wypadku, za który bierze na siebie moralną i polityczną odpowiedzialność. Po jego stronie opowiedział się – i wyciągnął rękę do zgody – Jerzy Wartak, jeden z legendarnych  solidarnościowych przywódców strajku na Wujku i więzień PRL.

Na Lecha Wałęsę sypały się w pierwszych latach brawa, kiedy mówił, że trzeba oprócz miecza (sugestia do oskarżonych zomowców) ukarać srogo rękę, która go dzierżyła. Potem brawa wobec Wałęsy były coraz bardziej stonowane, aż w końcu też pojawiły się gwizdy. Aleksander Kwaśniewski – wiadomo. Lech Kaczyński – był oklaskiwany, bo z pozycji swojej prezydentury wspomagał rodziny  ofiar i honorował odznaczeniami strajkujących górników. To się im należało, choć byli tacy – jak Wartak – którzy odmówili zaszczytów z rąk prezydenta Kaczyńskiego. Wartak argumentował to tym, że Wujek nie ma biało – czarnych kolorów. Za tragedią stała polska szarość, a więc wina leżała po obu stronach barykady.

Parę gwizdów pod Wujkiem to nic wielkiego, nasza polska norma pod różnymi krzyżami. Niepotrzebnie za to sam prezydent uległ emocjom mówiąc, że „wymiar sprawiedliwości musi postawić swój jednoznaczny znak nad zbrodniami na miarę państwa demokratycznego, na miarę naszych potrzeb i oczekiwań i zamknąć rozliczenie z tą bolesną i straszną historią”.

Nowy przewodniczący Solidarności, Piotr Duda dodał, że przez 29 lat nie osądzono i nie wskazano winnych, którzy „kazali strzelać do naszych bohaterów z Wujka”. I wymienił Wojciecha Jaruzelskiego oraz Czesława Kiszczaka jako tych, którzy mają krew górników na rękach. Warto przypomnieć, że kilkunastu zomowców zostało w 2007 r. skazanych za śmierć górników na kilkuletnie więzienia i do dzisiaj odsiadują kary. I te wyroki też budzą emocje, bo żadnemu z nich nie udowodniono bezpośredniego udziału w zbrodni. Byli tam, więc ponieśli odpowiedzialność zbiorową.

Prezydent zapomniał pod tym tragicznym pomnikiem, że „dziewięciu z Wujka”, i tysiące ich kolegów, buntowało się wówczas także przeciwko państwu, które uprawia wymiar sprawiedliwości „na miarę naszych potrzeb i oczekiwań”. To przerabiali za PRL. Górnicy zginęli między innymi za to, żeby prawo znaczyło prawo, a sprawiedliwość wymierzano tylko na podstawie twardych dowodów, a nie politycznych rozkazów i emocji.

W kolejną  rocznicę stanu wojennego trudno się jeszcze z tym pogodzić. Ale kiedyś trzeba będzie i tak spojrzeć na naszą sprawiedliwość.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną