Wiadomo było też bowiem o wcale licznych przypadkach zajmowania czy plądrowania mieszkań żydowskich sąsiadów, którzy trafili do komór gazowych lub musieli uciekać przed prześladowcami. Mówiło o tym wiele świadectw i relacji – publikowanych także w Polsce. Wiadomo było również o szokującym procederze przekopywania terenu obozów zagłady – z Treblinką i Brzezinką włącznie – w poszukiwaniu kosztowności czy nawet złotych zębów pozostałych po ofiarach. Dziennikarze i historycy również w tej sprawie zebrali obszerną dokumentację.
Od dawna też zajmujący się Zagładą podnosili, że tego rodzaju grabieże dokonywane na ofiarach były jednym z kluczowych motywów skłaniających Żydów ocalałych z Holocaustu do opuszczenia Polski. Dla jednych szokiem był fakt, że gdy wrócili do swoich przedwojennych mieszkań czy warsztatów, zastali w nich obcych ludzi. Inni, używając najprostszych ludzkich kategorii, zwyczajnie nie potrafili zrozumieć, jak ktoś może czerpać zyski ze śmierci i tragedii bliźnich.
Nowa książka prof. Jana Tomasza Grossa nie jest więc żadną sensacją. Z tych samych względów zresztą nie powinny nią się stać jego poprzednie głośne publikacje o relacjach polsko-żydowskich, czyli „Sąsiedzi” i „Strach”. „Złote żniwa” jednak sensacją zapewne się staną, a Gross znowu będzie oskarżany o szkalowanie wizerunku Polski i Polaków.
Co jednak ważniejsze: swoim świetnym piórem oraz warsztatem badacza połączonym z publicystyczną pasją kolejny raz wywoła dyskusję nad ważnym – historycznie i moralnie – rozdziałem polsko-żydowskiej historii „na obrzeżach Zagłady” (jak sam napisał w podtytule książki).
Znowu padną pytania o różnice między moralnością czasów pokoju i wojny, o – by użyć terminu Kazimierza Wyki – okupacyjną „moralność wyłączoną” oraz jej druzgocące i długotrwałe skutki; o źródła i rozmaite przejawy polskiego antysemityzmu, ale też jego skutek w postaci żydowskiego antypolonizmu; o zakres współodpowiedzialności za Zagładę jej świadków; o psycho-socjologiczne prawidłowości rządzące zbiorowościami ludzkimi w sytuacjach skrajnych, o obowiązki państwa itd.
Padnie też znowu pytanie o polskie grzechy. Kiedyś długo rozmawiałem o tym z Kazikiem Ratajzerem/Simhą Rotemem, jednym z bojowców powstania w getcie warszawskim, a potem człowiekiem, który doprowadził do nadania kilku swoim polskim przyjaciołom-towarzyszom walki tytułu Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Powiedział mi wtedy: „Naród, który wypina piersi po ordery – zasłużone – za ratowanie Żydów, powinien też umieć uderzyć się w piersi za swoje winy”. Nie chodzi o odpowiedzialność zbiorową, chodzi o poczucie zbiorowego wstydu. O uświadomienie sobie również tak trudnego narodowego dziedzictwa.