Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Siły wsparcia

Co zaordynować ordynariatowi polowemu

W ciągu kilkunastu lat nastąpiły w wojsku zmiany, do których ordynariat polowy się nie przystosował. W ciągu kilkunastu lat nastąpiły w wojsku zmiany, do których ordynariat polowy się nie przystosował. Łukasz Ostalski / Reporter
W armii polskiej zmieniło się wszystko, z wyjątkiem ordynariatu polowego, który obchodzi właśnie 20-lecie.
Poświęcenie bander dla nowych okrętów Straży Granicznej.Maciej Kosycarz/KFP Poświęcenie bander dla nowych okrętów Straży Granicznej.
Duchowny jest w wojsku przedłużeniem rodziny i powiernikiem duchowym.Grzegorz Skowronek/Agencja Gazeta Duchowny jest w wojsku przedłużeniem rodziny i powiernikiem duchowym.

Kiedyś było tak: żołnierzy służby zasadniczej zwoziło się do jednostki wojskowej z całej Polski i zamykało w koszarach. Oderwani od domów, rodzin i swoich parafii, jeśli byli wierzący, szukali wsparcia w wojskowym kapelanie. W niedziele pododdziałami wyruszali na mszę, przed Wielkanocą maszerowali wspólnie do spowiedzi. Przez lata kapelani w pracy duszpasterskiej skupiali się właśnie na tych przyjezdnych, zamkniętych w koszarach żołnierzach służby zasadniczej.

Teraz koszary wojskowe świecą pustkami. Armia jest zawodowa, żołnierze jak robotnicy w fabryce zaczynają pracę rano, a zakład pracy opuszczają o 15.30, soboty i niedziele zwykle mają wolne. – Gdzie tu znaleźć zatrudnienie dla kapelanów? – zastanawia się emerytowany generał Piotr Makarewicz. – Żołnierze nie szukają wsparcia duchowego w czasie pracy, bo są zajęci, a potem spieszą się do domu.

Mogliby korzystać z kościoła garnizonowego po pracy. – Trudno mi sobie wyobrazić, by żołnierz przeniósł się ze swojej parafii, w której jest od urodzenia, do wojskowej, tylko dlatego, że znalazł pracę w jednostce. Dziennikarz, przechodząc z redakcji do redakcji, też nie przepisuje się do innej parafii.

Służba w wojsku wygląda zupełnie inaczej niż na początku lat 90., więc zdaniem gen. Makarewicza ordynariat polowy również powinien się zmienić: – Już nie wystarczy sprowadzić swojej aktywności do kościoła garnizonowego i oczekiwania tam na wiernych.

Luka po politrukach

Nowi kapelani pojawili się w wojsku w 1991 r., w momencie specyficznym, gdy pozbywało się ono swojej marksistowskiej szpicy w postaci oficerów politycznych, a jeszcze nie wykształcił się korpus oficerów wychowawczych. Wypełnili więc ideologiczną lukę po politrukach, dając jednocześnie żołnierzom duchowe wsparcie.

Gen. Makarewicz, który był wówczas dowódcą garnizonu w Elblągu, uważa, że kapelani odnaleźli się w nowej pracy. – Dla mnie kapelan był po to, by wspierał, wysłuchiwał i pomagał żołnierzom w trudnych chwilach – mówi generał, dodając, że jego dywizyjny kapelan uczestniczył we wszystkich ćwiczeniach, siedział z żołnierzami w okopach i w trudnych chwilach dodawał im otuchy.

Jan Paweł II w styczniu 1991 r., odnawiając ordynariat polowy, postawił na jego czele swojego ulubieńca, biskupa Leszka Sławoja Głódzia, wówczas prałata w watykańskiej Kongregacji Kościołów Wschodnich.

Biskup Głódź jest władczy i nie znosi sprzeciwu. Wywalczył sobie stopień generała dywizji i uważał, że powinien nosić tytuł arcybiskupa – jak jego odpowiednik we włoskiej armii. Był blisko związany z prezydentem Wałęsą, zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, co pozwalało mu umacniać swoją pozycję. Mówiono wówczas w armii, że komu marzą się generalskie gwiazdki, musi dobrze żyć z biskupem Głódziem.

Strefa katolickich wpływów w wojsku poszerzała się, tworząc z ordynariatu polowego bastion niepodlegający żadnej jurysdykcji. W 1994 r. weszło w życie nowe ministerialne rozporządzenie regulujące organizacyjne usytuowanie ordynariatu. Wynikało z niego, że oficerowie kapelani podlegają wyłącznie swojemu biskupowi i żaden dowódca jednostki nie ma tu nic do gadania. Biskup polowy również nie podlega kierownictwu wojskowemu – może dowolnie wyznaczać kapelanów i ustalać programy duszpasterskie. Równocześnie trwały zabiegi nad wmontowaniem kapelanów w strukturę dowodzenia jednostek, by zajmowali taką pozycję jak kiedyś politrucy. Biskup Głódź domagał się dla nich funkcji zastępców dowódców z odpowiednią szarżą i uposażeniem. Nawet w najbardziej sprzyjającym Kościołowi okresie pierwszej połowy lat 90. nie udało się tego zapisu wprowadzić.

Duchowny jest w wojsku przedłużeniem rodziny i powiernikiem duchowym – takie zadanie wyznaczył kapelanom biskup Głódź. By je spełnić, tłumaczył, potrzebuje co najmniej 250 duchownych, a ma do dyspozycji ledwie 198 (armia liczyła wówczas 250 tys. żołnierzy).

Msza na komendę

Gdy w 1991 r. zaciąg księży kapelanów wchodził do wojska, mógł liczyć na wsparcie wśród prostych żołnierzy służby zasadniczej pochodzących z katolickich wiejskich rodzin. Kadra zawodowa, przez minione lata ideologicznie obrabiana, i najwyżsi dowódcy, którzy pobierali nauki w moskiewskiej Woroszyłowce, z natury nie byli przychylni Kościołowi. Albo zaklinali przeszłość koniunkturalną nadgorliwością.

Od samego początku księża budzili jednak kontrowersje wśród żołnierzy, stanowili bowiem grupę uprzywilejowaną. – Trudno było zrozumieć zwykłemu żołnierzowi, dlaczego każdy ksiądz, który się zgłosił do wojska, otrzymywał od razu stopień kapitana, choć inni musieli zaczynać od podporucznika – opowiada gen. Makarewicz.

Nie chodziło tylko o stopnie wojskowe. Żołnierze skarżyli się m.in. na przymus uczestniczenia w uroczystościach religijnych, wspólne wymarsze do kościołów, spowiedź na rozkaz i ostentacyjne przystępowanie wszystkich do komunii.

W 1994 r. wszedł w życie tzw. Modlitewnik Żołnierski, który narzucał dowódcom i żołnierzom obowiązek uczestnictwa w mszy świętej i innych uroczystościach religijnych. Uregulowano w nim nawet kwestię umundurowania i ustawienia wozów bojowych podczas mszy polowych: „Wojsko winno wystąpić w umundurowaniu polowym z etatowym uzbrojeniem. Sprzęt bojowy – czołgi, bojowe wozy opancerzone, sprzęt artylerii naziemnej i przeciwlotniczej – należy ustawić tak, aby stanowił on element zamykający szyk pieszy oraz asystę ołtarza”. Modlitewnik w prosty sposób rozwiązywał wątpliwości żołnierzy ateistów: „Gdy jesteś niewierzący, nie musisz brać czynnego udziału w modlitwach, jest to osobista twoja sprawa, wykonuj tylko komendy, jakie ci są przekazywane, i nie okazuj publicznie tego, że jesteś niezadowolony. Okazywanie lekceważenia gestem czy słowem nie przystoi żołnierzowi”.

Rok później ewangelicy poskarżyli się rzecznikowi praw obywatelskich, że zawierzanie całego Wojska Polskiego Najświętszej Marii Pannie nie da się pogodzić z zasadami ich wyznania. W 1997 r. chorążowie z 17 Brygady Zmechanizowanej z Międzyrzecza napisali w liście do prezydenta Kwaśniewskiego, że nie ma pieniędzy na sprzęt, a grube miliony wydaje się na grafomańskie modlitewniki i kosztowne fety.

W połowie lat 90. 40 proc. żołnierzy zawodowych deklarowało Wojskowemu Instytutowi Badań Socjologicznych, że wbrew swej woli uczestniczy w wojskowych uroczystościach religijnych. Biskup Głódź dostrzegł ten problem. Uznał, że dalsze prowadzenie badań socjologicznych nie ma sensu. Dotychczas, tłumaczył, wojsko obywało się bez takich badań i nikomu to nie przeszkadzało. Każdą podnoszoną wątpliwość dotyczącą ordynariatu polowego biskup tłumaczył w ten sam sposób: to polityczny atak zwolenników dawnego reżimu na Kościół.

Prymas Józef Glemp również przyznał, że nie rozumie tych wojskowych protestów dotyczących obecności żołnierzy na uroczystościach religijnych. Jego zdaniem sprawa jest prosta – żołnierz powinien wykonywać rozkazy przełożonych.

Według obowiązującego od zeszłego roku Ceremoniału Wojskowego Sił Zbrojnych WP „udział żołnierzy w uroczystościach o charakterze religijnym jest przedsięwzięciem służbowym”, ale dowódca, wyznaczając podwładnych do tych uroczystości, powinien się kierować „poszanowaniem zasad wolności sumienia i wyznania”.

O kapelanach z początku lat 90. mówiło się – zaciąg Głódzia. Zaciąg mógł liczyć na niezłe oficerskie zarobki, mieszkania służbowe i perspektywę przejścia na emeryturę już po 15 latach służby. – Do ordynariatu zgłaszali się księża, którzy chcieli zrobić szybką karierę – opowiada ksiądz A. – Bo w tej dziwnej nowo powstałej diecezji bardzo łatwo było o awans i możliwość pięcia się w górę.

W Polsce jest 92 proboszczów kościołów garnizonowych. Większość ma stopień pułkownika, co gwarantuje zarobki na poziomie 7 tys. zł. Synekura jest tym korzystniejsza, że wojsko płaci za wszystko – utrzymanie świątyni, jej wyposażenie i remonty.

Jako generał biskup Leszek Sławoj Głódź zarabiał 9,2 tys. zł. Gdy odchodził ze służby w 2004 r., otrzymał dodatkową odprawę – ok. 350 tys. zł. Nawet po odejściu zachował wpływ na armię. Dzięki swoim kontaktom w Watykanie zadbał, by następcą został jego zaufany człowiek, biskup Tadeusz Płoski, który do ordynariatu polowego trafił w 1992 r.

Bp Płoski, obejmując urząd, uznał, że budowanie struktur duszpasterskich w wojsku zostało zakończone. – Z czasem kapelani przestali jeździć na ćwiczenia wojskowe i bardziej skupiali się na organizacji parafii niż obecności w jednostkach – mówi gen. Makarewicz. – Stali się funkcjonariuszami duchowymi.

W ciągu kilkunastu lat nastąpiły w wojsku zmiany, do których ordynariat polowy się nie przystosował. Kapelani, zamiast być coraz bliżej żołnierzy, oddalali się od jednostek. Z czasem dowódcy stracili na nich wpływ. Biskup mógł przenieść kapelana do innej jednostki, nie informując o tym dowódcy. Diecezja polowa nawet wśród księży była postrzegana jako środowisko wyjęte spod kontroli. – Ordynariat polowy ma na przykład wielki problem z pijącymi kapelanami – mówi ksiądz A. – Część episkopatu wie, że ordynariat polowy to stajnia Augiasza, którą dla dobra Kościoła należy jak najszybciej wyczyścić.

Wojna na górze

Dwa lata temu gen. Bogusław Pacek wywołał burzę, gdy na łamach „Polski Zbrojnej” w przededniu pełnego uzawodowienia polskiej armii zasugerował zmierzch ordynariatu polowego. „To będzie zupełnie inna armia, w której zawodowy szeregowy, tak samo jak zawodowy pułkownik, gdy będzie chciał, pomaszeruje w niedzielę do kościoła, i nie ma co liczyć za bardzo, że będzie rwał się w tygodniu do spotkania z kapelanem czy szukał w koszarach kaplicy”.

Nikogo nie dziwi, tłumaczył gen. Pacek, że zawodowi pułkownicy nie chodzą zbiorowo do spowiedzi w kościele garnizonowym i tak samo nie będą wkrótce chodzić zawodowi szeregowcy, wybierając, jeśli mają taką potrzebę, swój kościół parafialny. Zdaniem Packa, zawodowy żołnierz po prostu nie będzie miał czasu, by w godzinach pracy być poddawany obróbce duchowej przez kapelana. Zwrócił też uwagę, że kościoły garnizonowe okazały się silniejsze od samych garnizonów i dziś funkcjonują bez wojska.

Gen. Pacek, choć dziś mówi, że został źle zrozumiany, napisał wprost to, o czym wojskowi rozmawiali od lat, tylko żaden nie miał odwagi publicznie wskazać błędów. W ciągu ostatnich kilkunastu lat likwidowano garnizony wojskowe, ale kościoły i parafie garnizonowe nadal są utrzymywane przez MON. Dzięki temu oficerowie proboszczowie w Żarach, Żaganiu czy w Pile nie muszą się martwić o koszty utrzymania swoich kościołów. Za remonty i ogrzewanie płaci wojsko, choć w tych miastach wojska nie ma od 10 lat.

– Wyzwanie, przed którym stoi ordynariat polowy, to redukcja parafii wojskowych i kapelanów polowych – mówi dr Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego Uniwersytetu Warszawskiego. – Zamiast tego obserwujemy rozszerzenie wpływów biskupa polowego na wszystkie służby mundurowe. Kapelan jest potrzebny na misjach i w skoszarowanych jednostkach, ale dlaczego miałby być w służbie celnej? Przecież celnicy wracają po pracy do domu i mają tam swoje parafie.

Ksiądz A. mówi, że o konieczności zmian wiadomo od lat. Do tej pory nie było nikogo, kto miałby siły, by strukturę ordynariatu zmienić.

Po śmierci biskupa Tadeusza Płoskiego w katastrofie smoleńskiej wydawało się, że jego naturalnym następcą zostanie generalny wikariusz diecezji polowej ks. płk Sławomir Żarski, nazywany księdzem Piotrem Skargą polskiej prawicy. Największym jego atutem było doświadczenie i poparcie arcybiskupa Głódzia. Siłą rzeczy jego wybór oznaczałby brak jakiejkolwiek reformy.

Dlatego część episkopatu od wielu miesięcy próbowała przekonać nuncjusza apostolskiego do innej kandydatury. – Wszystkie zabiegi zmierzały ku temu, by utrącić ks. Żarskiego i znaleźć kogoś niezależnego od Głódzia – mówi ksiądz A.

Ostatecznie ks. Żarski pogrzebał swoje szanse 11 listopada, gdy podczas mszy w bazylice św. Krzyża w Warszawie, w której brał udział prezydent Bronisław Komorowski, wytknął politycznym elitom brak patriotyzmu i wartości w życiu codziennym. Kilka tygodni później ks. Żarski pojawił się mocno niedysponowany na pogrzebie matki ministra Bogdana Klicha. Tuż po tym został zwolniony ze stanowiska wikariusza polowego i przeniesiony do rezerwy.

Gdy na początku grudnia nowym biskupem polowym został Józef Guzdek z Krakowa, arcybiskup Głódź okazał swoją dezaprobatę, nie pojawiając się na jego ingresie. – Ten wybór może oznaczać koniec wpływów arcybiskupa w ordynariacie polowym – mówi ksiądz A.

55-letniego biskupa Guzdka, który do tej pory nie miał żadnego związku z wojskiem, czeka ciężkie zadanie: likwidacja niepotrzebnych kościołów wojskowych i odchudzenie ordynariatu. – Ma twardą rękę, bo był personalnym w kościele krakowskim, więc zajmował się najtrudniejszymi sprawami – uspokaja ksiądz A. i zapowiada nadejście wielkich zmian w Kościele wojskowym.

Sierżant zakonnica

• W katolickim Ordynariacie Polowym WP pracuje 131 kapelanów i 250 zakonnic (w stopniu sierżanta); w Prawosławnym Ordynariacie WP 19 kapelanów, w Ewangelickim Duszpasterstwie Wojskowym 14 duchownych.

• Kapelani wojskowi zawsze są oficerami WP i zarabiają według odpowiedniego zaszeregowania. Katolicki biskup polowy zwyczajowo otrzymuje stopień generała dywizji, a biskupi prawosławny i ewangelicki – generała brygady.

• Utrzymanie ordynariatów kosztowało w zeszłym roku 24,7 mln zł, z tego 20,5 mln przypadło na Ordynariat Polowy WP.

Polityka 05.2011 (2792) z dnia 29.01.2011; Kraj; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Siły wsparcia"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną