Taką decyzję podjął sam hierarcha, który w ciągu miesiąca od objęcia urzędu zdążył się spotkać ze wszystkimi kapelanami wojskowymi. – Na dziś najważniejsza jest dla mnie praca duszpasterska w ordynariacie. To jest priorytet. Stopnie i awanse to sprawa ewentualnych decyzji w przyszłości – powiedział bp Guzdek serwisowi POLITYKA.PL.
Gdyby biskup, który nigdy wcześniej nie był w wojsku, chciał zostać oficerem, musiałby przejść trwające dwa – trzy miesiące przeszkolenie. Po nim mógłby dostać nominację. Ale nie od razu na stopień generalski, ale na znacznie niższy. W praktyce nie ma to większego znaczenia, bo brak stopnia oficerskiego w żaden sposób nie ogranicza jego władzy jako biskupa polowego.
To jedynie zerwanie z tradycją wywodzącą się jeszcze z czasów II Rzeczpospolitej, według której hierarchowie piastujący ten urząd w ekspresowym tempie dostawali nominacje generalskie. Pierwszy po 1989 roku biskup polowy Sławoj Leszek Głódź został generałem dwa miesiące po tym, jak przywdział biskupie szaty. Jego następca – bp Tadeusz Płoski – na szczyt wojskowej hierarchii piął się znacznie wolniej. Kapitanem został w 1992 roku, majorem trzy lata później, zaś w 2000 roku – pułkownikiem. Generalskie wężyki otrzymał w 2004 roku, gdy został biskupem polowym. Miał już wtedy zaliczone studia podyplomowe w Akademii Obrony Narodowej, bez których w polskiej armii nie można zostać generałem.
współpraca Juliusz Ćwieluch
O tym, jak funkcjonuje ordynariat polowy w polskiej armii możecie Państwo przeczytać w najnowszym numerze tygodnika Polityka, w artykule Cezarego Łazarewicza. E-wydanie dostępne jest tutaj.