Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Odbijanie IPN

Instytut od narodowej pamięci i jego nowe władze

Archiwum w warszawskiej centrali IPN. Archiwum w warszawskiej centrali IPN. Henryk Jackowski / BEW
Ruszyła procedura wyboru przez parlament członków Rady IPN. Nowi kandydaci, których wskażą posłowie i senatorowie, mają szansę zmienić Instytut, opanowany w ostatnich latach przez historyków sympatyzujących z prawicą.

Ta nadzieja bierze się głównie stąd, że wśród kandydatów do dziewięcioosobowej Rady nie ma tym razem „jastrzębi””, którzy do tej pory nadawali ton pracom IPN i odpowiadali za jego upolitycznienie. Jest prawie pewne, że po wyborze nowych władz IPN upadnie ostatni bastion PiS na szczytach władzy w Polsce.

W sumie parlament ma wybrać siedmiu członków tej nowej „rady nadzorczej” IPN (Sejm pięciu, Senat dwóch). Skład uzupełnią dwa nazwiska wskazane przez prezydenta. Co istotne, po powołaniu Rada IPN ma wskazać kandydata na prezesa Instytutu - następcę Janusza Kurtyki, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

Fachowcy z centrum

Dwa nazwiska członków Rady już znamy. W czwartek senatorowie wskazali historyków Grzegorza Motykę (specjalizuje się w relacjach polsko – ukraińskich) oraz Bolesława Orłowskiego (historyk nauki). Ich kandydatury zaproponowało Kolegium Elektorów. To nowe ciało, przewidziane przez zmienioną ustawę o IPN (przyjętą już za rządów Donalda Tuska). Kolegium Elektorów to 27-osobowe gremium złożone z przedstawicieli polskich uczelni. W ostatnich tygodniach wskazali oni kandydatów do Rady Instytutu, spośród których wybierać będzie teraz parlament. Co ważne, na liście kandydatów znaleźli się wyłącznie historycy, w stopniach profesora bądź doktora habilitowanego. Do tej pory nie było to normą. Dlatego w „starym” Kolegium IPN zasiadają dziś m.in. socjolog wsi, inżynier–elektronik, historyk-bibliotekarz oraz polonista.

Pierwotnie głosowanie w Sejmie miało się odbyć w piątek 4 marca, ale ostatecznie wybory przeniesiono na następne posiedzenie (16 – 18 marca). Jak się dowiadujemy nieoficjalnie – w kierownictwie PO nie było porozumienia, które osoby poprzeć.

Z zakulisowych informacji wynika, że spore szanse mają w Sejmie Andrzej Chojnowski, Antoni Dudek i Andrzej Paczkowski. Wielu posłów opowiada się również za Andrzejem Friszke. Wszyscy oni mają już spore doświadczenie, jeśli chodzi o pracę w IPN. Chojnowski i Paczkowski są z od lat związani z IPN (jako członkowie Kolegium IPN). Andrzej Friszke – obecnie historyk z PAN - był jego członkiem w latach 1999 – 2006 (z rekomendacji Unii Wolności). Antoni Dudek był m.in. doradcą poprzedniego prezesa IPN, Janusza Kurtyki.

- Nie ulega wątpliwości, że wszyscy, których rekomendowaliśmy, są fachowcami. Reprezentują poglądowe centrum, nie ma wśród nich ani twardych zwolenników dotychczasowej linii IPN, ani radykalnych przeciwników tej instytucji – mówi prof. Jan Kofman z Instytutu Studiów Politycznych PAN, przewodniczący Kolegium Elektorów. 

Nieoficjalnie spekuluje się również, kto wejdzie do Rady IPN z ramienia prezydenta. Listę kandydatów dla Bronisława Komorowskiego wskazała jeszcze w lipcu 2010 r. Krajowa Rada Sądownictwa. Według nieoficjalnych informacji, prezydent wskaże dwóch prawników z wieloletnim stażem: Antoniego Kurę (jest prokuratorem IPN) oraz Andrzeja Wasilewskiego (sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku).

Platforma wstrzymuje

Nowa Rada będzie miała większe kompetencje niż Kolegium IPN, które pełni jedynie funkcję doradczą. Będzie m.in. ustalać priorytetowe tematy badawcze oraz rekomendować kierunki działań Instytutu, a także wydawać opinie na temat powoływania i odwoływania szefów biur IPN. Gdy dojdzie do odrzucenia przez Radę rocznego sprawozdania prezesa z działalności Instytutu, będzie mogła złożyć w Sejmie wniosek o jego dymisję.

Zdaniem polityków Platformy zmiany są konieczne, gdyż funkcjonowanie IPN w dotychczasowej formule ewidentnie straciło sens. Za rządów Kurtyki Instytut został poważnie upolityczniony, czego przejawem było chociażby aktywne zaangażowanie go w lustrację. Ostatnio był mocno krytykowany za wydawanie publicznych pieniędzy na tak wątpliwe przedsięwzięcia, jak śledztwo dotyczące katastrofy gibraltarskiej. Z drugiej strony są tacy, jak choćby opozycyjny poseł Antoni Macierewicz, którzy twierdzą, że wybór nowych członków Rady „przesądza o powolnej śmierci Instytutu”.

Głównym zadaniem Rady IPN, po jej powołaniu, będzie wskazanie kandydata na nowego prezesa Instytutu, co powinno nastąpić w najbliższych miesiącach. Wybór poprzedzi konkurs, do którego nie będą jednak mogły stanąć osoby zasiadające w Radzie. Prezes zostanie powołany na pięcioletnią kadencję zwykłą większością głosów przez Sejm, za zgodą Senatu. O tym, kto nim będzie, spekuluje się od tygodni. Według „Gazety Wyborczej” na personalnej giełdzie często pojawiają się nazwiska prof. Jerzego Eislera (szefa IPN w Warszawie), Andrzeja Friszke, Marka Lasoty (szefa IPN w Krakowie, zajmującego się prześladowaniem Kościoła w czasach PRL), oraz prof. Pawła Machcewicza (dyrektora powstającego w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej, współautora słynnej pracy IPN o zbrodni w Jedwabnem).

Kimkolwiek nowy prezes będzie, stanie przed nim bardzo trudne zadanie – nie tylko uporządkowania prac Instytutu, ale także naprawy jego wizerunku, poważnie nadszarpniętego w oczach znacznej części opinii publicznej.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną