Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Łaskawe tempo

Pięć ułaskawień z kancelarii Dubienieckich u prezydenta

Minister Krzysztof Łaszkiewicz. Minister Krzysztof Łaszkiewicz. Krzysztof Koch / Agencja Gazeta
Prezydencki prawnik, minister Krzysztof Łaszkiewicz mówi "Polityce" o tym, że prawdopodobnie było tylko pięć spraw, w których do Lecha Kaczyńskiego występowali o łaskę klienci Dubieneckich oraz o ogromnych zaległościach w rozpatrywaniu próśb o ułaskawienie za jego kadencji.

Grzegorz Rzeczkowski: Kancelaria Prezydenta bada sprawę kontrowersyjnego ułaskawienia przez Lecha Kaczyńskiego Adama S., skazanego za wyłudzenie państwowych pieniędzy wspólnika Marcina Dubienieckiego. Co wynika z audytu?

Krzysztof Łaszkiewicz: Nie znam jeszcze wyników audytu, ale przede wszystkim zastanawiające jest tempo, w jakim ta sprawa została załatwiona. Pod koniec urzędowania prezydenta Kaczyńskiego na rozpatrzenie wniosku o ułaskawienie trzeba było czekać co najmniej rok. W tym przypadku prośba została rozpatrzona w cztery miesiące. Przy czym nadano jej bieg już w 15 dni po tym, gdy wpłynęła do kancelarii prezydenta.

Sporządzony na maszynie wniosek podpisał sam Adam S. Trafił on do kancelarii 5 lutego 2009 roku. 20 lutego minister Andrzej Duda poprosił Prokuratora Generalnego o akta sprawy i sporządzenie notatki informacyjnej. Akta z sądu rejonowego w Kwidzynie wpłynęły do kancelarii prezydenta 9 marca. Czyli już w tym dniu były tutaj wszystkie dokumenty dotyczące sprawy.

8 maja prezydent wszczął z urzędu, czyli w tzw. trybie prezydenckim, postępowanie ułaskawieniowe. Co ważne, uczynił to bez zwracania się o opinię sądu. 22 maja wpłynęła negatywna opinia prokuratora generalnego, a mimo to 9 czerwca zapadła decyzja o ułaskawieniu. Jak widać, wszystko odbyło się bardzo szybko, choć zgodnie z prawem, bo prezydent ma prawo ułaskawić każdego skazanego.

Kto złożył wniosek o uruchomienie trybu prezydenckiego?

Tego jeszcze nie wiemy. Ale mogli to zrobić właściwie tylko dwaj ministrowie: szef kancelarii Piotr Kownacki oraz nadzorujący biuro ułaskawień Andrzej Duda. W tej chwili wiemy natomiast, że ułaskawienie dotyczyło między innymi zatarcia kary. To wydaje się kwestią zasadniczą. Dzięki temu bez problemów Marcin Dubieniecki mógł wejść do spółki z Adamem S.

Nie po raz pierwszy w sprawach ułaskawień pojawia się nazwisko Dubieniecki. W 2010 roku głośno było o sprawie więźnia, dla którego zięć prezydenta przygotował wniosek o ułaskawienie. Ta osoba twierdzi, że usłyszała od niego obietnicę, że wyjdzie na wolność. Ile spraw o ułaskawienia napisał Marcin Dubieniecki lub jego ojciec Marek?

Poza sprawą Adama S. do kancelarii prezydenta wpłynęły jeszcze cztery sprawy, w których o łaskę występowali klienci Dubieneckich. To znaczy, że w tych kilku przypadkach wiadomo, że te osoby były reprezentowane przez ich kancelarię na etapie postępowania przygotowawczego lub sądowego. Próśb o łaskę Dubienieccy w tych przypadkach nie podpisywali. Żadna z tych spraw nie została doprowadzona do końca. Tylko w jednym przypadku rozpoczęto procedurę ułaskawienia. Z kancelarii, za pośrednictwem prokuratora generalnego, wysłana została standardowa prośba o opinię. Sąd jednak nie nadał sprawie dalszego biegu i na tym się skończyło. W trzech pozostałych sprawach, jedyną czynnością kancelarii było ściągnięcie akt z sądu.

Jakich przestępstw dotyczyły?

Między innymi byli to skazani za prowadzenie pojazdów w stanie nietrzeźwości, groźby karalne, naruszenie zakazu sądowego a także za pobicie, kradzież i znęcanie się nad rodziną. Wszystkie rozpatrywane były przez sąd w Kwidzynie.

Za urzędowania Lecha Kaczyńskiego prośby o ułaskawienia rozpatrywane były niesłychanie długo.

Za kadencji Lecha Kaczyńskiego załatwionych zostało 1114 wniosków o ułaskawienia - 201 pozytywnie, 913 negatywnie. Ale około 700 próśb w ogóle nie zostało rozpatrzonych, przy czym część z nich pochodziła jeszcze z 2007 roku. Te sprawy musi rozpatrywać prezydent Komorowski, do którego wpłynęło około 300 próśb złożonych już za jego kadencji.

Rozpatrywane są dopiero wnioski z 2008 roku. Ze względu na upływ czasu wszystkie prośby trzeba jeszcze raz bardzo dokładnie przeglądać i badać. Chodzi o to, by uniknąć sytuacji, które budziłyby wątpliwości, albo wprost groziłyby kompromitacją, gdyby na przykład okazało się, że ułaskawiony już nie żyje albo kara zatarła się z mocy prawa.

Skoro powstało tyle kontrowersji, to dlaczego nie badacie wszystkich aktów łaski wydanych przez Lecha Kaczyńskiego, albo przynajmniej tych „prezydenckich”?

Akt łaski jest suwerenną i niepodważalną decyzją prezydenta. Czym innym jest praca urzędników jego kancelarii nad dokumentami i ich obieg. Temu można się przyjrzeć i ocenić. Jednak taką decyzję podejmie ewentualnie szef kancelarii prezydenta po zakończeniu audytu.

Czy podobny problem odkładania spraw na półkę był u poprzednich prezydentów?

Za kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego czy Lecha Wałęsy okres rozpatrywania wniosków o ułaskawienia w Kancelarii Prezydenta był znacznie krótszy. Trwało to trzy do pięciu miesięcy. Ten czas zaczął się stopniowo wydłużać po objęciu urzędu przez Lecha Kaczyńskiego, aż doszło do zdecydowanego wyhamowania i rozpatrzenie sprawy zajmowało co najmniej rok. Na decyzję prezydenta czekało wiele osób – ci, którzy prosili o ułaskawienie, ale też ich rodziny – które przez lata trzymane były w niepewności.

Podobnie było też z wnioskami o nadanie polskiego obywatelstwa. Tutaj zaległości są znacznie większe.

Czy po ujawnieniu sprawy Adama S. Bronisław Komorowski zmieni politykę ułaskawieniową?

Prezydent ma podejście jednoznaczne: od początku swojego urzędowania ułaskawia w zdecydowanej większości warunkowo. To znaczy, decyduje się na akt łaski, ale z zastrzeżeniem, że jeśli do końca zasądzonej kary osoba wejdzie w konflikt z prawem, to niejako automatycznie ułaskawienie przestanie ją obejmować. W ten sposób ułaskawiony został m.in. Artur Bryliński, pierwowzór jednego z bohaterów filmu „Dług”.

Z naszych statystyk wynika, że ułaskawiane są najczęściej osoby skazane za fałszerstwa, oszustwa, kradzieże, ale też są sprawcy zabójstw, czy rozbojów. Duża część z nich była już jednak na wolności, korzystali z warunkowego zwolnienia, co znaczy, że w więzieniu zachowywali się przyzwoicie.

Prezydent na ogół nie ułaskawia tych, którzy popełnili przestępstwo pod wpływem alkoholu. Wychodzi z założenia, że przy pladze alkoholizmu, jaki mamy w Polsce, nie byłoby to dobre.

Czy wprowadziliście rozwiązania, które pozwoliłyby uniknąć spektakularnych pomyłek, jakie przytrafiały się poprzednim prezydentom?

Prezydent Komorowski z reguły nie stosuje ułaskawienia, jeśli opinia sądu jest negatywna. Nie wykluczam, że wyniki audytu pokażą konieczność wprowadzenia innych zabezpieczeń.

Może przydałaby się zmiana w prawie? Przepisy dotyczące tej kwestii są niejasne i niespójne. Trudno się dziwić, że dochodziło do nadużyć.

Nie wyobrażam sobie, by w jakikolwiek sposób ograniczyć konstytucyjne prawo prezydenta do stosowania aktu łaski, które jest właściwie nieograniczone. To decyzja podejmowana suwerennie i autonomicznie, której nikt nie może podważyć. No chyba, że zmienimy konstytucję.

Krzysztof Łaszkiewicz – doktor prawa, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, odpowiada za sprawy prawno - ustrojowe, podlega mu m.in. biuro obywatelstw i prawa łaski.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama