Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zawieszone loty Tupolewem. Będzie sprzedany?

Tu-154M na lotnisku w Gdyni. Tu-154M na lotnisku w Gdyni. Wikipedia
Zakazałem lotów z VIP-ami polskim Tu-154M – powiedział w piątek radiu RMF FM szef MON Bogdan Klich. Niewykluczone, że na jej pokład nigdy nie wejdą najważniejsi pasażerowie, a maszyna zostanie sprzedana.

Wydany przez ministra Klicha zakaz obowiązuje do odwołania. Szef MON twierdzi, że wydał takie polecenie, gdy na początku marca po serii katastrof z udziałem Tupolewów Rosjanie zarekomendowali wycofanie wszystkich Tu-154 z eksploatacji (najpóźniej do lipca tego roku).

Pewien wpływ na decyzję Bogdana Klicha mógł mieć też incydent, który opisaliśmy w czwartek. 17 lutego, tuż po starcie z lotniska w Mińsku Mazowieckim siedzący za sterami Tu – 154M pilot – instruktor popełnił błąd, który mógł się skończyć katastrofą. Zbyt szybko schował klapy, co doprowadziło do zmniejszenia siły nośnej maszyny. Komisja zakwalifikowała to zdarzenie jako zwykły incydent. Dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który odpowiada za transport vipów pilota odsunął od latania, a wyniki postępowania wyjaśniającego utajnił. - W tej chwili Dowództwo Sił Powietrznych poddaje weryfikacji, czy to był incydent zwykły, czy poważny – komentował Bogdan Klich na antenie RMF. Nie odpowiedział na pytanie, czy gryf tajności zostanie utrzymany.

Nie wiadomo też, czy rosyjskie zalecenie dotyczy polskiej maszyny, różniącej się istotnie od samolotów tego typu eksploatowanych w Rosji. Polscy wojskowi próbują się tego dowiedzieć. - Dowódca Sił Powietrznych zwrócił się do strony rosyjskiej z wnioskiem o przekazanie wszystkich szczegółowych informacji i oceny tego modelu, którym posługują się Siły Powietrzne tak, aby jednoznacznie wyjaśnić, czy zastrzeżenia dotyczą też tego konkretnego samolotu – mówił Klich.

Jak dotąd jednak Rosjanie milczą. - Żadnych oficjalnych informacji o zaleceniu wycofania Tu-154 nie otrzymaliśmy. Dowództwo Sił Powietrznych poprosiło o zajęcie stanowiska w tej sprawie przez rosyjską Federacyjną Agencję Transportu Lotniczego, biuro konstrukcyjne Tupolewa i zakłady w Samarze, gdzie były remontowane nasze Tutki – twierdzi ppłk Robert Kupracz, rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych.

Formalnie jedyny polski Tu-154M został 14 marca dopuszczony do lotów o statusie HEAD, czyli z przedstawicielami najważniejszych władz państwowych na pokładzie. Jednak po decyzji ministra Tupolew może odbywać wyłącznie loty szkoleniowe i eksperymentalne – na potrzeby prowadzonego przez prokuraturę śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Nie wiadomo w ogóle, czy kiedykolwiek będzie gościł na pokładzie najważniejsze osoby w państwie. Kilka miesięcy temu przedstawiciele szefostwa Sztabu Generalnego próbowali przekonać MON, że Tupolew powinien zostać sprzedany. Bez efektu. Ale pomysł, by pozbyć się kłopotliwej maszyny, nie upadł. - W resorcie rozważane są trzy warianty dotyczące przyszłości Tu-154M. Dalsze wykorzystywanie do lotów VIP, przekazanie maszyn dla potrzeb transportowych wojska, lub jej sprzedaż. Ostateczna decyzja nie zapadła – mówi rzecznik MON Janusz Sejmej.

Gdyby MON zdecydował się na sprzedaż, nie byłaby to opłacalna transakcja. Resort mógłby liczyć na góra 18 mln zł. Tymczasem ostatni remont dwóch polskich Tupolewów w zakładach w rosyjskiej Samarze kosztował 70 mln zł.

Andrzej Walentek dla POLITYKA.PL

Zawieszone loty Tupolewem. Będzie sprzedany?

Zakazałem lotów z VIP-ami polskim Tu-154M – powiedział w piątek radiu RMF FM szef MON Bogdan Klich. Niewykluczone, że na jej pokład nigdy nie wejdą pasażerowie, a maszyna zostanie sprzedana.

Wydany przez ministra Klicha zakaz obowiązuje do odwołania. Szef MON twierdzi, że wydał takie polecenie, gdy na początku marca po serii katastrof z udziałem Tupolewów Rosjanie zarekomendowali wycofanie wszystkich Tu-154 z eksploatacji (najpóźniej do lipca tego roku).

Pewien wpływ na decyzję Bogdana Klicha mógł mieć też incydent, który opisaliśmy w czwartek. 17 lutego, tuż po starcie z lotniska w Mińsku Mazowieckim pilot – instruktor popełnił błąd, który mógł się skończyć katastrofą. Zbyt szybko schował klapy, co doprowadziło do zmniejszenia siły nośnej maszyny. Dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który odpowiada za transport vipów zakwalifikował to zdarzenie jako zwykły incydent, pilota odsunął od latania, a wyniki postępowania utajnił. - W tej chwili Dowództwo Sił Powietrznych poddaje tę ocenę weryfikacji, czy to był incydent zwykły, czy poważny – komentował Bogdan Klich na antenie RMF. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy gryf tajności zostanie utrzymany.

Nie wiadomo też, czy rosyjskie zalecenie to dotyczy polskiej maszyny, różniącej się dość istotnie od eksploatowanych w Rosji. Polscy wojskowi próbują się właśnie tego dowiedzieć. - Dowódca Sił Powietrznych zwrócił się do strony rosyjskiej z wnioskiem o przekazanie wszystkich szczegółowych informacji i oceny tego modelu, którym posługują się Siły Powietrzne tak, aby jednoznacznie wyjaśnić, czy zastrzeżenia dotyczą też tego konkretnego samolotu – mówił Klich.

Jak dotąd jednak Rosjanie milczą. - Żadnych oficjalnych informacji o zaleceniu wycofania Tu-154 nie otrzymaliśmy. Dowództwo Sił Powietrznych poprosiło o zajęcie stanowiska w tej sprawie przez rosyjską Federacyjną Agencję Transportu Lotniczego, biuro konstrukcyjne Tupolewa i zakłady w Samarze, gdzie były remontowane nasze Tutki – twierdzi ppłk Robert Kupracz, rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych.

Formalnie jedyny polski Tu-154M został 14 marca dopuszczony do lotów o statusie HEAD, czyli z przedstawicielami najważniejszych władz państwowych na pokładzie. Jednak po decyzji ministra Tupolew może odbywać jedynie loty szkoleniowe i eksperymentalne – na potrzeby prowadzonego przez prokuraturę śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Nie wiadomo w ogóle, czy kiedykolwiek będzie gościł na pokładzie najważniejsze osoby w państwie. Kilka miesięcy temu wysocy rangą oficerowie ze Sztabu Generalnego próbowali przekonać MON, że Tupolew powinien zostać sprzedany. Bez efektu. Ale pomysł, by pozbyć się kłopotliwej maszyny, nie upadł. - W resorcie rozważane są trzy warianty dotyczące przyszłości Tu-154M. Dalsze wykorzystywanie do lotów VIP, przekazanie maszyn dla potrzeb transportowych wojska, lub jej sprzedaż. Ostateczna decyzja nie zapadła – mówi rzecznik MON Janusz Sejmej.

Gdyby MON zdecydował się na sprzedaż, nie byłaby to opłacalna transakcja. Resort mógłby liczyć na góra 18 mln zł. Tymczasem ubiegłoroczny remont w zakładach w Samarze kosztował 70 mln zł.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną