Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Młoda Polska. Oni po raz pierwszy pójdą do wyborów

Konwencja PiS – „Ty jesteś Polską”. Nie chodzi oczywiście o Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o młodzież. Konwencja PiS – „Ty jesteś Polską”. Nie chodzi oczywiście o Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o młodzież. Maciej Biedrzycki / Forum
Ponad 2 mln młodych ludzi będzie mogło w tym roku po raz pierwszy głosować w wyborach do Sejmu. To pierwsze pokolenie III RP, od urodzenia żyjące w nowej Polsce. Łakomy kąsek polityczny, potwornie trudny do przełknięcia.
Grzegorz Napieralski jako didżej w klubie Lemoniada. Czy na pewno wie, czego dzisiaj lubią słuchać młodzi.Witold Rozbicki/Reporter Grzegorz Napieralski jako didżej w klubie Lemoniada. Czy na pewno wie, czego dzisiaj lubią słuchać młodzi.
Młode oblicze Platformy Obywatelskiej. Oblicze, no i nogi...Witold Rozbicki/Reporter Młode oblicze Platformy Obywatelskiej. Oblicze, no i nogi...

Dwa miesiące temu była posłanka PiS Barbara Bobula, powołując się na badania TNS OBOP wśród najmłodszych wyborców (18–24 lata), ogłosiła, że zmieniły się preferencje wyborcze młodych Polaków. Jej zdaniem młodzież wyraźnie przeniosła swoje sympatie z PO na PiS. Dowodem na to miały być wyniki lutowego sondażu, z którego wynikało, że w tej grupie wiekowej tylko 29 proc. respondentów chce głosować na partię Tuska, a na partię Kaczyńskiego aż 34 proc. Bobula uznała te kilka procent różnicy za sygnał długofalowej zmiany, wróżącej jej partii sukces.

Zwycięstwo zaraz ogłoszono na partyjnych portalach internetowych, a tuż potem badaniom zaczęli przyglądać się analitycy. Ustalili, że dane są niewiarygodne; porządniej wykonane sondaże wykazały jednak, że w ciągu ostatnich trzech lat poparcie dla Platformy (wg CBOS) w grupie 1824 lata spadło z 63 proc. w lutym 2008 r. do 41 proc. w styczniu 2011 r. W tym samym czasie deklarowane poparcie dla PiS wzrosło o 10 proc. (z ledwie 11 do 21 proc.). Nawet jednak pracownicy CBOS mówią, że badania prowadzone są wciąż na zbyt małej próbie badawczej, by mogły być reprezentatywne, a wahania z miesiąca na miesiąc zbyt duże, by wysuwać z nich daleko idące wnioski. Rysuje się jednak pewna tendencja: od kilkunastu miesięcy najmłodsi wyborcy powoli odsuwają się od Platformy, a przynajmniej się nie przysuwają.

Tę tendencję dostrzegli już sztabowcy Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Napieralskiego i postanowili ten potencjalny młodzieżowy elektorat Platformy przeciągnąć na swoją stronę. Zwłaszcza że od lat mieli w tej grupie najmniej zwolenników.

Zdemobilizowany elektorat

Walka toczy się o ponad 3 mln wyborców w wieku 1824 lata, w tym 2 mln debiutantów w wieku 1022 lata, czyli o trochę więcej niż 10 proc. uprawnionych do głosowania. Teoretycznie głosy te mogłyby przesądzić o wynikach październikowych wyborów. – Paradoks polega na tym – tłumaczy sztabowiec Platformy – że w tej grupie jest zawsze sporo niezdecydowanych, których można by pozyskać. Ale nie można, bo jednocześnie deklarują, że w ogóle nie interesują się polityką. I od lat nie ma sposobu, by ich zaciągnąć na wybory.

Ci młodzi to dla partyjnych sztabowców twardy orzech do zgryzienia. Z badań („Młodzież 2008”, przeprowadzonych przez OBOP w 65 szkołach wśród 1400 nastolatków w wieku 18–19 lat) wynika, że 27 proc. nie interesuje się polityką w ogóle, a dwie trzecie nie potrafi nawet odpowiedzieć, czy ma poglądy lewicowe, czy prawicowe. Tyle samo nie zna lub nie potrafi wymienić bliskiej sobie partii politycznej. Zwykle na wybory chodzi nie więcej niż jedna czwarta z nich.

– To najbardziej zdemobilizowana grupa w całym elektoracie – mówi prof. Radosław Markowski, dyrektor Centrum Studiów nad Demokracją SWPS. Dlaczego nie chodzą na wybory? Bo czują się wyłączeni z polityki. Mówią, że żadna partia nie zabiega o ich poparcie i nie próbuje mówić ich głosem. Tak odpowiadają, gdy są pytani o powody absencji.

Z partyjnego punktu widzenia kierowanie do nich kampanii wyborczej to strata czasu i pieniędzy. Prof. Markowski tłumaczy, że o tym, kto rządzi Polską, decydują wyborcy w wieku 3065 lat.

– W programach partyjnych zwykle zapisuje się jakiś punkt pod kątem młodych – tłumaczy sztabowiec Platformy – ale znacznie skuteczniejszym sposobem jest, by w komitecie honorowym znalazł się celebryta, z którym oni się utożsamiają. Wojewódzki, Kazik czy Doda są w stanie przyciągnąć więcej głosów niż najlepszy program wyborczy. (Pewnie dlatego premier Tusk zdecydował się na występ w telewizyjnym programie Marcina Mellera „Drugie śniadanie mistrzów”, gdzie próbował odzyskać sympatię kontestujących go celebrytów).

Gdy w 2007 r. wyborcy odsunęli PiS od władzy, ogłoszono, że stało się to dzięki niespotykanemu zaangażowaniu młodzieży, która tłumnie poparła Platformę. Cud polegał na tym, że głos oddało wtedy dwa razy więcej młodych ludzi, niż robiło to dotychczas. Ale ten sukces miał inny wymiar, gdy ogłoszono, że frekwencja w najmłodszej grupie wyborców 1824 lata była wówczas zbliżona do średniej krajowej.

– Nastąpiła wyjątkowa mobilizacja elektoratu, bo zadziałał element strachu przed tym, czego mogli zaznać po zwycięstwie wyborczym PiS – mówi Markowski. Z czasem jednak strach przed PiS przestał działać i trudno go reanimować, zwłaszcza w grupie młodzieży, która przed czterema laty miała ledwie po 1418 lat. Socjolog Barbara Fatyga, kierownik Ośrodka Badań Młodzieży na Uniwersytecie Warszawskim, nie widzi w takiej postawie nic dziwnego. – Młodzi ludzie najpierw odwracają się plecami od tych, którzy nie spełniają ich oczekiwań, a gdy sytuacja staje się nieznośna, interweniują tak jak w 2007 r. Po czym wracają do swoich ważniejszych spraw – tłumaczy.

Wielka ucieczka

Co stało się z młodzieżowym elektoratem PO? – Na moje oko część wyborców przestała przyznawać się, że będzie głosować na PO, a część rzeczywiście się do Platformy zraziła – mówi prof. Markowski. Uważa, że odpływ nastąpił w ostatnich miesiącach, a sprzyjają mu niejasności w sprawie OFE, konflikt Balcerowicza z rządem, a także poczucie, że Tusk dał się wymanewrować Rosjanom w sprawie raportu MAK. – Elektorat żyje porywami takich emocji – mówi. Platforma przestaje być sexy i stała się partią stabilizacji i zmęczonego establishmentu, partią „zero ryzyka”. – Nigdzie na świecie młodzież nie przepada za rządzącymi i wszędzie buntuje się przeciwko władzy – dodaje profesor. A im młodsi, tym bardziej radykalni. Szczególnie ważną inwestycją są ci, którzy po raz pierwszy głosują. Z nimi jest podobnie jak z palaczami, którzy kupują zwykle takie papierosy, które po raz pierwszy palili. Wyborcy także – jak twierdzi Jarosław Flis – lubią głosować tak, jak głosowali poprzednio. Wystarczy raz zainwestować, by mieć poparcie na wiele lat.

– Jest o co walczyć, bo to inwestycja w przyszłość – zgadza się Paweł Poncyljusz z PJN. Z partyjnych badań wynika, że młodzi wyborcy są w Polsce znacznie bardziej konserwatywni niż na Zachodzie. Wystarczy ich tylko przekonać, żeby poszli na wybory.

Prof. Fatyga dodaje: – Są oczywiście maniakalne grupy wyznawców danej partii, ale nie są one zbyt liczne.

Młodzież w pigułce

Z badań „Młodzież 2008” wynika, że młodzi w ogóle nie angażują się w żadną prawie działalność. Zaledwie ośmiu badanych na stu należy do stowarzyszeń religijnych, związanych głównie z Kościołem katolickim. Jeszcze mniej popularne są organizacje służby publicznej, jak OSP czy WOPR (3 proc.). Co setny badany wskazuje na działalność w harcerstwie. Żaden z 1400 respondentów nie przyznał się, by należał do partii czy jej młodzieżowej przybudówki.

77 proc. ankietowanych uważa, że partie polityczne walczą głównie o stołki, a politycy niezależnie od tego, co mówią dbają o własne kariery (87 proc.) i nie zamierzają nic robić dla dobra ogółu (76 proc.). Młodzi uważają, że zwykli obywatele nie mają wpływu na rząd (74 proc.) i że partie nie reprezentują ich interesów i poglądów (66 proc.). Bardzo to surowa ocena.

– Polska scena polityczna jest dzisiaj uboga, jeśli chodzi o możliwość wyboru – tłumaczy Barbara Fatyga. – Dla wielu młodych wybór między PO a PiS jest dyskomfortem, zaś ich aktywność polityczną można scharakteryzować bardziej jako sytuacyjną i interwencjonistyczną niż stałą i kibicującą.

Ogólnie nastroje wśród młodych są złe. Największą zmorą jest brak pracy. Co piąty bezrobotny ma mniej niż 25 lat, co trzeci (poniżej 27 lat) to absolwent wyższej uczelni. Są głęboko przekonani, że do zdobycia pracy potrzebne są znajomości. To właśnie na nich partyjni spece od marketingu zarzucają wyborcze sieci, by przekonać, że PiS czy SLD rozwiąże ich problemy.

W sferze poglądów obyczajowych młodzież stanowi prawdziwy miszmasz: są tam lewicujący liberałowie, ale też podczas ostatniej dekady wyraźnie wzrósł odsetek tych, którzy uważają, że „Kościół powinien mieć wpływ na politykę i sprawy państwa”. Stale za to spada wśród najmłodszego politycznego pokolenia procent tych, którzy określają swoje poglądy jako lewicowe (wyraźniej), ale też maleje grupa prawicowców (wolniej); więcej osób zaś deklaruje się jako centryści. Aż blisko 80 proc. dziewcząt oraz prawie 60 proc. chłopców w ogóle nie potrafi określić swoich politycznych poglądów. Niemniej zarysowują się tendencje: od wielu lat rośnie wśród najmłodszych przekonanie, że wolą płacić niższe podatki i sami decydować o wydatkach na zdrowie i edukację (także na emerytury). Więcej młodych osób niż pięć i 10 lat temu myśli o założeniu własnej firmy. Widać trend do większej samodzielności, mniej liczenia na państwo, bardziej indywidualistyczny stosunek do życia.

Zatem z politycznych debiutantów mogą starać się czerpać wszystkie ugrupowania, odpowiednio akcentując swoje programowe punkty.

Partie na łowach

Od kilkunastu tygodni trwa więc ostra walka o młodych. PiS rozpoczął w grudniu łowy konwencją młodzieżową „Ty jesteś Polską”. Do Lublina przyjechał wtedy sam Jarosław Kaczyński, by przekazać młodym, że prześladuje ich rząd Tuska, zmuszając do emigracji.

Mniej więcej to samo usłyszeli uczestnicy konferencji „Młodzi inwestycją w przyszłość”, która odbyła się 19 marca w Sandomierzu. Tym razem Kaczyński przyjechać nie mógł, więc przysłał list. Znów było o wypychaniu najwartościowszych na przymusową emigrację, produkowaniu bezrobotnych absolwentów i braku programów naprawy. Były też mało konkretne obietnice: kas mieszkaniowych dla studentów, stypendiów i umarzanych kredytów.

– Szef PiS kreuje się na polityka niepokornego, a to może być dla młodych atrakcyjne i bardziej wiarygodne niż gładkie gadki, które słyszą od innych w telewizji – dodaje Markowski.

Współorganizator sandomierskiej konferencji Mariusz Łuszczek z młodzieżówki PiS wyjaśnia, że chodzi o to, żeby pokazać młodzieży błąd, jaki popełnili, popierając Platformę. – Chcemy też obnażyć te opowiadane przez PO bajki o niższych podatkach, becikowym, pracy dla absolwentów i bezpłatnych studiach – mówi Łuszczek i dodaje, że prawdziwym utrapieniem dla młodych ludzi są rosnące koszty utrzymania. – Gdy ja chodziłem do podstawówki, za 50 gr można było kupić napój lub chipsy, a dziś za to nic się nie kupi.

Młodzież ma zbliżyć do prezesa jego ocieplony wizerunek. Dlatego Kaczyński zaczął pisać internetowego bloga, a nawet dał się sfotografować z nowoczesnym tabletem firmy Apple.

Inną taktykę pozyskania młodych przyjął SLD. Zamiast zohydzać im Platformę, stawia na rewolucję światopoglądową, z mocną antyklerykalną nutą. Dlatego na spotkaniach z politykami Sojuszu można usłyszeć, że będą walczyć o zmianę ustawy aborcyjnej, wychowanie seksualne i etykę w szkołach oraz dostępność środków antykoncepcyjnych i niekaranie za posiadanie małych ilości marihuany. Paulina Piechna-Więckiewicz, szefowa młodzieżówki SLD, mówi, że wielu młodych ludzi ma dość tego, co dzieje się w Polsce, i chce wolności światopoglądowej. Do nich właśnie swoją ofertę kieruje Sojusz. – Choć wciąż zarzuca się nam komunistyczną przeszłość, dla młodych, którzy nie żyją już mitem podziemnej walki solidarnościowej, jesteśmy już tylko częścią europejskiej socjaldemokracji – mówi Piechna-Więckiewicz.

Marcin Disterhof z Młodych Demokratów wyjaśnia, że młodzi kupują dziś gotowy produkt reklamowy, jakim jest polityk, i nie zastanawiają się, na ile jest to produkt rzeczywisty, a na ile wykreowany. – Moi koledzy nie rozróżniają ludzi na listach wyborczych, dlatego polityk, który walczy o ich głosy, powinien być rozpoznawalny i być cool – mówi.

Mniej więcej wiadomo, że dla studentów cool jest Donald Tusk, Ryszard Kalisz, Bartosz Arłukowicz, Paweł Poncyljusz, a nawet Adam Hofman. Który z nich przyciągnie najwięcej młodych? Disterhof uważa, że jeśli za pół roku będzie im się chciało iść na wybory, to poprą tego najbardziej cool, który nie pogrąży się w obciachu.

Najmłodsi wyborcy wchodzą na polityczny rynek w stanie – z ich punktu widzenia wyraźnej bessy. Starsi będą wybierać w warunkach kontynuacji: żyją wciąż dawne sympatie czy resentymenty, kogoś trzeba do końca pogrążyć, na kimś się zemścić, wykazać się konsekwencją albo ratować Polskę. Młodzi nie mają tej wewnętrznej politycznej historii, która może być paliwem decydującym o pójściu do wyborów. Oni by chcieli dokonać pierwszego wyboru z przekonania, bez logiki mniejszego zła. A mają do wyboru niebudzącą w nich żadnej emocji partię władzy, posmoleńską opozycję wieszczącą upadek państwa, lewicę, która wygląda jak przyszły establishment, i klasowych ludowców. To nie jest dla nich ciekawe menu. Tak zwani najmłodsi z wielkich miast, przeważnie o zdecydowanie liberalnych poglądach, tym razem mogą do urn nie ruszyć. A jeśli nie pójdą pierwszy raz, mogą ulec wyuczonej absencji. Politykom zostało jeszcze kilka miesięcy, aby ten stan rzeczy zmienić.

Polityka 14.2011 (2801) z dnia 02.04.2011; Polityka; s. 24
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną