Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dorżnij go olejem

Pies czyli kot

W 1961 r., dla upamiętnienia Teatru Narodów w Paryżu – festiwalu, na którym po raz pierwszy spotkały się zespoły z obu stron żelaznej kurtyny – 27 marca ustanowiono Międzynarodowym Dniem Teatru.

Jak cały świat, my w Polsce też go wtedy zawsze obchodzimy, choć w tym roku Dzień Teatru wystartował niespodziewanie kilka dni wcześniej. A stało się to z powodu aktorskiego odegrania patriotycznej sceny teatralnej przez Jarosława Kaczyńskiego.

Było tak: prezes PiS poszedł do sklepu spożywczego na zakupy – tak się przynajmniej zaczynały wszystkie relacje dziennikarzy. I tu, niestety, dziennikarze bardzo się pomylili. Scenka odegrana przez Kaczyńskiego była metaforą. To nie były jakieś tam zakupy. W scenografii i w reżyserii utalentowanego instruktora teatralnego Adama Hofmana odegrany został monodram pod tytułem: „Jarosław Kaczyński, prezes największej partii opozycyjnej w Polsce, roznosi w proch i pył premiera nieudacznika Donalda Tuska i jego cały bezmyślny rząd”. Kurczak, kilo jabłek, dwa kilo cukru, mąka i kartofle wystarczyły. Rządem zatrzęsło potężne, polityczno-gospodarcze tsunami zainicjowane przez naszego prawego samuraja. Gdy samuraj Kaczyński wziął jeszcze 10 jajek, było już wiadomo, że rząd Tuska potrwa dwie–trzy godziny. – Dorżnijmy go olejem! – ryczeli kibice z radia. – Duś go pomidorami i serem – jak zawsze życzliwie doradzała postępowa prasa katolicka. – Ryżem! Ryżem! – wołali nowożeńcy, którzy nigdy in vitro. A każdy z tych okrzyków był jak miecz, który wystarczyło wziąć do prawicy, by uratować Polskę. Kaczyński nie chciał jednak takiej masakry. W tanim osiedlowym sklepiku, tam gdzie mieszka (18 km od domu), był po raz pierwszy, bo codziennie chodzi jeszcze dalej.

Litościwie oszczędził Tuska, którego mógł dobić choćby serkiem topionym lub nawet musztardą. Pokazał, kto w tym kraju jest gospodarzem.

Długo by pewnie jeszcze o tym mówiono, ale Adam Małysz zakończył swoje piękne sportowe wyczyny i teraz liczni Polacy czują się w obowiązku wysyłać e-maile do różnych telewizji z propozycją, czym teraz powinien się zająć nasz skoczek. Propozycje dla innych są naszą polską specjalnością.

Kilku muzyków powiedziało premierowi Tuskowi, co powinien zrobić i dlaczego nie będą na niego głosować. Przyznam, że bardzo chciałbym zobaczyć Zbigniewa Hołdysa, który informuje Rosjan, że przejmuje śledztwo i przy okazji zabiera samolot do Polski. Paweł Kukiz błysnął zdaniem, że mamy wciąż PRL, w którym jest kilka PZPR. Drogi Pawle, czy naprawdę do głowy Ci nie przyszło, że właśnie o to cały czas chodziło, żeby nie było jednego – z preambułą w konstytucji o przewodniej roli jedynej partii – ale wiele, nazwijmy to, pezetpeerów? Ile? Tyle, ile sobie ludzie ich zorganizują. I tak właśnie jest. I bardzo dobrze.

Tusk spokojnie przyznał, że wielu rzeczy zrobić mu się nie udało i że w rządzie są osoby, których należałoby się pozbyć. Doceniam szczerość premiera, choć tym razem zda się ona nam wszystkim psu na budę. Przecież już od dawna każdy, kto tylko umie mówić, powtarza, że Tuskowi bardzo dużo się nie udało. Jest też wielu takich, którzy mówią, że nic mu się nie udało. Ile mu się udało, w to nie wchodzę i nie o tym chciałem pisać. Ale w sytuacji, gdy ktoś ma śmiałe plany i atrakcyjne obietnice, których nie uda mu się zrealizować, byłoby dobrze dla niego i dla nas wszystkich, aby pierwszy nam to powiedział, a nie ostatni. Też byłoby przykro, ale po prostu jaśniej.

Gdy słuchałem romantycznych rockandrollowców, Kukiza, Hołdysa, Lipińskiego i Mellera, bardzo byłem ciekaw, czy wszystko im się w życiu udało. Powiem więcej, znam wiele przypadków świetnie przygotowanych wypraw himalajskich prowadzonych przez najwybitniejszych, przez sławy himalaizmu. I też zawracali, choć 200 m brakowało, by wyprawa zakończyła się sukcesem. Taki jest świat.

Przypomina mi się anegdotka o linoskoczku, który na linie między wieżowcami, dwieście metrów nad ulicą, jechał tyłem na jednokołowym rowerze i grał na skrzypcach. A stojący w tłumie na ulicy muzyk powiedział do drugiego muzyka: – No, Yehudi Menuhin to on nie jest...

Polityka 14.2011 (2801) z dnia 02.04.2011; Felietony; s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "Dorżnij go olejem"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną