Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kibole śmieją się w kułak

Wojna rządu z kibicami

60 bandytów w polskich barwach narodowych (tylu schwytała litewska policja w Kownie) przeraziło władze do tego stopnia, że premier, minister sprawiedliwości, komendant policji, szefowie służb na wyścigi złożyli deklaracje, że tak dalej być nie może.

Nie wiadomo, dlaczego rozruchy przed, podczas i po meczu polskiej reprezentacji piłkarskiej w Kownie tak wszystkich zadziwiły. Kibice (zwani też pseudokibicami, kibolami, chuliganami, bandytami) wielokrotnie dawali przykłady swoich możliwości.

W 2007 r. podczas pucharowego meczu Legii Warszawa w Wilnie stoczyli krwawą bitwę z oddziałami policji i zdezorganizowali życie w stolicy Litwy. Nie bez powodu właśnie sąsiednia Litwa jest ulubioną areną bitewną polskich bandytów stadionowych. Dojazd jest tani, lokalne formacje prewencyjne mało doświadczone, monitoring stadionów niewystarczający, a do tego, kiedy jedni odwracają uwagę uczestnicząc w burdach, inni załatwiają w tym czasie całkiem poważne interesy. Wiedzą o tym polscy policjanci zajmujący się środowiskami pseudokibiców.

Według nich, polskie gangi stadionowe zaopatrują się na Litwie w narkotyki, rozprowadzane później w Polsce. Ale o tym wątku polscy politycy milczą. Zapowiadają natomiast, że już koniec pobłażania, teraz chuligani trafią do więzień, a nie na trybuny. Premier Donald Tusk oświadczył, że muszą być traktowani jak bandyci – czyli przed sąd i do paki! Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski podał gotowe rozwiązanie: będą sądzeni przez internet. Sędzia w sądzie, oskarżony w specjalnym pomieszczeniu na stadionie. Krótka rozprawa i wyrok na odległość. No i żelazny repertuar życzeń składanych przy podobnych okazjach. Zakazy stadionowe, elektroniczny dozór, odpowiedzialność klubów i PZPN.

A pseudokibice śmieją się w kułak. To wszystko już było. I zakazy i nakazy, puste trybuny, elektroniczne chipy, kamery na stadionach, surowe kary. Były sądy 24-godzinne ministra Zbigniewa Ziobro, była uproszczona procedura karna, czarne listy bandytów. I jaki skutek? Nic się nie zmieniło. Żadne życzenia, nawet wyrażane przez ministrów i premierów nie pomogą, bo w państwie prawa są bez znaczenia. Brzmią groteskowo i źle świadczą o autorach pomysłów. Nie należy opowiadać bajek i prześcigać się w surowych deklaracjach. Należy jedynie stosować istniejące już prawo.

Jeżeli kibic popełnia przestępstwo, należy udowodnić mu to przed sądem, a ten wyda wyrok. Dlaczego tak mało zapada wyroków w tego typu sprawach? Bo policja nie radzi sobie z dowodami, bo brakuje świadków, bo zapis z kamer jest nieczytelny, a fotografie zamazane. Bandyci pozostają bezkarni. Zamiast snuć surrealistyczne plany elektronicznych bransoletek i rozpraw na odległość, trzeba wymagać od policjantów pracy dochodzeniowej na wysokim poziomie. Sądy są nieczułe na polityczne oczekiwania, wyczulone natomiast na twarde dowody.

Nie wiemy jak zostanie dowiedziona wina 60 polskim bandytom schwytanym w Kownie. Czy kaptury na głowach wystarczająco ochronią ich przed rozpoznaniem i czy litewskie służby zdobyły wystarczające dowody? Jeżeli tak, powinni być skazani przez litewskie sądy, bo swoje czyny popełnili na terenie Litwy. W Polsce można im jedynie pogrozić palcem. I nie ogłaszać stanu wojny, nie wymyślać rewolucyjnych rozwiązań, ale ścigać i karać zgodnie z istniejącym prawem. Demagogia i populizm nie nauczą porządku pseudokibiców. Politykom też korzyści nie przyniosą.

 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną