Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Bez sensacji

Raport komisji śledczej ds. Olewnika

Raport komisji śledczej badającej sprawę Krzysztofa Olewnika gotowy. Czy kilka lat wytężonej pracy posłów były warte zachodu? Co dalej z tą sprawą?

Wszyscy, którzy oczekiwali, że sejmowa komisja badająca sprawę porwania i zamordowania Krzysztofa Olewnika ujawni tajemniczych zleceniodawców i nieznane szczegóły tej zbrodni, mogą czuć się rozczarowani. Raport nie zawiera sensacyjnych wątków.

Punktuje nieprawidłowości popełnione przez policjantów i prokuratorów, ale to nic nowego. W książce „Olewnik. Śmierć za 300 tysięcy” wydanej dwa lata temu wyliczyliśmy z Sylwestrem Latkowskim dokładnie te same błędy w śledztwach. Dzisiaj opowiadanie o braku nadzoru przełożonych nad prokuratorami, o przyjęciu na początku błędnej wersji o samouprowadzeniu i o źle przeprowadzonej akcji przekazania okupu, staje się już banalne. Ale to nie znaczy, że raport zda się psu na budę, bo nie odkrywa Ameryki. Jest potrzebny, bo poparty autorytetem posłów, a głównie szefa komisji Marka Biernackiego, pokazuje jak nie powinna wyglądać praca operacyjna policji i jak nie powinna wykonywać swoich czynności prokuratura. Na podstawie raportu, co zresztą Marek Biernacki zapowiadał już na wstępie, można będzie lepiej przygotować projekt nowej ustawy o pracy operacyjnej.

Komisja zakończyła swoją pracę, ale Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku wciąż prowadzi kilka śledztw dotyczących tej sprawy. To nie komisja, ale prokurator Zbigniew Niemczyk podjął się sprostania oczekiwaniom opinii publicznej i rodziny Olewników. Ma doprowadzić przed sąd nieujawnionych dotychczas współwinnych zbrodni, o jakich wciąż mówi ojciec Krzysztofa, Włodzimierz. Obawiam się, że właściciel zakładów mięsnych z Drobina nie będzie usatysfakcjonowany śledztwem gdańskim, tak jak nie był zadowolony z poprzednich śledztw.

Świadczy o tym m. in. fakt, że Jacek K., przyjaciel i wspólnik w interesach Krzysztofa, którego poprzednio na krótko aresztowano pod zarzutem uczestnictwa w porwaniu, został niedawno oskarżony, ale z zupełnie innego zarzutu. Miał wyłudzać kredyty i to nie wtedy, kiedy rozgrywał się dramat Krzysztofa Olewnika, ale całkiem niedawno. O jego udziale w porwaniu prokuratura milczy. Nie usłyszy też zarzutów większość policjantów i prokuratorów błądzących w tej sprawie jak we mgle – obejmie ich przedawnienie. Na razie prokuratura pełni rolę komisji śledczej bis. Przesłuchuje, bada wątki i tworzy dokumenty. Wciąż niewiele z nich wynika.

W raporcie komisji zabrakło opisu lokalnego układu, jaki stanowił tło dramatu. To zrozumiałe, posłowie chcieli być delikatni w stosunku do rodziny ofiary. Ale ten układ dobrze naszkicowano podczas przesłuchań świadków komisji. Wzajemne relacje lokalnych biznesmenów i policjantów, wspólne grille z alkoholem – tak tworzy się atmosfera wzajemnej zależności. Ty mi coś dasz, a ja ci się odwdzięczę. Ty mnie zaprosisz, a ja ci coś doradzę. Tak funkcjonuje na polskiej prowincji wielu powiatowych przedsiębiorców. A kiedy potem znika człowiek, syn bogatego biznesmena, nagle wszyscy zaczynają nawzajem się oskarżać, bo tragedia działa jak detonator.

Prokuratura z Gdańska w tym dawnym układzie z Drobina, Sierpca i Płocka szuka powiązań i przestępczych tropów. I tam może znaleźć niewyjaśnione do dzisiaj elementy tej historii. Jeżeli tak będzie, okaże się to bolesne dla wielu, także dla rodziny Krzysztofa. Prokuratura w przeciwieństwie do komisji śledczej nie może być delikatna i kierować się w pracy empatią. Musi dążyć do prawdy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną