Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kontratak za Arłukowicza

SLD chce związków partnerskich

Wracając do debaty o związkach partnerskich SLD sprytnie utrudnia życie swego niedawnego kolegi, dziś pełnomocnika do spraw wykluczonych w rządzie Tuska.

SLD złożyło w Sejmie projekt ustawy o związkach partnerskich. Wiceszefowa Sojuszu - Katarzyna Piekarska - zapowiada, że to propozycja dla par hetero- i homoseksualnych, a dotyczy „spraw życia codziennego”. Trudno określić ten projekt jako kontrowersyjny. Reguluje to, co państwo - będące członkiem Unii Europejskiej - dawno już powinno było uregulować. Zakłada, że osoby żyjące w związku partnerskim, bez względu na orientację seksualną, miałyby m.in. możliwość pozostawania we wspólnocie majątkowej, wspólnego opodatkowania i odmowy zeznań przeciwko partnerowi. W szpitalu, w razie choroby, miałyby dostęp do informacji o nim. Przysługiwałoby im też prawo do pochowania zmarłego partnera i dziedziczenia w pierwszej kolejności jego majątku, a także starania się o rentę po zmarłym.

W projekcie SLD nie ma słowa o adopcji dzieci. Nikt też nie domaga się, aby takie związki nazywać małżeństwem.

SLD wyjmuje z szuflady projekt dokładnie tydzień po transferze Bartosza Arłukowicza do Platformy Obywatelskiej, który w drużynie premiera został pełnomocnikiem ds. osób wykluczonych. A kim, jeśli nie wykluczonymi, są osoby żyjące w nieformalnych związkach partnerskich, których polskie prawo nie zauważa? SLD podało więc na tacy świeżo upieczonemu ministrowi ważny temat do pracy. Ale też trudny orzech do zgryzienia. Tymczasem Arłukowicz milczy, a pytany przez dziennikarzy lawiruje.

Za to jego nowy partyjny kolega, szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz powiedział, że przyjęcie propozycji SLD oznaczałoby zniesienie szczególnej konstytucyjnej pozycji małżeństwa. Paweł Olszewski z platformianej grupy szybkiego reagowania stwierdził z kolei, że ruch SLD to partyjna zagrywka i że w ten sposób Sojusz zainaugurował kampanię wyborczą (dla porządku trzeba dodać, że zdaniem PJN i PSL projekt Sojuszu to również „gra wyborcza”, a dla PiS jest to wręcz „afirmacja homoseksualizmu”, jak ujął to prezes Jarosław Kaczyński). 

Podejmując temat związków partnerskich Platforma udowodniłaby, że wejście Bartosza Arłukowicza do rządu nie było tylko ceną za „gwiazdorski” transfer polityczny. Ale już wiadomo, że projekt wyląduje w marszałkowskiej zamrażarce. Na pięć minut przed wyborami PO nie chce rozstrzygać tak drażliwych społecznie tematów. Nie chce się narazić tym, którzy widzą Platformę przez pryzmat konserwatywnej grupy skupionej wokół Jarosława Gowina.

Projekt pokryje więc podszyte hipokryzją milczenie, a posłom SLD pozostanie satysfakcja z powodu wbicia konkurentom szpili.

 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną