Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Orliki bez pazurów

PiS atakuje, Platforma milczy. Dlaczego?

"Starcie Platformy z PiS będzie rozgrywać się na dwóch poziomach: emocji, wielkich słów, obrażania i histerii, ale także na poziomie dyskusji ideowej i ideologicznej". Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Platforma na ataki ze strony PiS i jego drużyny odpowiada niemrawo, bez przekonania. Jest tak, ponieważ antypisizm tej partii jest przestarzały.
'Na nowy styl PiS, równie bezwzględny co poprzedni, ale – przy całym posmoleńskim bełkocie – inteligentniejszy, Platforma nie znajduje dobrej odpowiedzi'.Agnieszka Sadowska/Agencja Gazeta "Na nowy styl PiS, równie bezwzględny co poprzedni, ale – przy całym posmoleńskim bełkocie – inteligentniejszy, Platforma nie znajduje dobrej odpowiedzi".
'W PO widać rutynowe odpowiadanie na co bardziej bezczelne ataki PiS. Czasami równie agresywne, z epitetami'.Paweł Krzywicki/Forum "W PO widać rutynowe odpowiadanie na co bardziej bezczelne ataki PiS. Czasami równie agresywne, z epitetami".

Wielu zwolenników PO wzywa Tuska i Komorowskiego do bardziej zdecydowanej reakcji na zaczepki PiS. Jest bowiem problem, jak ma zachowywać się Platforma, a już zwłaszcza jej przywódcy, jak ma mówić prezydent i inni wyżsi dostojnicy i urzędnicy państwa, którzy są na różne sposoby dyskredytowani każdego dnia? Sam Donald Tusk na wiele pytań o stosunek do PiS i jego propagandy odpowiada ogólnikowo, bagatelizując ją i zamykając w zoologu. Jakby zakładał, że nie ma co mówić i wdawać się w polemiki, gdyż ten rodzaj rozmowy, po pierwsze, nie jest w istocie możliwy, a po drugie, jest niepotrzebny, bo ludzie sami ocenią, co jest ile warte.

Tej logice trudno odmówić pewnej racji, niemniej jest ona zbudowana na aksjomacie, że należy na zawsze pożegnać się z 30-proc. elektoratem, który stoi za słowami Jarosława Kaczyńskiego, a też że pozostała jego część dysponuje jakąś samosterownością obywatelską, której można zawierzyć.

Starcie na dwóch poziomach

Kłopot polega na tym, że PO, nawet jeśli dysponuje arsenałem argumentów, to nie buduje z nich integralnej opowieści o Polsce. Nie dają się one przenieść w jakimś łańcuchu przyczynowo-skutkowym do świadomości opinii publicznej. Nie kontaktują się frontalnie z opowieścią Jarosława Kaczyńskiego, zaprezentowaną choćby w tzw. Raporcie o stanie Rzeczypospolitej.

Radosław Sikorski stanął na czele zespołu, który ma przygotować platformę wyborczą Platformy na jesień tego roku. Być może należałoby najpierw przygotować własny raport o stanie Polski, w którym operowano by dłuższymi ciągami historycznymi i gdzie objaśniono by, jak dzisiaj PO rozumie Polskę, jakiego chce państwa i jak odnosi się do swojej partyjnej przeszłości, u której zarania pojawiło się przecież wezwanie do budowania IV RP. Nie jest też do końca jasne, jaki komunikat PO chce przekazać publiczności układanymi właśnie listami wyborczymi. Wygląda na to, że znowu toczy się walka o wpływy poszczególnych frakcji (Grabarczyk, Schetyna), rozgrywane są lokalne interesy, a wciąż nie ma jasnej wykładni, na jaką politykę chce postawić drużyna Tuska. Czy jedynka dla Arłukowicza to tylko premia za transfer, czy znak wzmocnienia lewej flanki; czy trójka dla Gowina w Krakowie i wywyższenie do jedynki Ireneusza Rasia oznacza osłabnięcie konserwatywnej flanki, czy tylko wymianę jej lidera? Takich pytań jest wiele.

PO wiele rzeczy robi po cichu, wstydliwie (choćby manewry ministra Rostowskiego czy niejasna sytuacja z ustawą o in vitro, lawirowanie w kwestii tzw. związków partnerskich), nie ma tu pryncypialnego bronienia swoich racji, umieszczenia kolejnych posunięć w jakimś ideowym porządku, z programowym uzasadnieniem. Tymczasem prawica próbuje pokazać ostatnio swoją zdolność tworzenia modernizacyjnego programu, oczywiście w duchu konserwatywnym, narodowym i tradycjonalistycznym. Ta oferta powoli tężeje. Jest daleka od liberalno-demokratycznego kanonu, ale zaczyna wykraczać poza syndrom posmoleńskiej traumy.

Dlatego już widać, że starcie Platformy z PiS będzie rozgrywać się na dwóch poziomach: emocji, wielkich słów, obrażania i histerii, ale także na poziomie dyskusji ideowej i ideologicznej, warstwie konkretnych, konkurencyjnych rozwiązań dla państwa, jego bezpieczeństwa, wymiaru sprawiedliwości, szkolnych programów nauczania, rozwiązań prawno-obyczajowych, gospodarki.

Brak strategii trzeciej

Poszerzenie pola walki przez PiS staje się wyzwaniem dla Platformy, która pozostała na etapie dawnego prostego antypisizmu. Dzisiaj straszenie Macierewiczem, Ziobrą czy Fotygą staje się daleko niewystarczające; można przypuszczać, że Kaczyński nie wystawi tych ludzi ponownie do władzy, gdyby miał sposobność ją odzyskać. On ma dzisiaj znacznie sprytniejszych zawodników, czego dowodem choćby wywiad prof. Andrzeja Nowaka dla „GW”, w którym krakowski historyk przedstawia sugestywną wizję upadku państwa, przy użyciu instrumentarium zręczniejszego niż dotychczasowe chwyty PiS. Między Nowakiem a, powiedzmy, Joachimem Brudzińskim jest przepaść, nie w poglądach, ale w sposobie ich wyrażania. To umyka dzisiejszej władzy. Na ten nowy styl PiS, równie bezwzględny co poprzedni, ale – przy całym posmoleńskim bełkocie – inteligentniejszy, Platforma nie znajduje dobrej odpowiedzi poza dalszym lansowaniem normalności i europejskości. Na poziomie aksjologii, obrony systemu, pokazywania wartości liberalnej demokracji politycy Tuska nie mają wiele do powiedzenia. Są uczestnikami swojego modelu państwa, wspierają go, ale nie potrafią tego dobrze opowiedzieć.

W Platformie widać na razie dwie strategie. Pierwsza to rutynowe odpowiadanie na co bardziej bezczelne ataki PiS. Czasami równie agresywne, z epitetami. Porównywanie do sekty, wskazywanie na dziwactwa, psychozy, niekonsekwencje, uwypuklanie wpadek i niepowodzeń. To taka polityka bieżącego reagowania.

Druga zaś to nieco wyniosłe, „arystokratyczne” milczenie władzy: my tu ciężko pracujemy dla kraju, nie mamy czasu zajmować się obsesjami prezesa. Obie te strategie są nadal wydajne, ale ich skuteczność słabnie i nie zmieniają tego faktu raz niższe, to znowu rosnące notowania Platformy. Istotne są wciąż względnie wysokie wyniki sondaży dla PiS, co przy niskiej frekwencji w wyborach może Platformę władzy pozbawić.

Brak strategii trzeciej: nie tylko milczeć lub szarpać się z żołnierzami PiS, ale odpowiedzieć na te wszystkie „wielkie projekty”, szczegółowe rozwiązania, proponowane „zmiany”. Brak riposty nie jest dobrym wyjściem. Bo szczegółowa krytyka pomysłów PiS jest w stanie wydobyć z nich pisowską esencję, pokazać, że to wciąż stara dobra IV RP, która próbuje się przebrać w szaty zatroskania i powagi.

Unikanie tak zwanej zasadniczej dyskusji – choćby o kryteriach suwerenności kraju, o demokratycznych standardach, polityce historycznej, miejscu Polski w Europie, o gazie rosyjskim i łupkowym, o prywatyzacji Orlenu, modelu edukacji i systemie praworządności – może stać się nieskuteczne, w momencie kiedy PiS uda się przekonać znaczącą część społeczeństwa, że Platforma poważnej rozmowy o państwie nie chce.

Wy jesteście jeszcze gorsi

Porównanie organizacyjnej, partyjnej aktywności Platformy i PiS wypada dla rządzącego ugrupowania fatalnie (o nowoczesności przekazu największego opozycyjnego ugrupowania pisała Janina Paradowska, POLITYKA 23). PiS jest liczebnie dwukrotnie słabszy, ale ma aktywistów, a Platforma jedynie członków, wielu w uśpieniu, z kłopotami z tożsamością; część odchodzi sama, wieleset osób usunęły władze partii za nielojalność, zwłaszcza przy okazji wyborów samorządowych.

Na dyskusyjnym internetowym forum PO widać tę specyficzną senność, dyskusje toczą się przede wszystkim wokół spraw organizacyjnych, jakichś szczegółów typu, iż ktoś się obraża na swoją partię, bo zarządzono podawanie numeru pesel przez uczestników planowanej niedługo konwencji ugrupowania. Wywołało to żywą dyskusję na temat ingerowania władz w prywatność członków, ale tym bardziej widać wsobność takich debat.

Zresztą nawet w tym wątku przebił się problem nadmiernego sformalizowania Platformy, przekształcenia się w formację władzy, osiadłej i nieruchawej. Jeden z dyskutantów próbuje bronić tych peseli pisząc: „Gdyby Platforma była tylko opozycją, to mogłaby robić konwencje, jakie ludzie by chcieli, spontaniczne, czyli beztroskie”.

W tym rzecz, że partia Tuska, która musi walczyć ze „spontaniczną” opozycją o kolejną kadencję rządów, sama stała się przyciężkawą organizacją zrzeszającą urzędników, marszałków, ministrów, funkcyjnych posłów, radnych. Kiedy przegląda się ostatnie newsy z życia Platformy, widać tendencję do utożsamiania partii ze strukturami państwa i władzy. Wstrząsające, zresztą nadzwyczaj skromne ilościowo, wiadomości z ostatnich tygodni to: marszałek województwa łódzkiego na festynie charytatywnym, poseł Rafał Grupiński wmurował kamień węgielny pod budowę nowej oczyszczalni ścieków we Wronkach, marszałek ze Szczecina otworzył nowego orlika, podobnie poseł Halicki w Ursusie, odbyła się debata o dobroczynności i Parada Europejska w Kielcach, jest też informacja o obchodach 20-lecia partnerstwa Łodzi z francuskim Lyonem. Jeśli porównać to z żywymi, wypełnionymi po brzegi wydarzeniami i komentarzami stronami PiS, to widać tę drastyczną różnicę temperatur.

Platforma praktycznie nie ma swoich blogerów, którzy broniliby jej dorobku, programu, szukaliby jakichś uzasadnień politycznych i moralnych dla jej działań. Przeważa bijatyka ze zwolennikami PiS na zasadzie: wy jesteście jeszcze gorsi. W przestrzeni wirtualnej, ale i w ogóle publicznej nie ma miejsca, gdzie Platforma zyskiwałaby przewagę, gdzie jej głos, ideowy przekaz byłby dominujący. Przekaz PiS napotyka jedynie pojedyncze kontrataki platformersów. Tak jakby ta partia nie miała zdeklarowanych sympatyków, dostrzegających w niej samoistną propozycję, siłę, która sama się uzasadnia, bez ostrzegawczego portretu prezesa Kaczyńskiego w tle. A przynajmniej ich nie widać. Jakby słabo przebijała się świadomość, że rząd sam wyborów nie wygra bez mobilizacji całej partii, bo to nie sam gabinet Tuska startuje w jesiennej elekcji. Jeśli bez trudu można sobie wyobrazić zmobilizowanie przez PiS 25 tys. ludzi do „pilnowania” komisji wyborczych, co partia zapowiada, to takie wzmożenie w Platformie wydaje się zupełnie nieprawdopodobne.

PO na swoich orlikach

Nie ma zbiorowych najazdów polityków PO na poszczególne regiony, a PiS potrafi zgromadzić w jednym punkcie kraju nawet 50 parlamentarzystów. W Platformie słychać ton, iż to czyny będą zaświadczać o wartości rządów tego ugrupowania. Pojawił się od pewnego czasu mit wielkiej budowy. Platforma buduje, wznosi, stawia, wmurowuje, inicjuje. Czołowym wątkiem na dyskusyjnym forum jest „Polska w budowie”, czyli „Co i gdzie się buduje”. Członkowie wpisują inwestycje, które – jak należy rozumieć – mają iść na konto rządzącego ugrupowania. Ale właśnie to jest, paradoksalnie, myślenie anachroniczne, choć wydaje się logiczną strategią, nastawioną na tworzenie promodernizacyjnego wizerunku ugrupowania. Inwestycje są jednak traktowane coraz częściej jako oczywistość za należące się nam pieniądze z Unii. To wcale nie musi iść na konto PO, zwłaszcza że na tym placu budowy stale ujawniają się jakieś usterki.

Wygląda trochę tak, jakby Platforma została na swoich orlikach, a realna gra przeniosła się już na inne boiska, gdzie trzeba wykazać zręczność i atrakcyjność także w sferze symboli i ideologii. To znamienne, że PiS ma nowoczesny przekaz przy anachronicznych treściach, a Platforma – odwrotnie. Jeśli najbardziej gorące wątki dyskusyjne wśród członków PO to: „Poprawa bezpieczeństwa na drogach”, „Funkcjonowanie Administracji sądowej i kierunki reform” czy „Jak włączyć się w przygotowania do Prezydencji”, to można by właściwie pogratulować zajmowania się sprawami merytorycznymi, gdyby nie fakt, że partia Tuska musi się wkrótce zmierzyć w wyborach ze swoim głównym przeciwnikiem. A nie jest nim jakaś solidna, stabilna partia systemowa, jacyś poczciwi socjaldemokraci czy chadecy, ale formacja rewolucyjna, która chce „zmienić wszystko”.

Antypisizm w wersji 2.0

Na razie tradycyjny konserwatyzm w mesjanistycznym, posmoleńskim wydaniu próbuje pozyskiwać kolejne ideowe i moralne „uzasadnienia”, propagandowo rozwija się, a promodernizacyjny liberalizm jest w defensywie, jakby na tyle przekonany do swoich racji, że niedostrzegający potrzeby przekładania ich na język politycznej chwili.

Starcie Platformy i PiS na niwie systemu wartości i wynikających z niego konkretów ma znaczenie z jeszcze jednego powodu. Politycy PiS zrozumieli, że walka nie toczy się teraz o masowe przemieszczenia elektoratów, ale o kilka procent poparcia, które może zdecydować o układzie sił po wyborach. Wielkie zaciągi już się odbyły; teraz cenni są wyborcy, którzy mają ochotę porównywać szczegółowe rozwiązania, nie kierując się względami kulturowymi, ideologicznymi, nie dostrzegając walki dwóch wizji demokracji. Dla nich prowokacje CBA czy zawiłości lustracyjne to przeszłość, a teraz może się liczyć choćby kwestia prywatyzacji warszawskiego SPEC czy modelu edukacji. Nawet paranoiczna programowa konstrukcja może zawierać w sobie cegiełki, które wyglądają solidnie. W dodatku wsparta agresywnym, ideologicznym przekazem, budowanym na patriotycznym, postromantycznym tonie ratowania ojczyzny, wartości i tożsamości. PiS sztukuje swoją starą propozycję IV RP właśnie takimi cegiełkami.

Antypisizm w wersji 2.0 byłby strategią, która poważnie traktuje – przynajmniej roboczo – propozycje Kaczyńskiego i się z nimi spokojnie mierzy, po to aby je rozbroić i pokazać, że chodzi o ten sam zasadniczy podział co wcześniej, tyle że przy trochę zmienionych dekoracjach. Platforma stanęła przed zasadniczą decyzją co do swoich wizerunkowych działań: albo pokaże swoją programową siłę i przestanie się wstydzić swoich przekonań, albo pozostanie na etapie starego antypisizmu, z którym PiS nauczył się już walczyć.

Polityka 24.2011 (2811) z dnia 05.06.2011; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Orliki bez pazurów"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną