Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Ścięte cięcia

Niekonstytucyjna ustawa o administracji

Trybunał Konstytucyjny orzekł, że ustawa dopuszczająca cięcia zatrudnienia w administracji publicznej jest niezgodna z konstytucją. I obnażył przy okazji instrumentalne podejście do procesu stanowienia prawa w Polsce.

Najpierw przypomnienie – Trybunał uznał za niekonstytucyjną uchwaloną pod koniec zeszłego roku ustawę, według której zatrudnienie w administracji centralnej powinno zostać zredukowane o 10 procent. Była to jedna z ważnych ustaw forsowanych przez rząd w ramach tzw. pakietu antykryzysowego. Miała przynieść trzeszczącemu w szwach budżetowi istotne wytchnienie - prawie dwa miliardy złotych oszczędności w ciągu dwóch lat. Była też pierwszą – i jak do tej pory jedną z dwóch – której nie podpisał prezydent Bronisław Komorowski. Jak się okazało – jak najbardziej słusznie. 

Głównym i decydującym grzechem, który Trybunał wytknął ustawie, była nadmierna uznaniowość jej postanowień. Mówiąc wprost - nie zapisano w niej kryteriów, według których mieli być zwalniani urzędnicy. Decydować mieli szefowie. A ponieważ sprawa dotyczyła pracowników korpusu służby cywilnej, „najlepszych z najlepszych”, z założenia chronionych przed „widzimisię” polityków, TK uznał, że takie rozwiązanie narusza konstytucyjną zasadę zaufania do państwa. Słowem – podzielił wątpliwości, które pojawiły się niedługo po przyjęciu ustawy przez rząd.

Ustawa definitywnie trafiła do kosza, emocje towarzyszące wyrokowi za chwilę opadną, warto więc spojrzeć na nią z pewnej perspektywy. Otóż jest ona jednym z przykładów instrumentalnego traktowania prawa przez rządzących, naginania go do własnych, partykularnych potrzeb. Ale nie tylko – jest też przykładem samozadowolenia władzy, która tak zapamiętale kleci użyteczne sobie narzędzia, że staje się głucha na sygnały ostrzegające, iż produkuje bubla. Kto wie, czy najgorsze w tym wszystkim jest to, że wśród głosów krytycznych nie było uwag ze strony Rządowego Centrum Legislacji (przynajmniej tak twierdził minister Michał Boni), które ma za zadanie jak najlepiej przygotowywać rządowe projekty.

Ale wyrok TK wywołuje też kolejne pytania. Co by było, gdyby prezydent naciskany przez dawnych kolegów z PO, podpisał ustawę? A Trybunał uznał ją za niekonstytucyjną dopiero po pewnym czasie, po skardze – dajmy na to - Rzecznika Praw Obywatelskich? Kto wypłaciłby odszkodowania tysiącom zwolnionych urzędników?

Czy przeciętny obywatel może ufać najwyższym organom władzy, że tworzą dobre prawo? Po wtorkowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego – instytucji, którą na szczęście wbudowano w system prawodawczy jako swoisty bezpiecznik – mam istotne wątpliwości.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną