Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zakaz aborcji: co dalej z projektem?

Mirosław Gryń / Polityka
Projekt ustawy, która wprowadzałaby faktyczny zakaz przerywania ciąży w Polsce, rozpalił na nowo aborcyjną debatę. Tłumaczymy, dlaczego nie ma szans na jego uchwalenie.

Przypomnijmy: złożony do Sejmu projekt poparło 450 tysięcy osób. Akcję zbierania podpisów prowadziły głównie organizacje kojarzone z prawicą. Projekt wyklucza możliwość wykonywania aborcji w dopuszczalnych dziś przypadkach, czyli gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie matki lub doszło do ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Organizacje feministyczne i politycy lewicy mówią zgodnie: to faktyczny zakaz przerywania ciąży w Polsce.

Dokument trafił do dwóch komisji - zdrowia oraz polityki społecznej i rodziny. Według regulaminu Sejmu o tym, kiedy wprowadzić go pod ich wspólne obrady, decydują prezydia komisji (przewodniczący i wiceprzewodniczący). Właśnie te zapisy w praktyce oznaczają jego powolną śmierć.

Kto z PO, kto z PiS?

W prezydium komisji zdrowia rozkład sił nie jest do końca jasny. To znaczy: w pięcioosobowym składzie jest dwóch posłów, którzy głosowali za kontynuowaniem prac nad projektem (Andrzej Sośnierz z PJN i szef komisji Bolesław Piecha z PiS), dwóch, którzy byli przeciwko (Beata Małecka-Libera z PO i Elżbieta Streker–Dembińska z SLD) oraz jeden – Damian Raczkowski z PO, który wstrzymał się od głosu.

Ale w prezydium komisji polityki społecznej i rodziny, nastawienie jej członków do projektu wydaje się być jednoznaczne. Tylko jeden - przedstawiciel PiS Stanisław Szwed - głosował za tym, by Sejm dalej nad nim pracował.

To dlatego jego partyjni koledzy (Jan Dziedziczak i Artur Górski) zaapelowali do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny, by ten zobowiązał obie komisje do jak najszybszego rozpoczęcia prac nad projektem. Trudno jednak sobie wyobrazić, aby tak się stało. Platformie, która zdecyduje o jego losie, nie zależy, by temat aborcji – bardzo wygodny dla PiS – stał się przedmiotem debaty w kampanii wyborczej.

Do końca kadencji tego Sejmu komisje prawie na pewno nie zamkną sprawy, zajmą się tym po wyborach nowi posłowie (projekty obywatelskie nie podlegają zasadzie dyskontynuacji). Te same komisje, które będą pracować nad projektem aborcyjnym, mają zresztą wprawę w odwlekaniu niewygodnych ustaw. W komisjach zdrowia i polityki społecznej i rodziny od jesieni ubiegłego roku tkwią projekty dotyczące in vitro.

Mimo nikłych szans na zmianę przepisów, aborcyjna gorączka coraz mocniej rozpala polityków.

Lewica już krzyczy

Na początku czerwca, czyli jeszcze przed debatą nad aborcją w Sejmie, powstał parlamentarny zespół na rzecz ochrony życia. Za cel stawia sobie podejmowanie działań, które „przyczynią się do prawnej ochrony życia ludzkiego – od poczęcia do naturalnej śmierci”. W jego skład wchodzi 60 posłów i senatorów (przy czym aż 58 z PiS). Przewodniczącym został jeden z autorów apelu do marszałka Schetyny Jan Dziedziczak. Co ciekawe, jedyni członkowie spoza PiS to przedstawiciele PO – Jacek Żalek (wiceprzewodniczący) i Marek Plura.

Po apelu posłów o przyspieszenie prac nad projektem obywatelskim, odezwali się politycy SLD, którzy ogłosili, że zaczynają zbierać podpisy pod własnym projektem – z kolei liberalizującym przepisy antyaborcyjne. Zapewnić ma on prawo do aborcji do 12. tygodnia ciąży (na wniosek kobiety), refundację aborcji i środków antykoncepcyjnych, darmowe badania prenatalne oraz edukację seksualną w szkołach.

Firmujący ten pomysł były minister zdrowia Marek Balicki stwierdził, że skoro tak wielu posłów PO i PSL „zdecydowało się na to, żeby Sejm pracował nad sprawami aborcji jeszcze teraz, w okresie przedwyborczym”, to także SLD apeluje, żeby „nasz projekt był jak najszybciej skierowany do pierwszego czytania”.

Te ruchy oczywiście mobilizują wyborców po obu stronach aborcyjnej barykady. Widać to również na naszym forum, gdzie od kilku dni trwa gorąca dyskusja między zwolennikami, a przeciwnikami restrykcji.

Zdrowy rozsądek zachował na razie prezydent Bronisław Komorowski. Jego zdaniem ani w tej chwili, ani po wyborach, nie znajdzie się w Sejmie większość zdolna zmienić ustawę antyaborcyjną.  - I dobrze, bo ta ustawa w sposób maksymalnie dobry, dostępny politycznie, chroni życie nienarodzone. A jednocześnie nie zmusza ludzi do heroizmu, bo heroizm - także np. urodzenie dziecka z gwałtu czy z kazirodztwa - jest kwestią indywidualnej decyzji ludzi. Nie powinno to być narzucane prawem - stwierdził prezydent.

Zaś jego minister, a zarazem szef PO na Pomorzu, Sławomir Nowak solennie obiecał w TVN24, że o zmianie obecnej ustawy nie może być mowy. - PO jest wiernym strażnikiem kompromisu aborcyjnego i taką deklarację w imieniu Platformy mogę złożyć, że my nie dopuścimy do zmiany obecnej ustawy antyaborcyjnej, dlatego że uważamy ją za mądry i wypracowany bardzo ciężko kompromis - zapewniał Nowak.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną