Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Europa zamyka granice, Polska musi reagować

Granica duńsko - niemiecka. Do niedawna wirtualna, ostatnio bardzo realna. Granica duńsko - niemiecka. Do niedawna wirtualna, ostatnio bardzo realna. Fabian Bimmer/Reuters / Forum
Polska powinna zmobilizować Komisję Europejską do zajęcia jasnego stanowiska – że z nielegalną imigracją trzeba walczyć na granicach zewnętrznych, a zdobycze Schengen należy bezwzględnie chronić – mówi w rozmowie z POLITYKA.PL prof. Dariusz Rosati, były minister spraw zagranicznych.
Dania 5 lipca wprowadziła kontrole celne na swych granicach.Fabian Bimmer/Reuters/Forum Dania 5 lipca wprowadziła kontrole celne na swych granicach.
Prof. Dariusz Rosati, były europoseł i minister spraw zagranicznych w latach 1996-1997.Rafał Siderski/Dziennik/Forum Prof. Dariusz Rosati, były europoseł i minister spraw zagranicznych w latach 1996-1997.

Grzegorz Rzeczkowski: Wrócą szlabany na granice?

Nie wierzę, by mogło do tego dojść. Z dwóch powodów. Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że ogromna ilość Europejczyków jest przeciwna takiemu rozwiązaniu. Te tendencje, które widzimy na przykładzie Danii i Norwegii, to próba uspokojenia części tamtejszej sceny politycznej. Sygnał, mówiący o tym, że jesteśmy gotowi na tego typu działanie, jeśli zajdzie potrzeba. Uważam, że problemy leżące u podstaw decyzji rządów Danii i Norwegii, czyli problem nielegalnej imigracji, powinny dać się opanować w inny sposób. Niezbędne będzie jednak silniejsze zaangażowanie Komisji Europejskiej.

Po drugie - mamy prawo europejskie dotyczące swobodnego przepływu osób, czyli konwencję z Schengen oraz prawo dotyczące wolnego rynku. Musiałaby być mocna podstawa prawna, by na szeroka skalę można było przywrócić kontrole na granicach wewnętrznych. To znacznie utrudniłoby ruch obywateli UE. Nie widzę możliwości, by mogło to nastąpić.

Ale po decyzji Danii i Norwegii o uszczelnieniu granic, idea otwartej Europy zaczyna się chwiać.

Dlatego Komisja Europejska powinna stanowczo przeciwstawić się tego typu praktykom. Jednak najbardziej właściwą odpowiedzią jest uszczelnienie granicy zewnętrznej i stworzenie sprawnego systemu deportacji tych imigrantów, którzy nie mogą pozostać w UE jako uchodźcy. Teraz mamy do czynienia z przerzucaniem problemu z jednego kraju na drugi – Włochy na Francję, Niemcy na Danię itd.

Osobiście jestem rozczarowany niemrawą reakcją Komisji Europejskiej, która ma odpowiednie instrumenty prawne, by problem rozwiązać. Bruksela powinna zaproponować dodatkowe wzmocnienie granic zewnętrznych oraz skuteczniej walczyć z nielegalnymi emigrantami. Teraz kraje UE – widząc bezczynność organów w Brukseli – po prostu uszczelniają swoje granice na własną rękę.

Czy podsycany przez rosnące w siłę partie populistyczne strach przed nielegalną imigracją, który leżał u podstaw tej decyzji jest uzasadniony? Czy nie jest to przejaw odradzającego się nacjonalizmu?

W dużym stopniu są to obawy nieuzasadnione, ale nie można ich ignorować. To obawy o rozpad kulturowy narodów, tworzenie się wyizolowanych gett, rozbicie społeczności na grupy nie mające ze sobą wiele wspólnego, strach przed wzrostem przestępczości. Wielu Europejczyków obawia się ponadto, że ubodzy imigranci nadmiernie obciążają krajowe systemy emerytalne i opieki zdrowotnej. Można powiedzieć, że to bezpodstawny strach, ale jest on realnym zjawiskiem. UE powinna starać się go zwalczyć prowadzeniem sensownej polityki.

Czyli jakiej?

Uważam, że Europa powinna zracjonalizować politykę imigracyjną, niestety nie możemy być tak szlachetni i wspaniałomyślni, jak do tej pory. Co nie oznacza, że mamy przywracać kontrole na granicach wewnętrznych i całkowicie zamykać granice zewnętrzne. Europa potrzebuje imigrantów jako siły roboczej. Potrzebujemy młodych talentów. Ale równocześnie powinniśmy unikać napięć, jakie się tworzą przy napływie dużych fal emigrantów, którzy się nie asymilują, żyją w wyizolowanych grupach, w których kultywują odmienne systemy wartości. To musi rodzić konflikty cywilizacyjne.

Co powinna zrobić Polska jako kraj, który przewodniczy UE, by zapobiec rozprzestrzenianiu się „choroby zamkniętych granic”? Czy w ogóle możemy cokolwiek zrobić? Na razie nasz rząd milczy.

Niewiele można zrobić w tak krótkim czasie, prezydencja trwa zaledwie sześć miesięcy. Powinniśmy zmobilizować Komisję Europejską do zajęcia jasnego stanowiska – że z nielegalną imigracją trzeba walczyć na granicach zewnętrznych, a zdobycze Schengen należy bezwzględnie chronić. Z naszej inicjatywy Komisja powinna także przygotować odpowiednie zmiany prawne mające na celu skuteczniejszą walkę z nielegalną imigracją.

Ochrona prawa do podróżowania i podejmowanie pracy w innych krajach UE leży w naszym interesie, przecież z tego korzystają Polacy. Jest również w interesie Europy, wzmacnia jej konkurencyjność. Z drugiej strony powinniśmy izolować takie poglądy i postawy jak ta, zaprezentowana niedawno przez holenderskiego europosła w Parlamencie Europejskim, który mówił m.in., że Holandia nie chce bezrobotnych Polaków.

Możemy również zainicjować akcję edukacyjną, że imigracja jest potrzebna i że nie ona jest źródłem kłopotów Europy, ale niekonkurencyjne gospodarki oraz rozdęty i źle adresowany system zabezpieczeń społecznych. Trzeba więc skierować uwagę na prawdziwy problem Starego Kontynentu i próbować modernizować europejski model społeczno-gospodarczy. Europejczycy muszą zrozumieć, że globalizacja nie jest zjawiskiem przejściowym i że konkurencja wokoło będzie coraz silniejsza. Oznacza to, że musimy pracować dłużej, więcej inwestować w edukację i innowacje, wspierać przedsiębiorczość , zamiast promować bezczynność. Na to Europy już nie stać, jeśli mamy w ogóle konkurować z resztą świata.

Wracając do kwestii granic - mówi się o wszczęciu przeciwko Danii procedury karnej…

To ostateczność. Taką procedurę można wszcząć, jeśli państwo łamie prawo wspólnotowe. Ale zanim do tego dojdzie, można sięgnąć po cały szereg innych instrumentów, w tym naciski i perswazję, by przekonać państwo do zmiany bezpodstawnej decyzji. Można też szukać kompromisowych rozwiązań.

Gdy w 1995 roku wchodził w życie układ z Schengen, za burtą zostały Wielka Brytania i Irlandia, co dla wielu osób było sporym rozczarowaniem. Dziś o tym, że te kraje miałyby to zrobić w bliskiej przyszłości, w ogóle nie ma mowy, co sprawia, że Europa wciąż jest w jakimś sensie podzielona. Czy w ogóle kiedykolwiek będzie inaczej, przynajmniej pod względem swobodnego przepływu osób?

To nie jest wielki problem. Nie przejmowałbym się za bardzo tym, że Brytyjczycy i Irlandczycy są poza strefą Schengen. Wielka Brytania żyje trochę wspomnieniami przeszłości, to efekt poczucia wielkości z dawnych lat i uzasadnionego przekonania, że mogą być celem dla imigrantów z takich krajów jak Indie czy Pakistan. W Wielkiej Brytanii są duże skupiska Hindusów i Pakistańczyków, poza tym właściwie brak bariery językowej – to sprzyjałoby dużej fali emigracji. Ponadto Wielka Brytania w mniejszym stopniu mogłaby skorzystać z układu Schengen, bo i tak - jako państwo wyspiarskie – musi utrzymać kontrolę na granicach.

Najważniejsza pod względem swobodnego przepływu osób, towarów i usług jest Europa kontynentalna, przy wjeździe do Wielkiej Brytanii można odstać swoje. I tak wcześniej trzeba przepłynąć przez Kanał.

Prof. Dariusz Rosati – były minister spraw zagranicznych w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza, europoseł w latach 2004 – 2009. Wykładowca Szkoły Głównej Handlowej.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną