Są nim uregulowania prawne, które na podstawie obowiązującej Polskę dyrektywy Unii z 2004 r. nakazują rejestrowanie tych preparatów jako leków. Jeśli Urząd Rejestracji, zgodnie z prawem, dopuszcza na rynek preparat homeopatyczny – a unijne prawo stanowi, że procedura rejestracji jest tu maksymalnie uproszczona, nie wymaga w odróżnieniu od innych leków przedstawienia dowodów skuteczności działania – to władze samorządu lekarskiego nie mogą grozić lekarzom karami za ich stosowanie. W obliczu prawa środki homeopatyczne są produktami leczniczymi i przynależą do medycyny oficjalnej, zostają dopuszczone do obrotu na podstawie decyzji kompetentnego organu państwowego, który zrównuje je z innymi lekami.
Naczelna Rada Lekarska będzie odwoływać się od decyzji Urzędu i nałożonej kary w wysokości 50 tys. zł, ale w pierwszej kolejności powinna wystosować do Brukseli pytanie, dlaczego w ogóle obowiązuje ta dyrektywa, która dezorientuje pacjentów. Gdy w Urzędzie Rejestracji, sejmowej komisji zdrowia oraz Ministerstwie Zdrowia dopytywałem, dlaczego nasze prawo farmaceutyczne jest tak łaskawe dla homeopatii, wszyscy rozkładali ręce: być może jest ona nic niewarta (wszak leczy substancjami tak rozcieńczonymi, że ich zawartość w granulkach z cukrem jest zerowa lub bliska zeru), ale unijne zasady musimy respektować. Żadne badania nie dowiodły skuteczności tych paramedykamentów, a mimo to na opakowaniach nie ma informacji (co również reguluje odpowiednia dyrektywa z Brukseli), że są to produkty o niepotwierdzonej naukowo skuteczności leczniczej. Skoro na opakowaniach papierosów trzeba umieszczać odpowiednie ostrzeżenia, taka informacja dla chorych kupujących środki homeopatyczne byłaby ze wszech miar pożądana.