Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Z Układem przez wieki

Neron patrzący na płonący Rzym - rycina z XIX w. Neron patrzący na płonący Rzym - rycina z XIX w. Getty Images/Flash Press Media
Sztuczna mgła w Smoleńsku. Tajny rząd światowy w Davos. Anders Breivik jako rosyjski agent, który miał zdestabilizować Norwegię – głównego w Europie konkurenta Rosji w dostawach ropy i gazu. Teorie spiskowe kwitną.
Francuska afera Dreyfussa - klasyczny przykład polowania na czarownice w obliczu niespodziewanej klęski.Corbis Francuska afera Dreyfussa - klasyczny przykład polowania na czarownice w obliczu niespodziewanej klęski.
Francuski Wielki Terror napędzała wizja spisku przeciw republice. Architekt Wielkiego Terroru, Maksymilian Robespierre sam również zginął na gilotynie.Wikipedia Francuski Wielki Terror napędzała wizja spisku przeciw republice. Architekt Wielkiego Terroru, Maksymilian Robespierre sam również zginął na gilotynie.

A u nas? Uzurpator w Belwederze! Agenci obcych służb pociągają za sznurki. A Kaszub zmienia Polskę w niemiecko-rosyjskie kondominium. Nic nowego. Elementy teorii spiskowych – na przykład, że to Neron podpalił Rzym – pojawiały się już w starożytności.

Dopóki człowiek był przekonany, że to Bóg kieruje jego losem, dopóty z pokorą przyjmował zrządzenia losu. Chyba że uwierzył, iż słudzy Szatana spowodowali pomór czy pożogę. Jeśli czarownica może rzucić urok na bogobojną rodzinę, rozumowano w XIV w., to dlaczego Żydzi nie mieliby zatruć studni, by spowodować Czarną Śmierć, a kacerze niszczyć prawdziwej wiary? W średniowieczu pogromy i masakry były częścią rzeczywistości magicznej, w której siły nadprzyrodzone kierowały ludzkim działaniem.

Jednak nowożytna spiskowa wizja rzeczywistości jest nieprawym dzieckiem oświecenia. Skoro człowiek bierze w swe ręce losy świata, to przecież ktoś musi być winien nieszczęść i katastrof, które spotykają poczciwych ludzi. Jeśli nie Szatan, to źli ludzie, wywrotowcy, spiskowcy, zdrajcy i agenci obcych mocarstw.

Jedną z pierwszych teorii spiskowych zastosowała podobno w walce o władzę pod koniec XVI w. królowa angielska. Gdy jezuici przedostali się do Anglii, by przywracać katolicyzm, Elżbieta poleciła torturami wymusić na nich zeznania, że planowali ją zamordować, a parlament wysadzić w powietrze. „Papieski spisek” był wyssany z palca, ale pozwolił zlikwidować opozycję. Dopiero sto lat później – po Wspaniałej Rewolucji 1688–89 r. (zwycięska walka o ustrój parlamentarny w Anglii, wywołana dążeniami Jakuba II do wprowadzenia rządów absolutnych i przywrócenia katolicyzmu) – przeciwników politycznych uznano za lojalną Opozycję Jej Królewskiej Mości. I od tego czasu teorie spiskowe mają w Anglii znaczenie marginalne.

Inaczej we Francji. Przyczyn wybuchu rewolucji 1789 r. konserwatyści doszukiwali się w knowaniach tajnych związków – masonów i iluminatów, choć tych drugich była we Francji garstka. Z kolei republikanie twierdzili, że król i arystokraci chcieli zainscenizować plagę głodu, by w ten sposób obalić popularnego wśród ludu ministra, który nalegał na zwołanie Stanów Generalnych.

W 1793 r. wizja sterowanego z Wiednia i Rzymu spisku przeciwko republice napędzała wielki terror. Po czym również podejrzenie o spisek kosztowało głowę przywódcę jakobinów. Robespierre’a ścięto za to, że krwawą łaźnię rozpętał jakoby na polecenie zagranicznych wrogów rewolucji – by wykrwawiona Francja stała się łatwym łupem interwentów.

Po upadku rewolucji i Napoleona spiskowy wzorzec pozostał w mocy – z odwróconymi znakami. Teraz nie knowania jezuitów i arystokratów, lecz studenckie tajne związki, republikańscy demagodzy i demokraci domagający się wolności słowa byli uznawani za zagrożenie naturalnego porządku chronionego przez tajną policję państw Świętego Przymierza.

Nic tak nie scala państwa narodowego jak wyrazisty wróg. Zagrożenie zewnętrzne i wewnętrzne. Po zjednoczeniu Niemiec w wojnach z Austrią, Danią i Francją Bismarck z premedytacją rozpętał Kulturkampf, przeciwko katolikom jako agentom Watykanu oraz socjalistom jako „pozbawionym ojczyzny” rzecznikom proletariackiego internacjonalizmu. Wojenny patriotyzm miał być podstawą niemieckiej tożsamości.

Podatnym gruntem dla teorii spiskowych są jednak narodowe niepowodzenia i klęski wojenne. Szukanie winnych zmienia się w polowanie na czarownice, ściganie zdrajców i sprawców nieszczęścia. Dopiero pod koniec XIX w. tradycyjny chrześcijański antyjudaizm przeradza się w antysemicką histerię. A asymilację przedstawiano jako spisek, którego celem jest „zażydzanie chrześcijaństwa”. Po klęsce w 1871 r. w wojnie z Niemcami polityczny antysemityzm staje się we Francji programem doprowadzającym do afery Dreyfussa.

Podobnie w Rosji po klęsce w wojnie japońskiej. W 1905 r., aby odwrócić uwagę od rzeczywistych winnych klęski, carska ochrana spreparowała „Protokoły Mędrców Syjonu” – rzekomy tajny żydowski plan zawładnięcia światem. Czarnosecinne pogromy Żydów wygasiły rewolucyjny ferment w imperium.

W Niemczech paranoiczne ideologie spiskowe wybuchły po klęsce w I wojnie światowej. Prawica obwiniała o nią pacyfistów, którzy wywołując w listopadzie 1918 r. rewolucję, jakoby wbili nóż w plecy niezwyciężonej rzekomo armii niemieckiej, po czym podpisali haniebny traktat wersalski. Demonicznym, bo rasowym, wrogiem stali się Żydzi, którzy – jak powtarzając tezy „Protokołów” wywodził Hitler – wzięli Niemcy w kleszcze. Z jednej strony żydowscy bolszewicy, a z drugiej – żydowscy plutokraci, których agentami w czasie II wojny byli według niego Churchill i Roosevelt. Planowe ludobójstwo Żydów było – jak tłumaczył w 1943 r. w Poznaniu Himmler – zabiegiem chirurgicznym, usunięciem raka ze zdrowej narodowej tkanki.

Również Stalin rozpętał wielki terror lat 1934–39, posługując się spiskową wizją rzeczywistości. Swych konkurentów oskarżał o działalność agenturalną, do której – po torturach – niemal wszyscy się przyznawali. Historycy idei nie są zgodni, na ile marksizm zawiera elementy ideologii spiskowej, natomiast nie mają wątpliwości, że nie brak ich w leninowskiej teorii imperializmu. Wytyczne III Międzynarodówki wyraźnie mówiły, że „agenci kapitału monopolistycznego”, pod płaszczem Ligi Narodów i demokracji parlamentarnej, mobilizują system kapitalistyczny przeciwko rewolucji proletariackiej.

Ideologii spiskowej podporządkowana była także historiografia enerdowska, sprowadzająca przejęcie władzy przez Hitlera wyłącznie do finansowego wsparcia NSDAP przez niemieckich kapitalistów. Pomijano kryzys światowy, szok traktatu wersalskiego, wsparcie nazistów przez miliony robotników i zwalczanie Republiki Weimarskiej także przez komunistów.

Spiskowa wizja świata to kwestia niemal religijnej wiary, że rzeczywistość można poddać centralnemu sterowaniu przez tajemnicze siły, tajne związki, mafijne powiązania i służby specjalne czy nawet tajemniczy nieformalny rząd światowy.

Nauka – wobec skomplikowanych wzajemnych społecznych, gospodarczych i politycznych uzależnień we współczesnym świecie – wyklucza jednoprzyczynowy mechanizm dziejów. Proponuje hipotezy, teoretyczne modele. I wyraźnie mówi, że podsuwa jedynie interpretacje warunkowe, bo są sprawy, których już nie da się wyjaśnić – z braku dowodów i świadków.

Konspiratorzy – jak wskazuje łacińska nazwa con spiro – to ci, którzy razem oddychają, czyli szepczą między sobą. Spiskowiec nie jest zatem samotnym rewolwerowcem. Ma ukrytych mocodawców. Ich cele są zbrodnicze i haniebne – morderstwo, przewrót, rozbicie uświęconego ładu. Są tym groźniejsi, że mają powiązania z zagranicą i realizują cudze interesy. Trzeba więc ich zdemaskować i zniszczyć, by nam więcej nie szkodzili.

Hipotezy spiskowe redukują złożoność świata. Nieprzenikniony splot uwarunkowań sprowadzają do kilku znanych zjawisk.

Społeczeństwa demokratyczne, żyjące w warunkach pluralizmu politycznego, lepiej wykształcone i poinformowane o skomplikowanych mechanizmach społecznych, gospodarczych i politycznych, w zasadzie powinny być mniej podatne na ideologie spiskowe. A jednak, jak dowodzą James McConnachie i Robin Tudge, autorzy 500-stronicowej dokumentacji „Conspiracy theories” (2008 r.), również w zracjonalizowanych, technicznych i demokratycznych Stanach Zjednoczonych ideologie i mity spiskowe kwitną na tyle, że już w latach 60. pisano o paranoicznym stylu amerykańskiej kultury politycznej.

Szczególną pożywką amerykańskich mitów spiskowych są niewyjaśnione do końca okoliczności politycznych zamachów na braci Kennedych czy Martina Luthera Kinga, śmierci Marilyn Monroe, ale również poczucie nieprzejrzystości systemu politycznego, samowoli tajnych służb – CIA, FBI, organizacji mafijnych, lobbystów, kompleksu przemysłowo-zbrojeniowego. A także rzeczywistych wpływów nieformalnych stowarzyszeń, jak kalifornijskie Bohemian Grove, gdzie „górne dwa tysiące” amerykańskiej gospodarki i polityki rozdaje karty – kreuje przyszłych prezydentów i przyklepuje rządowe zamówienia.

Według psychologów, człowiek czuje się egzystencjalnie zagrożony, gdy nie rozumie, a więc nie kontroluje sytuacji, w której się znalazł. Niska samoocena czyni go wtedy podatnym na zabobony i teorie spiskowe. Stara się dostrzegać wzorce i powiązania nawet tam, gdzie ich nie ma, lub kojarzyć rytuały z realną sytuacją. Za pomocą „mentalnych łamańców” stwarza sobie ład wyobrażony. Tworzy struktury, które pozwalają lepiej zrozumieć sytuację i przewidzieć przyszły rozwój. Widzi wzorce i powiązania, które mogą nie istnieć, ale dają poczucie, że świat jest co prawda groźny, ale uporządkowany. Przy utracie kontroli podsuwane proste związki i rozwiązania są przyjmowane z wdzięcznością.

Kłopot w tym, że o ile w teorii hipotezę spiskową łatwo odróżnić od mitu, o tyle w praktyce jest to już jednak trudniejsze. Twierdzenie Davida Ickesa, że Ziemianami sterują z zaświatów monstrualne gady, łatwo włożyć między bajki i wykorzystać w popkulturze jako tworzywo powieści fantasy, ale okoliczności zamachu na Kennedy’ego czy Jana Pawła II aż się proszą o spiskowe hipotezy, które przecież – wbrew oficjalnym raportom o wyłącznym sprawstwie Lee Oswalda czy Ali Agcy – mogą być prawdziwe. Problem w tym, że dopóki nie ma twardych dowodów, alternatywne scenariusze są równie dziurawe jak oficjalne raporty.

Ale co jest dowodem? Mistrzowie poszlakowej scholastyki wywodzą, że zarówno prezydent Roosevelt wiedział, że Japończycy zaatakują Pearl Harbor, jak George W. Bush, że Al-Kaida zaatakuje 11 września 2001 r. Jednak obaj nie zapobiegli katastrofie, by Amerykanie mieli motywację do wojny. Bez jednoznacznych dowodów takich tez niepodobna wszakże zweryfikować. Pozostają kwestią wiary. Tak samo jak u nas przekonanie, że katastrofę smoleńską wywołali Rosjanie, a pomógł im w tym Tusk.

Podstawą spiskowej wizji rzeczywistości jest fundamentalna nieufność. Rząd ukrywa fakty, a prasa kłamie. To bracia Kennedy zamordowali Marilyn Monroe, bo chciała wygadać tajemnice, które jej opowiadali w łóżku. A jeśli nie oni, to CIA albo mafia. Neil Armstrong wcale nie był na Księżycu. Wszystko zainscenizowano w studiu telewizyjnym, dowodem rozstrzelone cienie na podejrzanie ostrych zdjęciach.

Spiskowe hipotezy są też przedmiotem interpelacji parlamentarnych. Czy ekipa Reagana dogadała się przed wyborami w 1980 r. z Chomeinim, że rząd irański wypuści amerykańskich zakładników dopiero po wyborach w USA? Komisja śledcza niczego nie wykazała. Ale kto chce, ten wierzy.

Paranoiczne wizje historii łatwo powstają w społecznościach niepewnych siebie, pełnych kompleksów i poczucia zagrożenia. W świecie islamskim pozwalają wytłumaczyć sobie niepowodzenia w czasach nowożytnych. Mimo że nie brak w Koranie fragmentów antyjudaistycznych, znawcy islamu twierdzą, że współczesny antysemityzm islamski jest importem europejskim jako konsekwencja upokorzenia przez kolonializm i klęski w wojnach z Izraelem. Islamskie teorie spiskowe łączą się zwykle z negowaniem Holocaustu, który jakoby został wymyślony przez Izrael, by uzasadnić okupację Palestyny, oraz w twierdzeniu, że Żydzi w dążeniu do zawładnięcia światem wymyślili socjalizm, komunizm, demokrację i prawa człowieka – w ten sposób otwarcie sięga się do „Protokołów Mędrców Syjonu”.

Spiskowa wizja świata opiera się na czarno-białej matrycy Zła i Dobra oraz odwiecznych archetypach odsłonięcia tajemnicy, ujawnienia i ukarania Złego. To, że się to nie udaje, jedynie potwierdza rzekomą jego potęgę i skłania do szukania dalszych kozłów ofiarnych, tak że spiskowy obraz świata wciąż się odnawia, co staje się niewyczerpanym tworzywem dla literatury. Czytelnik – czy widz – wraz z bohaterem coraz głębiej wnika w tajemnicę przerażającego spisku, jego życie jest zagrożone przez ponure tajne związki. Po czym jednak udaje mu się przywrócić światu harmonię przedustawną. Taki jest schemat powieści Dana Browna, przenoszących do literatury sensacyjnej teorie spiskowe, związane z historią Kościoła i początkami chrześcijaństwa. Podobnie zbudowane są tysiące powieści sensacyjnych z życia tajnych służb, mafii, tajnych stowarzyszeń. Również literatura poważna w spiskowych teoriach widzi dobre tworzywo: Dostojewski, Conrad, Eco, DeLillo.

Teorie spiskowe są niewyczerpane. Lady Diana padła ofiarą zamachu ukartowanego przez pałac Buckingham. Jan Paweł I został zamordowany przez mroczne siły w Watykanie, ponieważ chciał ujawnić szalbierstwa Banco Ambrosiano. Autorem dramatów Szekspira był Christopher Marlowe, który nie został zamordowany w bójce, lecz upozorował swą śmierć, by – będąc ateistą i szpiegiem – przybrać nową tożsamość... Zamach w Sarajewie był spiskiem – tyle że austriackim, bo serbski minister powiadomił Wiedeń o zamachu, ale Austria chciała krótkiej wojny z małą Serbią. Elvis współpracował z CIA, a prawdziwy Paul McCartney zginął w 1965 r., a ten, co teraz się obija po estradach, to tylko sobowtór. Kto ma oczy do patrzenia, łatwo to odszyfruje z okładek albumów „Abbey Road” i „Sgt. Pepper’s...”.

Spiskowym teoriom nie ma końca. A na „Protokoły...” i „Mein Kampf” naszych czasów zakrawa chyba 1500-stronicowa paranoja „Europejskiej deklaracji niepodległości” norweskiego mordercy Breivika. Z pewnym zakłopotaniem rozpoznają się w niej rycerze „rewolucji konserwatywnej”, zbierający się pod skrzydłami prawicowego populizmu Haidera, Le Pena czy Wildersa. Nie tylko Breivik widzi zagrożenie dla europejskiej tożsamości – chrześcijańskiej i patriarchalnej – w spisku liberałów spod znaku „kulturowego marksizmu”. Ale tylko on potraktował prawicowy blekot równie serio jak 10 lat temu Atta „świętą wojnę” Osamy ibn Ladena. Breivik i Atta w jednym stoją domu. Dwaj wojownicy wyssanej z palca wizji świata opanowanego rzekomo przez imperium zła, które tylko rewolucyjna masakra może pokonać.

Polityka 33.2011 (2820) z dnia 09.08.2011; Esej; s. 33
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną