Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dekada na pasku

Dziesięć lat z TVN 24

TVN 24 ma rozpoznawalne logo i kilka znanych celebrycko - dziennikarskich „twarzy”. TVN 24 ma rozpoznawalne logo i kilka znanych celebrycko - dziennikarskich „twarzy”. Łukasz Jóźwiak / Reporter
Stacja TVN24 ma dokładnie 10 lat i w tym czasie niemal usunęła w cień parlament jako miejsce debaty. Zmieniła polską politykę – na dobre i na złe.
Warszawska siedziba TVN. Stąd nadaje swój program TVN 24.Krzysztof Kryński/Forum Warszawska siedziba TVN. Stąd nadaje swój program TVN 24.
Technologiczna duma szefów TVN 24, czyli jedno z najnowocześniejszych w Polsce studiów.Krzysztof Dubiel/TVN24 Technologiczna duma szefów TVN 24, czyli jedno z najnowocześniejszych w Polsce studiów.

Kiedy 9 sierpnia 2001 r. ruszyła całodobowa stacja TVN24, od razu zmieniła istniejący ład medialny, bazujący dotąd na informacyjnych „mszach” w wieczornym paśmie. Przedsięwzięcie uznawano jednak za niepewne, niemal awanturnicze. Adam Pieczyński, dyrektor stacji, mówi, że ówczesny zagraniczny udziałowiec TVN nie chciał w nie włożyć własnych pieniędzy, nie wierząc, że w kraju rozmiarów Polski jest rynek na całodobową telewizję wyłącznie informacyjną; w efekcie zainwestowali tylko Mariusz Walter i Jan Wejchert. – Rzeczywiście, przez pierwsze pół roku nic nie wskazywało na to, że się uda, mieliśmy ogromne problemy z dystrybucją, stacja do dzisiaj jest dostępna tylko drogą kablową i satelitarną. Ale ich sieć się tak rozwinęła, że docieramy już do 60 proc. gospodarstw, do których można dotrzeć. W 2003 r. osiągnęliśmy stan równowagi przychodów i wydatków, a teraz zarabiamy dużo więcej, niż wydajemy. Myślę, że nawet po ewentualnych zmianach właścicielskich nikt nie będzie chciał ingerować w tak sformatowany i prosperujący produkt – podkreśla Pieczyński.

11 września na początek

W sukurs nowej stacji – ledwie miesiąc po jej debiucie – przyszło megawydarzenie, czyli atak Al-Kaidy na amerykańskie wieżowce. Kto mógł, przełączał się na TVN24, żeby minuta po minucie śledzić przebieg nieprawdopodobnej, tragicznej i przykuwającej historii. Wtedy stało się jasne, że oto pojawiła się nowa jakość, że niczym nieskrępowana opowieść ma oczywistą przewagę nad sztywnymi godzinami lakonicznych serwisów w innych stacjach. To była też wielka promocja nowej stacji i jej pierwszej gwiazdy – Justyny Pochanke. Potem, w 2002 r., przyszła afera Rywina, też świetnie nadająca się na długie story.

Skoki oglądalności przyniosły także wizyta Jana Pawła II w 2002 r., śmierć Michaela Jacksona w 2009 r., tragiczny wypadek Bronisława Geremka rok wcześniej, wreszcie powódź w 2010 r., którą stacja przedstawiała z imponującą dokładnością, korzystając z helikoptera (ma go od 2007 r.). Ale największe zainteresowanie stacja budziła w 2007 r. podczas przesilenia rządowego i decyzji o przyspieszonych wyborach oraz, naturalnie, po katastrofie smoleńskiej.

TVN24 wprowadziła styl przypominający BBC World, ale choć wzorowana na zachodnim formacie, jest to jednak stacja bardzo polska, skoncentrowana na wydarzeniach w kraju – mówi prof. Wiesław Godzic, miedioznawca. – Interesują ją głównie wydarzenia sensacyjne, ale nie tabloidowe, przede wszystkim jednak wydarzenia polityczne, co czyni ją silnie warszawocentryczną. To dla niej pewien balast. Jest TVN24 niewątpliwie królestwem powtórzeń i zapętlonych relacji i oglądać jej ciągle nie sposób, choć są i tacy, którzy oglądają. Stacja wykształciła własny styl debaty publicznej, który bardzo łatwo odróżnić od stylu konkurencji, jest on mocny, czasem krwisty.

Ale wielkie zdarzenia kontrastowały z długimi okresami letargu, kiedy istotnych informacji było po prostu za mało, aby wypełnić codziennie wiele godzin programu. Słynny, najpierw czerwony, potem żółty pasek z napisem „pilne” na dole ekranu zaczął przynosić wieści z innych gatunkowo półek. W weekendy można tam było znaleźć informację o każdym większym wypadku drogowym, pożarze, utonięciu czy zerwanym przez wiatr dachu, czyli wiadomości, które kiedyś nie wykraczały poza poziom lokalnej prasy.

Pewnej zimowej niedzieli całodzienną sensacją był przekrzywiony komin, spod którego coraz bardziej zmarznięta reporterka przekazywała bardzo podobne wiadomości, a stacja starała się przekonać widzów, że komin grozi zawaleniem. Bo TVN24 zastosował swój drugi chwyt: redefinicję informacji. Czyli nie tylko pokazujemy ważne – w obiektywnej, ogólnopolskiej skali – wydarzenia, ale coś jest ważne, ponieważ my to pokazujemy. Z latami przekaz stacji stawał się bardziej emocjonalny, nakierowany na jednostkowe zdarzenia, nastawiony na pokazywanie rozmaitych historii przez ludzi, w sporej mierze z prowincji. Ta miękka tabloidyzacja miała zapewne służyć zbliżeniu stacji, uważanej za inteligencką i wielkomiejską, do „zwykłych ludzi”.

Polityka w trybie live

Ale głównym żywiołem TVN24 była zawsze polityka. To w tej dziedzinie stacja zamieszała najbardziej. Po jej powstaniu – a potem po wejściu na rynek konkurencyjnych stacji: Polsat News (pojawiła się na antenie w 2008 r.), TVP Info (powstała rok wcześniej) – wydarzenia polityczne zaczęły wypełniać program już od rana. Stacja odkryła, że długie godziny nadawania – wobec ciągłego deficytu atrakcyjnych newsów – najłatwiej wypełnią politycy, zawsze gotowi do walki i sporu. Zauważa to także Justyna Pochanke: – Przed powstaniem TVN24 konferencja prasowa z udziałem premiera, prezydenta czy któregoś z ministrów była medialnym rarytasem, sygnałem, że jest coś naprawdę istotnego do przekazania i wszyscy nadstawiali wtedy ucha. W tej chwili konferencje zwołuje się mniej więcej raz na godzinę.

Wyraźnie zmalała rola obrad plenarnych Sejmu, gdzie posłowie muszą jednak czasami mówić o szczegółach niszowych ustaw. Wymiana emocji, a więc czysta polityka i ideologia, odsączona od szczegółów legislacji, przeniosła się do studia TVN24, a także na owe niezliczone konferencje prasowe, które stacja transmituje. – Ale już nie wszystkie – mówi Adam Pieczyński. A na zarzut, że mało w programach TVN24 meritum, dużo zaś emocji, odpowiada: – Politycy zawsze mogą mówić merytorycznie. Czy ludzie mają poznawać tylko świat ludzi mądrych i grzecznych, czy mamy pokazywać obraz ocenzurowany, a tym samym zafałszowany? Grzegorz Miecugow, dziennikarz TVN24, dostrzega, iż prowadzący rozmowy w studiu często podgrzewają atmosferę, kreują napięcie już przez sam dobór gości. – Należy jednak pamiętać, że jesteśmy stacją komercyjną – odpowiadamy na zapotrzebowanie widza. Ja sam od pewnego czasu nie rozmawiam z politykami, bo z góry wiem, co powiedzą, są coraz słabszej jakości, po co więc zadawać pytania? Jeszcze 56 lat temu mogli mnie czymś zaskoczyć, dziś niestety nie.

Polityka toczy się przed kamerami, w trybie live. Politycy się do tego dostosowali. Wejście na rynek TVN24 nastąpiło w tym samym roku, co początek finansowania partii politycznych z budżetu państwa, dało to ugrupowaniom środki na PR, na happeningi i eventy. Od zeszłej dekady mamy też do czynienia z rozkwitem internetowych portali (TVN24 założył własny w 2007 r.). Razem utworzyła się sprzęgnięta, audiowizualna machina, która odmieniła wizerunek polskiej polityki, coraz bardziej nakierowanej na obrazy, skojarzeniowe memy i telenowelową narrację.

Przed wejściem na rynek TVN24 politycy musieli czekać do wieczornych wydań serwisów, aby ich wypowiedź padła, i do następnego dnia, aby ktoś zareplikował – mówi Miecugow. – Teraz wypowiedź spotyka się z odpowiedzią w ciągu najdalej kilku godzin, a chwilę później z komentarzem, a jeszcze za moment z odpowiedzią autora pierwotnej tezy. To bardzo przyspieszyło życie polityczne, politycy stali się jednocześnie jego twórcami i tworzywem. Nie jestem wcale pewien, czy to dobre zjawisko.

Dotąd między politykiem a odbiorcą był filtr w postaci dziennikarza, który redagując przekaz decydował o jego formie i treści, dokonywał merytorycznego skrótu do rzeczy najważniejszych, także przez ograniczenia czasowe w dotychczasowych formatach telewizyjnych. Stacje informacyjne, mając problem odwrotny, czyli nadmiar czasu w stosunku do wartości zdarzeń, pozwalają, aby treści polityczne wlewały się w proste programowe formy w zasadzie bez filtra i obróbki. Polityka zostaje zredukowana do zwykłego, codziennego dziania się.

Konkurencja coraz mniej w tyle

Cechą politycznego show jest także równouprawnienie wszystkich aktorów, spłaszczenie hierarchii osób i źródeł. Wszystkie prawdy i nieprawdy są przedstawione do swobodnego wyboru. Można sobie raczej wybrać opinię, niż ją wyrobić. W konsekwencji dokonuje się spłycenie przekazu. Masowe media zapewne słusznie przyjęły, że masowy widz także od politycznego show oczekuje przede wszystkim rozrywki. Specjaliści już dawno wyliczyli, że czas skupienia widza na jednym przekazie sięga od 30 sekund do 2 minut, potem musi dostać coś nowego. Pomijane jest więc to, czego nie da się opowiedzieć szybko i prosto. A prawdziwa materia państwa i gospodarki jest zazwyczaj bardzo skomplikowana.

Można więc postawić hipotezę, że zradykalizowanie się klasy politycznej było jakąś odpowiedzią na nowe formy przekazu, gdzie news musi się zmieścić w jednym zdaniu na portalu i na pasku ekranu. Odkrycie, że opinia może być równie atrakcyjną informacją jak fakt, prowadziło do oczywistego wniosku, że im ostrzejszy pogląd, tym ciekawszym staje się newsem. Stacja na szeroką skalę wprowadziła drugi stopień tego chwytu: opinie o opiniach. Dziennikarz pyta na przykład polityka: „panie pośle, poseł X powiedział, że pan kłamie, co pan na to?”. W efekcie tworzy się sfera faktopodobna, przestrzeń medialna jest wypełniona komentarzami i glossami do nich, a wszystko to sprawia wrażenie całkiem realnej i samowystarczalnej rzeczywistości. Konflikt karmi się sobą. – W jakimś stopniu na pewno jesteśmy akuszerami takiej sytuacji, ale udział akuszerki w porodzie jest ograniczony – metaforycznie odpowiada na zarzut podkręcania rozmów z politykami Andrzej Morozowski z TVN24. – Jak każda akuszerka cieszymy się, gdy dziecko jest zdrowe i dorodne, a głośny krzyk jest tego najlepszym objawem.

Zresztą sam TVN24 też wzbudza polityczne emocje. W 2008 r. przez siedem miesięcy stacja była bojkotowana przez PiS za „brak obiektywizmu dziennikarskiego”, prawica permanentnie zarzuca jej sprzyjanie opcji lewicowo-liberalnej, wspieranie Platformy, a program „Szkło kontaktowe”, dość w sumie senny i umiarkowanie zabawny, urasta w tej optyce do czołowego instrumentu indoktrynacji przez obecną władzę. Ale to narzucone „uwikłanie” stacji wyraźnie nie szkodzi, przeciwnie, pokazuje jej wagę. Politycy, po dąsach, w końcu się przepraszają, a o powrocie polityków PiS do TVN24 zdecydował aż Komitet Polityczny tej partii. Poseł Suski z PiS, którego skarga na potraktowanie w stacji doprowadziła do bojkotu, do TVN24 nie jest od tego czasu zapraszany. Za to kilka tygodni temu pojawił się tam Jarosław Kaczyński, wcześniej także omijający tę stację.

Presja na poróżnienie

Mimo że powstały inne całodobowe stacje informacyjne, wciąż nie mogą się równać z TVN24 w sugestywności przekazu i umiejętnym nadawaniu rangi wydarzeniom. Ale z drugiej strony, przez ostatni rok oglądalność TVN24 nieco spadła, zaś robiący redaktorskie postępy Polsat News powiększył publiczność, wciąż jednak ma jej ponad trzykrotnie mniej od rywala (szefowie TVN24 uważają, że konkurencja za bardzo ich kopiuje). Średnia oglądalność TVN24 w lipcu 2011 r. wyniosła ponad 187 tys. osób wobec 223 tys. w lipcu zeszłego roku. Ale to wynik uśredniony, poszczególne programy mają ponadpółmilionową widownię, wieczorem kanał ogląda 600–800 tys. widzów, a w ciągu całego dnia kontakt ze stacją ma ponad 4 mln osób.

Kierownictwo stacji (zatrudniającej dziś ok. 350 osób) chce teraz jeszcze bardziej stawiać na współpracę w zdobywaniu informacji z widzami i internautami, ale „w sposób rozsądny i redagowany”. Pieczyński uważa, że współczesna technika pozwala na demokratyzację mediów (czyli wchłanianie informacji nadsyłanych przez widzów) bez wpuszczania jednocześnie „rynsztoku dezinformacji, teorii spiskowych i treści obraźliwych”.

Wielu dotychczasowych widzów TVN24 stwierdza prywatnie, że często nie może już nerwowo znieść poziomu emocji i brutalności niektórych rozmów w tej stacji. Że niedawna rozmowa Moniki Olejnik z Beatą Kempą, z przekrzykiwaniem się i słowotokiem posłanki PiS, była tu jakimś przełomowym momentem. Politycy zaś nauczyli się korzystać z tego przekaźnika i coraz częściej wygłaszają „przekazy dnia”, podsyłane z partyjnych sztabów. Poza wymianą nieuprzejmości dyskusja we właściwym tego słowa znaczeniu bywa szczątkowa, ogranicza się do agresywnych oświadczeń. Ogląda się właściwie, od 2005 r., stan wojny, a stacja jej jakoś specjalnie nie moderuje. Sami politycy sugerują, że wyczuwają w TVN24, jak nigdzie indziej, niewypowiedzianą presję na poróżnienie się, pokłócenie.

Zapewniam tą drogą polityków, że nie muszą się kłócić, a mimo to będą zapraszani – deklaruje Pieczyński. – Zresztą nie sama kłótnia jest zła, ale brak tolerancji, nienawiść, swoiste wykluczanie jednego rozmówcy przez drugiego, pozbawianie go prawa do bycia dobrym Polakiem, patriotą czy po prostu uczciwym człowiekiem; na to nie pozwolę. Według Pieczyńskiego, skrajnym przykładem było niedawne spotkanie w studiu posłów Szejnfelda i Brudzińskiego, którzy krzyczeli na siebie, wymachiwali rękami. Potem Pieczyński rozmawiał z prowadzącym „dyskusję” Maciejem Knapikiem i dał mu prawo do przerwania programu w podobnych przypadkach.

Oczywiście często sadza się naprzeciwko siebie gości z dwóch stron barykady, z tym że należy pamiętać, iż to oni tę barykadę zbudowali. My ją, rzecz jasna, pokazujemy, niektórzy powiedzą pewnie, że dostawiamy tam własne cegły. W ręce swoich gości Jarosława Kaczyńskiego, Jacka Kurskiego czy Stefana Niesiołowskiego nie wcisnę gołąbka pokoju, jeśli oni tego nie zechcą. Są dorosłymi, świadomymi ludźmi – mówi Justyna Pochanke.

Pomimo narzekań, że stacja sprzyja tabloidyzacji polityki, że sztucznie podgrzewa i wyolbrzymia konflikty, dla części publiczności, ponadprzeciętnie zainteresowanej polityką, kanał ten stał się trochę narkotykiem: nie zawsze wychodzi na zdrowie, ale trudno się bez niego obejść. A polityka i tak już nie wróci do epoki sprzed TVN24.

Politycy o TVN24

Zbigniew Girzyński (PiS)

TVN24 kreuje rzeczywistość zgodną z mainstreamową linią polityczną. Generalnie jest to stacja pro-PO i anty-PiS, choć poziom natężenia tych tendencji jest różny w różnych programach: silniejszy w programach informacyjnych i słabszy w typu „Kawa na ławę”. Nie czuję się jednak przez TVN 24 pokrzywdzony. Przedstawić tam swoje poglądy może każdy, kto to potrafi.

Eugeniusz Kłopotek (PSL)

Odkąd TVN24 pojawił się na polskim rynku, świat polityki jest przekonany, że bez mediów istnieć nie może. Niestety, coraz częściej odnoszę wrażenie, że biorę udział w polityczno-medialnym cyrku. Redaktorzy telewizyjni starają się, żeby między ich gośćmi iskrzyło, by doprowadzić do spięcia, a politycy im w tym pomagają: nie są szczerzy i podbarwiają swoje poglądy.

Tadeusz Cymański (PiS)

TVN24 zaprasza i gości polityków od prawa do lewa, ale mam wrażenie, że ta debata dzieje się niejako obok problemów życia codziennego. TVN24 jest stacją komercyjną, najważniejsza jest więc dla jej twórców oglądalność. Stąd pewna asymetria, przerost formy nad treścią.

Tadeusz Iwiński (SLD)

O ile twórcy kanału Polsat News starają się zachować jak największy obiektywizm, to TVN24 najbardziej zbliżona jest ideowo do Platformy Obywatelskiej i silnie współkreuje rzeczywistość (choć ostatnio dostrzegam próby przywrócenia jej większego obiektywizmu). Wpływ TVN24 na polską debatę polityczną jest jednak ogromny; nawet w trakcie audycji radiowych uczestnicy często oglądają TVN24, by nie umknęło im coś ważnego.

Stefan Niesiołowski (PO)

Stacja prezentuje poglądy różnych opcji i wszystkich stron sporu, co odróżnia ją od ordynarnych propagandówek pokroju TV Trwam, „Rzeczpospolitej”, „Gazety Polskiej” czy Radia Maryja. Jest ona pełnoprawnym uczestnikiem debaty publicznej, choć poziom tej debaty na całym świecie jest niski. Trudno tu mówić o winie TVN24, choć nieustanny brak czasu nie sprzyja merytorycznej dyskusji (ciężko np. wypowiedzieć się o Powstaniu Warszawskim w 15 sekund). Zresztą poziom odbiorcy także się obniża.

Elżbieta Jakubiak (PJN)

TVN24 zmieniło sposób uprawiania polityki, która dziś toczy się przez 24 godziny na dobę. W latach 90. politycy mniej troszczyli się o swój wizerunek medialny. Ludzie są dziś lepiej poinformowani, ale ceną za to jest pewna tabloidyzacja wydarzeń.

Jarosław Gowin (PO)

Wbrew temu, co twierdzą niektórzy, TVN24 nie współkreuje rzeczywistości i nie reprezentuje żadnej konkretnej linii ideowej: wielokrotnie byłem gościem rozlicznych programów w tej stacji i prowadzący nigdy nie traktowali mnie łagodniej niż polityków z PiS.

Polityka 33.2011 (2820) z dnia 09.08.2011; Polityka; s. 19
Oryginalny tytuł tekstu: "Dekada na pasku"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną