Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dzieci w niewoli algorytmu

Rząd pochylił się nad przedszkolami

Premier gasi pożar w przedszkolach. Zwołał sztab: legislatorzy, samorządowcy oraz minister edukacji radzili wspólnie, jak wybrnąć z kłopotu.

Pytanie podstawowe brzmi - jak ugłaskać te tysiące rozemocjonowanych rodziców w całej Polsce, włączając prowadzących strajk okupacyjny w przedszkolu w Biskupcu w województwie warmińsko - mazurskim.

Rodzice są wściekli, bo dowiedzieli się właśnie, że od września zapłacą więcej za pobyt dzieci w przedszkolach. Że od państwa, w ramach opłaty podstawowej, należy się dzieciom jedynie pięć godzin dziennie, bo tyle zajmuje realizacja podstawy programowej. Za resztę trzeba zapłacić, często słono. Nauczycieli przedszkolnych zalało więc morze biurokracji: zamiast prowadzić zajęcia, siedzą teraz i liczą, ile które dziecko zapłaci za które nadgodziny - bo algorytmy obliczeń są skomplikowane. Dzieciaki bawią się same. Nikt nie jest zadowolony.

A teraz to samo, ale w makroskali: gminy wprowadziły opłaty, bo zmieniło się prawo. A prawo zmieniło się, bo Sądy Administracyjne nakazały je doprecyzować. Sądy zajęły się przedszkolami w odpowiedzi na skargi rodziców, którzy uważali, że płacą za dużo. Ministerstwo Edukacji wyjaśniło ustawowo, co to jest podstawa programowa (czyli, że nie krócej niż pięć godzin), a samorządy zinterpretowały nowe prawo w możliwie najkorzystniejszy dla siebie finansowo sposób - bo przecież inne prawo, o dyscyplinie finansowej, nakłada na nie taki obowiązek.

Pewna mama policzyła, że według nowego systemu jej gmina nie oszczędzi nic. Przeciwnie, będzie jeszcze dopłacać. Bo rodzice zbuntowali się i zabierają dzieci punkt trzynasta, czyli wtedy, gdy kończy się bezpłatna podstawa programowa. Dzieci nie jedzą więc w przedszkolu obiadów (płacą tylko za śniadania), nie uczestniczą w zajęciach (i nie płacą). I tak, zamiast ponad 200 złotych za każde dziecko, jak dotąd, do kasy gminnej wpłynie ledwie jedna trzecia tej kwoty. Jak widać, samorządy też nie muszą być zadowolone.

Niestety, doraźne burze mózgów, nawet z udziałem premiera, nie przynoszą zwykle żadnych zmian systemowych. W budżecie państwa nie ma pieniędzy na dofinansowanie przedszkoli, a właściwie jedyne, co rząd może zrobić, to zobowiązać wojewodów do sprawdzenia uchwał gmin, na podstawe których zmieniono zasady płacenia za przedszkola.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną