Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Byli chcieliby pobyć

Byli posłowie i ich pożegnania z Sejmem

Tadeusz Ross zapowiada, że będzie odsłaniał kulisy życia parlamentarnego w autorskim programie telewizyjnym. Tadeusz Ross zapowiada, że będzie odsłaniał kulisy życia parlamentarnego w autorskim programie telewizyjnym. Tadeusz Późniak / Polityka
Po wyborach prawie 200 parlamentarzystów żegna się z dostatnim życiem przy Wiejskiej. Muszą na nowo zorganizować sobie życie.
Zbigniew Romaszewski to jeden z rekordzistów: w Senacie spędził 22 lata.Radek Pietruszka/PAP Zbigniew Romaszewski to jeden z rekordzistów: w Senacie spędził 22 lata.
Elżbieta Jakubiak kiedyś w centrum zainteresowania. Dziś czas na pożegnalne zdjęcie.Grzegorz Jakubowski/PAP Elżbieta Jakubiak kiedyś w centrum zainteresowania. Dziś czas na pożegnalne zdjęcie.

Jeden z sejmowych strażników, który przeżył przy Wiejskiej niejedną poselską karierę, stwierdza filozoficznie: – Tak to już tutaj jest, że jedni odchodzą, inni przychodzą. Z Sejmem żegna się 155 posłów, z Izbą Wyższą 39 senatorów.

Byli nie mogą już za wiele zdziałać. Na starą parlamentarną legitymację mogą jeszcze przez kilka tygodni wejść do Sejmu. Wypożyczą książkę w bibliotece sejmowej, zjedzą obiad w Hawełce albo przy kawie w Barze za kratą mogą powspominać dobre czasy.

Każdy „były” dostanie też trzymiesięczną odprawę, prawie 29 tys. zł brutto, ale na diety, jak co miesiąc, nie mogą już liczyć. Kto wyda pieniądze i nie zorganizuje sobie jakiegoś zajęcia, może jeszcze zwrócić się do parlamentarnego zespołu socjalnego o zapomogę. Dostanie ponad 2 tys., ale nie częściej niż raz do roku, a w „szczególnie trudnej sytuacji materialnej spowodowanej m.in. brakiem źródła dochodu” mogą liczyć nawet na 5 tys. Kiedyś, po rozwiązaniu parlamentu w 1993 r., skorzystał z tego Jarosław Kaczyński. – Wielu byłym parlamentarzystom załamał się plan życiowy i zawodowy. Ich rozstanie z tym miejscem jest o tyle trudniejsze, że dokonało się przez odrzucenie. Ci, którzy długo funkcjonują w polityce, starają się trzymać fason i nie pokazywać, jak bardzo to boli – mówi dr Leszek Mellibruda, psycholog biznesu.

Przerwa w podróży

Większość byłych, zamiast na zapomogi, liczy raczej na powrót na Wiejską. Choć są też tacy, którzy definitywnie zamknęli za sobą drzwi. Zbigniew Romaszewski zaszył się z żoną w górach. Jeździ w to samo miejsce od 50 lat, to dłużej niż był w Senacie – 22 lata. – Teraz mogę zrobić o wiele mniej, ale też nic robić nie muszę. To smutna przyjemność, ale przyzwyczajam się do tej myśli. Nie wyobrażam sobie powrotu do polityki – zapewnia wieloletni marszałek Senatu.

Z polityką nie zamierza żegnać się piosenkarz kabareciarz, a ostatnio poseł Platformy Tadeusz Ross, który ma za sobą tylko jedną kadencję Sejmu. W tych wyborach nie poprawił wyniku, zebrał o 300 głosów mniej. – Ostatnio byłem o włos od mandatu europosła i na pewno jeszcze spróbuję swoich sił w europejskich wyborach. Na razie ma dużo żalu, również do samego siebie, bo kampania była za mało widoczna.

Podobnie jak on, wielu innych także traktuje tę sytuację jako przerwę w podróży – będą wyczekiwać na odpowiedni moment, by znów zaistnieć, lub na propozycje partyjnych kolegów. Gorzej z tymi, których partie nie przekroczyły 3 proc. i nie mogą nawet liczyć na budżetową dotację. To pewna polityczna śmierć, patrząc na doświadczenie Samoobrony i LPR sprzed czterech lat. Dlatego pewnie Elżbieta Jakubiak (PJN), która sejmowe korytarze zaczęła poznawać w 1990 r., ale posłanką była tylko przez ostatnią kadencję, raczej sceptycznie mówi o swoim powrocie. Zapewnia, że nie żałuje pożegnania z PiS, choć gdyby nie to, dziś pewnie zajmowałaby jeden z zielonych foteli w sali plenarnej.

Definitywnie broń składa Andrzej Celiński. Cztery kadencje przy Wiejskiej podzielił po równo między Sejm i Senat. Teraz spróbował swoich sił jako niezależny kandydat do Izby Wyższej. Mówi, że w tej porażce najtrudniejsze do przełknięcia jest to, że kiedy wreszcie poczuł polityczną dojrzałość, to odpadł. – Mam 62 lata i dla mnie polityka to rozdział zamknięty – stwierdza stanowczo.

Wciąż nie poddaje się Zbigniew Chlebowski, jeden z największych przegranych ostatniej kadencji, który z fotela szefa klubu wyleciał za partyjną burtę. Najbardziej doskwierają mu teraz bardzo długie dni. Zaczyna dzień o 6 rano i nie wie, co ze sobą zrobić. Po aferze hazardowej w polityce musi zaczynać od nowa, od pierwszego szczebla. W wieku 26 lat został najmłodszym burmistrzem w Polsce, dolnośląskiego Żarowa. Teraz, 20 lat później, historia zatoczyła koło: – Bez partyjnego szyldu dostałem 12 tys. głosów, więc mam zasób, który zmobilizuję w wyborach samorządowych.

Od początku nie zamierza zaczynać ekssenator Tomasz Misiak, też wykluczony z Platformy Obywatelskiej. Ma 38 lat i za sobą dwie kadencje w Senacie. Skończył karierę w zwycięskim obozie dwa lata temu, gdy wyszło na jaw, że jego firma podpisała z Agencją Rozwoju Przemysłu umowę na doradztwo dla pracowników zwalnianych z pomorskich stoczni. Choć okazało się, że wszystko było zgodne z prawem, do partii nie wrócił. Mówi, że 46 tys. osób, które wrzuciły na niego kartkę wyborczą, zobowiązuje. – Za cztery, osiem lat na pewno jeszcze wystartuję na Wiejską. Nauczony doświadczeniem wrócę do polityki z pieniędzmi na koncie, ale bez kontaktów z biznesem.

Łakomy kąsek

Teraz na kontakty z biznesem liczy wielu byłych posłów. Każdy podkreśla, że wreszcie ma czas dla rodziny, że nie ma tego złego... Jednak odprawa nie wystarczy na długo, a z radości odkurzania relacji rodzinnych rachunków się nie zapłaci. Marek Wikiński (SLD, 14 lat w Sejmie) mówi, że w domu jest dziś taka cisza, że słychać, jak żonie sukienki z mody wychodzą. I chce na nie znów zarabiać. – Wracam do wykładów na Politechnice, ale szukam dodatkowej pracy, aby jakoś związać koniec z końcem. Jestem szeregowym członkiem SLD. Jeśli ktoś zaproponuje mi pracę i każe wybierać między nią a polityką, to żegnam się z tą ostatnią – wyznaje z żalem. Zbigniew Chlebowski, choć jego doświadczenia z biznesem nie należą do miłych wspomnień, nie zraża się: – Nie prowadziłem nigdy własnej działalności gospodarczej, ale mam przyjaciół.

Psycholog Leszek Mellibruda mówi, że dla biznesu byli politycy to łakomy kąsek: – Biznes otwiera się na nich, jeśli widzi korzyści z ich zatrudnienia. Tą korzyścią dla biznesu są najczęściej kontakty polityków, cenniejsze od wiedzy biznesowej, którą parlamentarzyści nie grzeszą. Za przykład podaje zawodowe życie po byciu Kazimierza Marcinkiewicza. Radzi, aby politycy nawiązywali te biznesowe relacje po cichu, z pozycji tylnego fotela.

Trudniej jest zorganizować życie zawodowe tym, dla których posłowanie było swego rodzaju nobilitacją społeczną i finansową. Łukasz Tusk na przykład, któremu nazwisko tym razem nie wystarczyło do reelekcji, ma spory problem. – Doświadczenia, które zdobyłem w Sejmie, nie pozwalają mi wrócić do mojego sławnego już zawodu tapicera.

Na sejmowych doświadczeniach swoje CV chce teraz budować Elżbieta Jakubiak. Mówi, że ten pomysł chodzi jej po głowie już od dawna i może wreszcie znajdzie dla niego przestrzeń. – Chciałabym otworzyć ośrodek analityczny, który przygotowywałby ekspertyzy dla posłów. Na te z Biura Analiz Sejmowych trzeba zbyt długo czekać – opowiada. Swoich sejmowych zainteresowań losem dzieci nie porzuca też Tadeusz Ross. Planuje dwie akcje społeczne z rzecznikiem praw dziecka Markiem Michalakiem. Telefony z ofertami pracy się nie rozdzwoniły, więc sam próbuje coś zorganizować. Zdradza, że ma autorski scenariusz na program telewizyjny. Jest już dogadany z realizatorem i scenarzystą. Zapowiada, że będzie odsłaniał tajemnice kuluarowego życia sejmowego, wytykając pewne sprawy w sposób życzliwy. Pomysłu nie kupiła jeszcze żadna stacja telewizyjna.

Może dlatego Tadeusz Ross zapowiada też wydanie pamiętnika. Podobnie Elżbieta Jakubiak: – Może napiszę pamiętnik. Pracowałam przez tyle lat z wybitnymi ludźmi, z wielkimi postaciami. I Zbigniew Chlebowski: – Bardzo poważnie myślę o kolejnej książce. Dziś chciałbym napisać o 20 latach w polityce.

Do wydania wspomnień szykuje się też Andrzej Celiński. Po pióro nie sięgnie natomiast była wicemarszałek Sejmu Ewa Kierzkowska, która miała być lokomotywą na liście wyborczej, ale najwyraźniej zabrakło jej pary i żegna się z Wiejską. Mówi, że była świadkiem bardzo ciekawych wydarzeń, może dla niektórych wstydliwych, ale nie robiła notatek. – Choroba Palikota jest bardzo niebezpieczna, bo teraz nikt nie będzie się chciał przy nim prywatnie odezwać i dużo może go teraz ominąć – opowiada Kierzkowska.

Leszek Mellibruda odradza politykom pisanie pamiętników na gorąco. – To złudne podtrzymywanie poczucia wartości budowanego na politycznym rozdziale życia. To budowanie iluzji, dramatyczne próby podtrzymania czegoś, co się skończyło. Przegranych zawsze jest więcej niż miejsc w parlamencie. Ci, którzy zasiedzieli się tam przez ostatnie lata, a teraz wyborcy pokazali im czerwoną kartkę, na pewno nie mają łatwo. To czas wielkich zmian i sprawdzenie na własnej skórze, jak naprawdę żyje się według reguł i praw układanych przez siebie.

Polityka 44.2011 (2831) z dnia 26.10.2011; Coś z życia; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Byli chcieliby pobyć"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną