Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Rząd pod osąd

Na koniec kadencji: cenzurki dla ministrów Tuska

Rząd Donalda Tuska na starcie kadencji. Listopad 2007 r. Rząd Donalda Tuska na starcie kadencji. Listopad 2007 r. Jacek Wajszczak / Reporter
Zbliża się moment dymisji rządu i powołania nowej Rady Ministrów. Ważne jest zatem pytanie, jak sprawdziła się w ciągu tych czterech lat ekipa premiera Tuska, kto się wybijał, kto był jedynie poprawny, a kto zawiódł; jak rokują na przyszłość.

Zbliża się moment dymisji rządu i powołania nowej Rady Ministrów. Z obecnego jej składu zapewne kilku szefów resortów pozostanie, może niekoniecznie na tych samych stanowiskach, zwłaszcza gdyby nastąpiła wstępnie zapowiadana reforma kilku ministerstw. Ważne jest zatem pytanie, jak sprawdziła się w ciągu tych czterech lat ekipa premiera Tuska, kto się wybijał, kto był jedynie poprawny, a kto zawiódł; jak rokują na przyszłość. Ocena nie jest prosta z powodu trudności w przyjęciu jednoznacznych kryteriów. Czy oceniać, niejako mechanicznie, poziom wykonania przedwyborczych obietnic, czy dobre chęci i intencje, limitowane jednak przez kryzys oraz brak politycznego wsparcia, czy także styl pracy – to pytania, przed jakimi stanęło gremium oceniające – publicyści POLITYKI. Jednak mimo tych kłopotów z oceną taki bilans zamknięcia pierwszego rządu Tuska przed nastaniem drugiego wydał nam się konieczny, służący jakiejś racjonalizacji polityki, wprowadzający hierarchię osiągnięć i błędów. Jest to jednocześnie bilans otwarcia dla formowanej właśnie ekipy.

W kilku przypadkach ministrowie się zmieniali w trakcie kadencji, zatem ocena ich zmienników jest w pewnej mierze na kredyt. Jedni coś rozpoczynali, inni kończyli (albo i nie), koncepcje się zmieniały, podobnie jak polityczne priorytety rządu. Dlatego zdajemy sobie sprawę, że nasza ocena ministrów Tuska jest w jakiejś mierze subiektywna, ale staraliśmy się jednak maksymalnie skupiać na konkretach, wyłapywać projekty doprowadzone do końca, premiować konsekwencję, klarowne wizje prowadzenia resortu. Skrócone, siłą rzeczy, recenzje zamieszczamy na następnych stronach. Punktowaliśmy ministrów w skali od 1 do 10, czasami korzystając z połówki punktu. Średnia wypadła 6,4.

Prymusi

Michał Boni, minister, członek Rady Ministrów
ocena 8

Jego największą zasługą jest to, że do głównego nurtu polskiej polityki wprowadził – używając języka jego Raportów – ponowoczesne koncepcje modernizacyjne. Wzrost gospodarczy opiera on raczej na miękkich kapitałach (ludzkim, społecznym, kulturowym, intelektualnym), innowacyjności, wzroście wydajności i zrównoważonym rozwoju, niż na wykorzystywaniu istniejących zasobów (wydłużaniu czasu pracy, prostej produkcji materialnej, burzeniu zabezpieczeń społecznych, zużywaniu istniejącej infrastruktury, surowców).

Jako szef zespołu doradców strategicznych premiera wprowadził do debaty publicznej nieużywane wcześniej pojęcia i wartości, jak spójność społeczna, zaufanie, dyfuzja, kapitał intelektualny. To jest jego największa niezaprzeczalna zasługa, za którą należy mu się dziesiątka. Na dziewiątkę uporał się z państwową logistyką po katastrofie smoleńskiej. Miał duży wpływ na kompromis w sprawie emerytur pomostowych. Skutecznie wspierał w rządzie „Pakt dla kultury” i nieskutecznie, ale z podobnym zaangażowaniem, obywatelski projekt ustawy o mediach publicznych. Był dobrym duchem reform nauki, szkolnictwa wyższego i oświaty. Porażką zakończył się jednak promowany przez Boniego Biały Okrągły Stół, bo po stronie rządowej zwyciężyła twarda linia Ewy Kopacz. Negatywną rolę odegrał natomiast opóźniając i osłabiając zmiany w OFE, co zwiększyło poziom długu publicznego. W rządzie zostanie – premier zdecyduje w jakiej roli.

Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego
ocena 8

Elżbieta Bieńkowska musiała zacząć swoje urzędowanie od weryfikacji wielu planów swej poprzedniczki Grażyny Gęsickiej, nieposiadających niezbędnych akredytacji, gdyż powstawały w pośpiechu przed wyborami w 2007 r. Pod kierownictwem Bieńkowskiej państwo dobrze wykorzystuje fundusze unijne; uproszczono procedury, wnioski oceniane są sprawnie, przygotowano kadrę kompetentnych urzędników. Z wykorzystaniem unijnych funduszy Polska nie ma więc większych problemów, chyba że odpowiedzialni nie przygotowują na czas wniosków, jak to miało miejsce choćby na kolei, gdzie długo po prostu nie było projektów do sfinansowania. Na wzorowo prowadzonych stronach internetowych resortu można znaleźć taki dzienny raport – wartość podpisanych umów 273 135 723 700 zł, do tej pory wydaliśmy 106 316 536 378 zł (dane z 24 października).

Minister Bieńkowska zarządza więc górą pieniędzy i radzi sobie znakomicie. Chociaż słabszą stroną jest kontrola sposobu i celowości wydatkowania unijnych funduszy. Niemniej świeżo upieczona pani senator ma szansę na utrzymanie rządowej posady.

Jacek Rostowski, minister finansów
ocena 8

Sukcesem Rostowskiego, choć w tej kwestii determinację wykazywała cała koalicja, było uchwalenie ustawy i wprowadzenie w życie emerytur pomostowych. Przez 10 lat nie udało się to jego poprzednikom. Dzięki pomostówkom likwidującym wielu grupom przywilej wcześniejszej emerytury, pracujemy dłużej, a roczne zyski budżetu przekraczają 6 mld zł. Niestety, była to jedyna poważna reforma, choć jest jeszcze kilka grup cieszących się sporymi nieuzasadnionymi przywilejami. Brak kolejnych reform można tłumaczyć kryzysem. Priorytetem stało się przeprowadzenie Polski przez zawieruchę w światowych finansach. I to się udało. Rostowski wykazał tu duży spryt (także w operacjach księgowych i wizerunkowych), pragmatyzm i spokój. Świetnie poruszający się po unijnych salonach Rostowski cieszy się dużym zaufaniem rynków finansowych. Ciągle chętnie – i jak na razie dość tanio – pożyczają nam pieniądze.

Ale to się wkrótce może zmienić. Nasz dług publiczny za szybko rośnie, zbliżył się niebezpiecznie do granicy 60 proc. PKB. To sporo mniej niż w Grecji czy Włoszech, ale mniej więcej tyle co w zagrożonej kryzysem Hiszpanii. Tymczasem Rostowski nie przejawia wielkiej chęci do reformowania struktury budżetowych wydatków, mimo że Polska zobowiązała się wobec Brukseli do szybkiego ograniczania deficytu. I jeśli dalej tak będzie, ocena 8 punktów może się okazać zawyżona. Rostowski niemal na pewno w rządzie pozostaje.

Mocne punkty rządu

Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych
ocena 7,5

Bardzo dojrzał jako szef trudnego resortu, jest nowoczesny, zna świat, a do tego płynny angielski, ironiczne poczucie humoru, szybkie riposty (choć czasem zbyt szybkie). Jest aktywny – w mig chwycił klimat arabskiej wiosny, odbył ważkie wizyty, podczas jednej z nich reprezentował tam nawet szefową europejskiej dyplomacji panią Ashton. Polska, mimo kryzysu w Unii, dobrze wypada w półrocznej prezydencji, realizując wszystkie zamierzenia. Zyskała też wizerunkowo – wiele udanych imprez, o których na co dzień nie donosimy, podniosło rangę naszego kraju w regionie.

Trudniej ocenić politykę bezpieczeństwa. Stosunki z USA nabrały temperatury letniej, ale nie z winy ministra, lecz z powodu nowej pozycji Rosji w globalnych planach Waszyngtonu; cóż, jesteśmy mniej ważni i tyle. I sam „Amerykanin” Sikorski stał się bardziej „europejski”. Dobrze realizuje sztandarowy projekt zagraniczny Partnerstwa Wschodniego. Nie jest Sikorski zakładnikiem antyrosyjskich czy antyniemieckich fobii części polskiego elektoratu. I raczej na pewno będzie kontynuował swoją rządową misję.

Aleksander Grad, minister Skarbu Państwa
ocena 7

Otrzymał zadanie odblokowania prywatyzacji i systematycznego dostarczania miliardów złotych do nieustannie niedopinającego się budżetu. Za jego kadencji przeprowadzono ponad 500 prywatyzacji, które przyniosły budżetowi ponad 40 mld zł. Preferował prywatyzację poprzez giełdę, dzięki czemu unikał zarzutów, że oddaje srebra rodowe w obce ręce. Udało mu się nawet ruszyć prywatyzację kopalń węgla kamiennego – Bogdanka okazała się giełdowym przebojem. Gorzej wypadła Jastrzębska Spółka Węglowa, zwłaszcza że uległość ministra wobec żądań górników posunęła się zbyt daleko.

Grad rozruszał giełdę, wpuszczając nań nowe spółki i rzesze indywidualnych inwestorów. Nie udało mu się jednak zrealizować hasła odpolitycznienia spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. Co gorsza, pod koniec kadencji pojawiły się zarzuty nepotyzmu. Jednak największą porażką ministra okazała się nieudana próba ratowania stoczni w Gdyni i Szczecinie. Do upadku doprowadzili je wprawdzie poprzednicy, ale słynny „inwestor z Kataru”, który wycofał się nagle w tajemniczych okolicznościach, będzie obciążać konto Grada. Podobnie do porażek należy zaliczyć nieudaną prywatyzację PGE Energa, a do katalogu koncepcji kontrowersyjnych – pomysł tworzenia tzw. narodowych czempionów, wielkich państwowych koncernów. Za to niewątpliwym triumfem było zakończenie trwającego dekadę sporu właścicielskiego w PZU. Jego przyszłość w rządzie nie jest do końca klarowna.

Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej
ocena 7

Nieuwikłanie w decyzje poprzednich rządów i wiedza o tym, jak polityka społeczna działa tam, gdzie jest realizowana (głównie na poziomie gmin i powiatów), pozwoliły Jolancie Fedak bez uprzedzeń spojrzeć na istniejące systemy.

Sukces Fedak to zmiany w OFE. Była pierwszym ministrem, który nie tylko się zorientował w rozrzutności filara kapitałowego oraz skutkach takiego funkcjonowania OFE dla budżetu, ale też miała odwagę mówić o tym publicznie. Istotny był także jej wkład w negocjacje emerytur pomostowych i nakłonienie rządu do podniesienia płacy minimalnej. Reprezentując zdecydowanie słabszego partnera koalicji (PSL), nie zdołała jednak obronić finansowania staży absolwenckich, zablokować eksplozji umów śmieciowych ani doprowadzić do podniesienia zamrożonego od lat pułapu dochodów, upoważniającego do korzystania z pomocy społecznej. Wygląda na to, że Fedak zostanie na stanowisku.

Ewa Kopacz, minister zdrowia
ocena 7

W ciągu jej kadencji pula NFZ powiększyła się z 41 do 60 mld zł. O podział tych pieniędzy walczą między sobą trzy grupy interesów: pracownicy służby zdrowia, koncerny farmaceutyczne i pacjenci. Ci ostatni mają najmniejszą siłę przebicia. Najwięcej uzyskali lekarze, ich zarobki w ciągu ostatnich czterech lat bardzo wzrosły. To dobrze, bo zarabiali stanowczo za mało. I niedobrze, bo pacjenci tego sporego przypływu środków nie odczuli. Kolejki do lekarzy rosną.

Ewa Kopacz przez cały czas boksowała się z bardzo silnym przeciwnikiem – lobby koncernów farmaceutycznych. Jedną rundę wygrała. To wtedy, gdy postanowiła nie kupić szczepionek, choć opozycja straszyła pandemią świńskiej grypy. Pani minister odchodzi w trakcie rundy drugiej, która się dopiero zaczęła. Walka toczy się o efekty, jakie przyniesie przeforsowana przez nią ustawa refundacyjna. Kopacz zapewnia, że producenci, m.in. promując leki za grosik, kreowali sztuczny popyt na leki refundowane i teraz ustawa to ograniczy. Usiłuje powstrzymać lawinowy wzrost sum na refundację.

Pani minister wykazała też wielką determinację przy forsowaniu ustawy skłaniającej szpitale do komercjalizacji. Także dlatego, że żadnemu z jej poprzedników nie udało się stworzyć mechanizmu powstrzymującego bezkarne zadłużanie się szpitali.

Ustawa jest. Żeby jednak pacjenci odczuli jej pozytywny wpływ, trzeba najpierw uporządkować system wycen procedur medycznych. Niektóre są przeszacowane i w tych dziedzinach następuje błyskawiczny rozkwit klinik prywatnych. Inne jednak są niedocenione (np. ratownictwo medyczne). Utrzymywanie takiego stanu rzeczy grozi niebezpieczeństwem, że pacjenci z niedoszacowanymi chorobami nie uzyskają pomocy w placówkach prywatnych. Ten problem dopiero czeka na rozwiązanie. Kopacz najpewniej zostanie marszałkiem Sejmu, a do jej dotychczasowej posady przymierzany jest Bartosz Arłukowicz, ale może nie bez szans jest dotychczasowy wiceminister Jakub Szulc.

Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego
ocena 7

Mimo oporu części uczonych minister Kudrycka jako jedyny chyba szef resortu w tym rządzie zrealizowała plany. Sejm niemal jednogłośnie przyjął w marcu 2010 r. pakiet ustaw zmieniających system nauki, a rok później kolejne ustawy dotyczące szkolnictwa wyższego. Powstały nowe instytucje, jak Narodowe Centrum Nauki, odpowiedzialne za finansowanie badań podstawowych, zakazana została wieloetatowość na stanowiskach profesorskich, zwalczany jest nepotyzm, wprowadzono odpłatność za drugi kierunek studiów.

Na ocenę wprowadzonej reformy zbyt wcześnie, środowisko naukowe jest podzielone. Dla jednych przyjęte rozwiązania to półśrodki, które nie zmienią w istotny sposób feudalnego systemu akademickiego w Polsce. Innym reformy przypominają bolszewicką rewolucję, po której zostaną tylko zgliszcza.

Łatwiej ocenić stan materialny polskiej nauki: o ile pod względem infrastrukturalnym nastąpiła radykalna poprawa, a uniwersytety budujące nowe kampusy są często w swych regionach największymi inwestorami, to status ekonomiczny pracowników nauki ciągle jest bardzo niski. Kudrycka najprawdopodobniej pozostanie na stanowisku.

Bogdan Zdrojewski, minister kultury i dziedzictwa narodowego
ocena 7

Szybko nawiązał dobre relacje z ludźmi kultury. Z drugiej strony nie uległ presji środowisk artystycznych, których postulaty wobec resortu sprowadzają się zwykle do dwóch punktów: dać pieniądze i jeszcze więcej pieniędzy oraz niczego nie zmieniać. Niemniej ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej zawiera parę istotnych usprawnień (m.in. definiuje na nowo instytucję artystyczną, wprowadza pojęcie sezonu artystycznego i nowe zasady powoływania dyrektorów).

Sam Zdrojewski przy różnych okazjach najbardziej chwalił się tym, że jego resort jest liderem w tzw. absorpcji środków unijnych, i to nie tylko w Polsce, lecz w całej UE. Ponad 3 mld zł przeznaczono na inwestycje, także w mniejszych miejscowościach. Remonty uczelni artystycznych i średnich szkół muzycznych oraz bibliotek (które w gminach mają stać się centrami kultury z dostępem do cyfrowych zasobów polskiej kultury) to bodaj największe osiągnięcia ministerstwa w minionych czterech latach. Inną zasługą jest ponowne wprowadzenie do szkół – w porozumieniu z MEN – obowiązkowych zajęć z plastyki i muzyki.

W ostatnich miesiącach ministerstwo realizuje program prezentacji polskiej kultury w ramach naszej prezydencji w UE. Gorzej były oceniane działania fasadowe, celebrowanie rocznic oraz dwa kongresy kultury, krajowy i europejski; zwłaszcza drugi trudno uznać za wielki sukces. Zdrojewski chyba pozostanie w rządzie, ale też wspomina się, że może zostać wicemarszałkiem Sejmu.

Jerzy Miller, minister spraw wewnętrznych i administracji
ocena 6,5

Przewodniczył komisji badającej katastrofę smoleńską. Zarzucano mu przewlekanie jej prac, ale po publikacji końcowego raportu emocje smoleńskie wyraźnie opadły, co można zapisać na plus. Szefowi MSWiA (o propozycjach reformy resortu piszemy na s. 28) podlegają cztery formacje (Policja, BOR, Państwowa Straż Pożarna i Straż Graniczna). Zarządzane są przyzwoicie i większych wpadek nie miały, ale nie doczekaliśmy się jeszcze reformy systemu emerytur mundurowych. Resortowe służby sprawnie działały podczas klęsk żywiołowych i dzielenia miliardów złotych pomocy dla poszkodowanych obywateli. Możemy mówić, że dorobiliśmy się systemu zarządzania kryzysowego oraz powiadamiania ratunkowego (telefon 112). Nie zostały spełnione wszystkie zapowiedzi premiera z 2007 r. związane z rozwojem e-administracji. Powstał nowy system PESEL-2, ale nie ma nowych dowodów osobistych. Na plus ministrowi zapisać można opracowanie i ujawnienie końcowego raportu z prac Komisji Majątkowej, rozpatrującej roszczenia Kościoła. Rzutem na taśmę Sejm uchwalił (od stycznia 2012 r.) abolicję dla nielegalnie przebywających w Polsce cudzoziemców, ale jasnej polityki państwa w tej kwestii dalej nie mamy. Miller przede wszystkim zajął się administracyjną częścią swego resortu, dając dużą swobodę swoim współpracownikom, odpowiadającym za sprawy wewnętrzne. Nie jest jasne, czy Miller pozostanie; raczej nie.

Adam Giersz, minister sportu
ocena 6

Objął stanowisko w październiku 2009 r., po odejściu Mirosława Drzewieckiego w związku z aferą hazardową. Rzucono Giersza na głęboką wodę, bo jako minister sportu został koordynatorem przygotowań do Euro 2012, więc opóźnienia w budowie stadionów idą siłą rzeczy na jego konto. Giersz jest ojcem pomysłu Klubu Londyn 2012 – hodowli w cieplarnianych warunkach potencjalnych kandydatów do medali na najbliższych letnich igrzyskach. W środowisku samej idei się nie krytykuje, ale sposób jej wprowadzenia już tak.

Na konto osiągnięć minister może zapisać przeforsowanie zmian w ustawie o sporcie, wprowadzającej kadencyjność władz sportowych związków oraz zaostrzającej kary za doping i korupcję. Dobrze poinformowane źródła twierdzą, że Giersz zostanie ministrem na czas Euro i igrzysk. A potem, wobec koniecznych oszczędności, być może ministerstwo zostanie rozwiązane, sport młodzieżowy trafi do resortu edukacji, a zawodowy do Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Mówi się w kontekście sportu o Sławomirze Nowaku.

Andrzej Kraszewski, minister środowiska
ocena 6

Profesor Kraszewski przejął stanowisko w 2010 r. po Macieju Nowickim. Od lipca pod szyldem polskiego przewodnictwa w UE Kraszewski pracuje nad unijnym stanowiskiem, które zostanie przedstawione podczas szczytu klimatycznego COP-17 w Durbanie. W tej roli zachęca europejskich partnerów do jedności, odwagi i zdecydowania.

Minister Kraszewski przeprowadził śmieciową rewolucję, przekazując gospodarowanie odpadami komunalnymi gminom. Nie zdołał wszakże, co uznaje za osobistą porażkę, powiększyć obszaru Białowieskiego Parku Narodowego – samorządy lokalne skorzystały z prawa weta. Przeciwnik marnotrawstwa, promuje ideę, by produkty codziennego użytku projektowane były z myślą o trwałości, a nie jak najszybszej wymianie. A że trwałość jest możliwa, dowodzi pralka ministra Kraszewskiego, pracująca już blisko 40 lat. Nie jest jasne, czy Kraszewski będzie dalej sprawował swój urząd.

Krzysztof Kwiatkowski, minister sprawiedliwości
ocena 6

Kwiatkowski został uwolniony od funkcji prokuratora generalnego (rozdzielono funkcje) i mógł się skupić na reformie wymiaru sprawiedliwości. Do jego osiągnięć zaliczyć można e-sąd, ustawę o pozwach zbiorowych, nowelizację prawa o ustroju sądów powszechnych, wprowadzających bardziej menedżerski sposób zarządzania sądami (co budzi opór środowiska sędziowskiego, broniącego się przed zmianami i próbami oceny pracy), zmiany w więziennictwie. Porażką jest brak ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej, ale tu ponoć weto postawił minister finansów. Kwiatkowski może wyliczyć bardzo wiele konkretnych osiągnięć (np. nagrywanie rozpraw, aby unikać przewlekłego protokołowania, rozbudowę systemu nadzoru elektronicznego), ale jednocześnie środowiska prawnicze zarzucają mu, że nie pokazał wizji resortu w perspektywie 10–20 lat. Nie zmieniły się także wystarczająco biurokratyczne procedury, bardzo wydłużające czas trwania procesów.

Kwiatkowski doceniany jest za spokojne prowadzenie resortu, dobrą współpracę międzynarodową, a krytykowany za populistyczne reakcje, tak jak to było w przypadku ustawy o dopalaczach czy bezpieczeństwie na stadionach, choć do poprzedników bardzo mu daleko.

Ministrowie z problemami

Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury
ocena 5

Za sprawą uruchomionego przez niego programu budowy dróg możemy mówić, że Polska jest w budowie, jednak wszyscy wypominają ministrowi rozmaite wpadki. Wiadomo, że część zapowiadanych tras trzeba odłożyć na przyszłość, a wiele z już budowanych dróg ekspresowych i autostrad nie powstanie w obiecywanym terminie. Największą drogową porażką ministra będzie trasa A2 z Warszawy do jego rodzinnej Łodzi. Chiński COVEC, który miał zbudować dwa odcinki ekspresowo i za pół ceny, zrejterował. Autostrada raczej nie powstanie na Euro 2012, jak obiecywał minister.

W dziedzinie kolei Cezary Grabarczyk nie miał szczęśliwej ręki. Nieudana operacja usamorządowienia Przewozów Regionalnych i porażka w dziedzinie wykorzystania funduszy unijnych na remont szlaków kolejowych mocno obciążają jego bilans. W cieniu tych porażek giną prawdziwe zasługi ministra. Wykonał potężną pracę, doprowadzając do zmiany prawa blokującego dotąd proces inwestycji infrastrukturalnych. Udało się mu także, pomimo tak szerokiego inwestycyjnego frontu, uniknąć korupcyjnych afer związanych z tysiącami przetargów. Sam stwierdził, że jego misja dobiegła końca.

Waldemar Pawlak, wicepremier, minister gospodarki
ocena 5

Pełnione funkcje sugerują, że jest to człowiek sterujący polską gospodarką, zwłaszcza że w rządzie nie ma drugiego wicepremiera. Tak jednak nie jest. Kompetencje Waldemara Pawlaka zachodzą na uprawnienia szefów innych resortów, a po część przynależnych mu kompetencji – tak stało się z prawem do emisji dwutlenku węgla, o które trzeba zabiegać w Brukseli – sięgnął nawet premier. Minister gospodarki zderza się też z kolegą nadzorującym Skarb Państwa. Zwłaszcza na głównym polu działalności Pawlaka, czyli w energetyce. Spójnej wizji rozwoju naszej gospodarki wicepremier nie pokazał. Czasem natomiast blokował pomysły innych. Tak jak wtedy, gdy poparł związkowców strajkujących przeciwko prywatyzacji Jastrzębskiej Spółki Węglowej, co opóźniło jej debiut na giełdzie. Wcześniej wykazywał sceptycyzm wobec budowy elektrowni atomowych (jako konkurencji dla biopaliw?), których zwolennikiem był premier. Z reguły jawił się jako polityk broniący przede wszystkim interesu wiejskiego elektoratu PSL i politycznej klienteli tej partii.

Udało się natomiast wicepremierowi doprowadzić do sfinalizowania umowy gazowej z Gazpromem, choć opozycja zarzuca mu, że dzięki niej płacimy za gaz najwięcej w Europie, a umowa jest podpisana na zbyt długi czas, bez uwzględnienia ewentualnych zmian w sytuacji energetycznej kraju. W tej jednak sprawie krytykowanie tylko Pawlaka jest niesprawiedliwe. Pozycję negocjacyjną Polski w rozmowach z Rosją bardzo osłabiły ustępstwa, jakich dokonał poprzedni rząd. Jeśli koalicja się utrzyma, Pawlak w rządzie zostanie jako wicepremier, choć nie wiadomo, czy z tym samym resortem.

Katarzyna Hall, minister edukacji narodowej
ocena 4

Minister Katarzyna Hall jest jak prymuska, której nie poszło na egzaminie maturalnym. Miała do zdania trzy egzaminy. Z arytmetyki – czyli jak finansować oświatę, gdy nauczycielom obiecano płacić coraz więcej, zaś uczniów jest coraz mniej, a właśnie wedle ich liczby gminy dostają zasilanie z budżetu na prowadzenie szkół. Drugi egzamin był z nauki o społeczeństwie – czyli jak posłać sześciolatki do szkoły, gdy szkoły nie są na to gotowe, a rodzice przeciwni. I test zgoła filozoficzny – czyli jak uczyć skuteczniej, wbijając do głów coraz mniej.

Do pierwszego testu pani minister właściwie nie przystąpiła. Żeby zracjonalizować finansowanie oświaty, trzeba by zderzyć się ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego i choć ukruszyć pancerz, jakim antyczna Karta Nauczyciela krępuje system zatrudniania i wynagradzania nauczycieli. Do tego potrzebne byłoby silne wsparcie premiera i całego rządu. Drugi przedmiot – sześciolatki – szedł nieźle, lecz tuż przed wyborami egzamin przełożono na 2013 r.

Wyniki trzeciego testu, jak zapowiada sama pani minister, ujawnią się dopiero za kilka lat, kiedy zreformowane podstawy programowe wszystkich przedmiotów zaczną obowiązywać w całym systemie edukacji. Warto jednak docenić konsekwencję, z jaką Katarzyna Hall trzymała się zamysłu, żeby wpajać uczniom raczej kompetencje i umiejętność docierania do informacji, niż pompować umysły ich powodzią. Raczej na pewno Hall przestanie być ministrem.

Marek Sawicki, minister rolnictwa
ocena 4

Chwali się, że od kilku lat Polska więcej żywności za granicę sprzedaje, niż jej sprowadza. To prawda, różnica wynosi już 2,5 mld euro, tyle że mogłaby być o wiele większa. Od 2004 r. polskiego eksportu płodów rolnych nie ograniczają już cła i kontyngenty, którymi wcześniej Unia broniła dostępu do swojego rynku. Nasz eksport to jednak w głównej mierze zasługa międzynarodowych koncernów, które w Polsce pobudowały swoje fabryki lub sprywatyzowały państwowe i to one zaopatrują sąsiadów. Spośród 2 mln gospodarstw tylko 10 proc. produkuje nowocześnie i na dużą skalę. Reszta to ciągle poletka poniżej 10 ha (takich jest w Polsce najwięcej), które na rynek nie produkują niemal niczego. A mimo to korzystają z wszelkich funduszy przeznaczonych na unijną Wspólną Politykę Rolną.

Minister Sawicki nie zrobił niczego, by proces modernizacji tej zacofanej gałęzi naszej gospodarki przyspieszyć. Podległe mu agencje dzielą corocznie dziesiątki miliardów euro w taki sposób, by – proporcjonalnie – najwięcej otrzymywali rolnicy najmniejsi. Unijne środki przyznawane są niemal bez żadnych warunków. Nikt też nie ocenia efektów, jakie przyniosły, np. ilu rolników założyło firmy i znalazło nowe źródło utrzymania. W rezultacie polska wieś zupełnie nie jest przygotowana na trudniejsze czasy, które mogą nadejść, gdy WPR stanie się mniej hojna. Właściciele małych, nieefektywnych gospodarstw nie sprzedają ziemi tym, którzy mają szansę produkować na rynek. Bo ziemia to dopłaty i KRUS. Sawicki nie zrobił w tej sprawie nic. Ale w rządzie najprawdopodobniej zostanie, jeśli Pawlak się uprze.

Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej.
Bez oceny – zbyt krótkie urzędowanie.

Armia, kiedy ministrem był jeszcze Bogdan Klich, zrezygnowała z poboru, co jest największą zmianą w wojsku od dekad. Ale zabrakło dalszych zasadniczych zmian systemowych, a katastrofa smoleńska odcisnęła tak głębokie piętno na urzędowaniu Klicha, że trudno będzie przywrócić sprawiedliwe proporcje oceny. Siemoniak urzędował krótko, ale zdecydowanie. Nie bał się podejmować decyzji ostrych – jak zwolnienie generałów odpowiedzialnych za szkolenia. Ale i kontrowersyjnych – przyjęcie gen. Waldemara Skrzypczaka, który odchodził w aurze buntownika wobec cywilnej kontroli nad armią. Dowódcy, którzy już mieli z nim kontakt, zauważają, że chętnie słucha. I to nie tylko tego, jak jest świetnie.

Zadania nie ma łatwego, bo przyjdzie mu modernizować armię w czasach kryzysu. A akurat tej instytucji wszystkie europejskie rządy tną budżety, co pewnie ćwiczone będzie i u nas. Siemoniak zapowiedział likwidację niepotrzebnych struktur. Będzie miał twardy orzech do zgryzienia, bo w samym MON ma kilka departamentów, których kompetencje dublują się z zarządami ze Sztabu Generalnego. A dla porządku trzeba dodać, że formalnie SG jest częścią MON. Wydaje się, że Siemoniak ma szansę na kontynuowanie swojej misji w nowym rządzie.

Oceny, po dyskusjach i konsultacjach, dokonali publicyści POLITYKI: Jerzy Baczyński, Edwin Bendyk, Juliusz Ćwieluch, Adam Grzeszak, Marek Henzler, Marek Ostrowski, Janina Paradowska, Zdzisław Pietrasik, Marcin Piątek, Joanna Solska, Ewa Wilk, Jacek Żakowski.

Polityka 46.2011 (2833) z dnia 08.11.2011; Raport; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Rząd pod osąd"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną