Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kominiarki tak, zakazy nie

Prezydencki projekt o zgromadzeniach

Prezydent – zgodnie ze złożoną po burdach w Dniu Niepodległości zapowiedzią – złożył w parlamencie projekt zaostrzenia prawa o zgromadzeniach.

Propozycje zakładają ułatwienie pracy policji, ale też zwiększenie uznaniowej władzy urzędników. I tu pojawiają się wątpliwości.

Sankcje za używanie podczas zgromadzeń kominiarek czy innych nakryć głowy, utrudniających ustalenie tożsamości, są wyjściem zdroworozsądkowym. Wszak jeśli ktoś uczestniczy w manifestacji, to powinno mu chodzić o przedstawienie swoich poglądów. Te zaś godzi się wyrażać nie anonimowo, lecz „pod nazwiskiem”.

Podobnie zasadne byłyby obostrzenia wobec posiadaczy niebezpiecznych narzędzi czy środków pirotechnicznych. Demonstracja w demokracji ma służyć wyrażeniu opinii, a nie agresji. Nawet najostrzejszy protest powinien mieć charakter pokojowy.

Kłopot w tym, że propozycje prezydenta zakładają też większe możliwości odmowy zgody na zgromadzenie przez władze samorządowe. Tymczasem w praktyce nie sposób dostatecznie precyzyjnie sformułować kryteriów do podjęcia przez urzędników takiej decyzji. To zaś rodzi niebezpieczeństwo zbyt wielkiej uznaniowości – może się zdarzyć, że decydenci będą zakazywać demonstracji a to w imię świętego spokoju, a to kierując się własnymi przekonaniami światopoglądowymi lub politycznymi.

Prawo do zgromadzeń jest tymczasem jednym z kluczowych praw obywatelskich. Nie bez powodu obecne regulacje są tak liberalne (de facto wystarczy zgłoszenie zamiaru zorganizowania manifestacji), a władza urzędników ograniczona jak się tylko da. Mają oni za to możliwość interwencji już podczas samej demonstracji: jeśli tylko zacznie w jej trakcie dochodzić do naruszeń prawa, powinni uznać ją za nielegalną. Inna rzecz, że często z tego uprawnienia nie korzystają – przykładem tolerowanie w podkrakowskich Myślenicach cyklicznych marszów skrajnych narodowców (a w istocie neofaszystów – dowodem choćby ostentacyjne heilowanie).

Zamiast w obawie przed awanturami zaostrzać regulacje tyczące legalności zgromadzeń, wystarczy konsekwentne monitorować zachowania manifestantów i zdecydowanie reagować, gdy zaczynają oni „dymić” – czy to werbalnie (wznosząc na przykład rasistowskie hasła), czy czynnie. No i konsekwentnie wyłapywać tych w kominiarkach na głowie i z baseballami w ręku.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną