Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Nerwowe ruchy

Dymisje w Centralnym Ośrodku Sportu

Igrzyska olimpijskie za pasem. To nie jest dobry moment na wzniecanie bałaganu w instytucji, która ma pomóc naszym sportowcom w optymalnych przygotowaniach do najważniejszej imprezy czterolecia.

Konflikt personalny we władzach Centralnego Ośrodka Sportu minister sportu Joanna Mucha postanowiła przeciąć, dymisjonując jego bohaterów – p.o. dyrektora Damiana Drobika oraz jego zastępcę, Marka Wieczorka. Teraz o obsadzie wakujących stanowisk ma przesądzić konkurs. Wcześniej minister samodzielnie zdecydowała o obsadzeniu w roli wicedyrektora COS Wieczorka, z którym, jak się potem okazało, łączyła ją znajomość. Ale jak sama zapewniała, fakt ten nie miał wpływu na ów personalny wybór. Kto chce, niech wierzy.

Wieczorek twierdził, że Drobik utrudniał mu dostęp do dokumentacji i ograniczał inne działania zmierzające do zreformowania tej instytucji, która, jego zdaniem jest kierowana niegospodarnie. Drobik w publikowanych oświadczeniach przekonywał, że wynik finansowy uzyskany przez COS w 2011 roku był „najlepszy od lat”, a prowadzone przez stosowne organy kontrole nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Nie pomogło mu to jednak w zachowaniu posady. Minister Mucha postanowiła go odwołać.

Szkoda, że wcześniej nie znalazła czasu, by osobiście wysłuchać jego argumentów. Szkoda, że Drobik dowiedział się o dymisji z mediów. Szkoda, że w opublikowanym na stronie internetowej resortu oświadczeniu pani minister nie podaje uzasadnienia swojej decyzji o odwołaniu Drobika. Szkoda, że procedura konkursowa ma trwać aż dwa miesiące. Szkoda, że sytuacja ma miejsce akurat wtedy, gdy z obiektów pozostających w gestii COS korzystają i korzystać będą sportowcy przygotowujący się do igrzysk olimpijskich w Londynie. Bałagan personalny nie musi, ale może krzyżować im szyki.

Jeśli były powody, by w trybie nagłym wstrząsać władzami COS, opinia publiczna powinna je poznać. Jak na razie, można odnieść wrażenie, że dwaj panowie utrudniali sobie nawzajem życie, a minister, zamiast zbadać istotę konfliktu oraz zważyć racje, zamiotła problemy pod dywan.

Reklama