Dla niezorientowanych wczorajszy wyrok Izby Wojskowej Sądu Najwyższego może budzić wątpliwości. Dlaczego trzech oskarżonych ostatecznie uniewinniono, a sprawy czterech wrócą do ponownego rozpatrzenia? Przecież byli oskarżeni w jednej sprawie. Poza dowódcą Olgierdem C. wszyscy byli na miejscu tragedii.
Sąd postanowił uniewinnić dwóch szeregowych Jacka Janika i Roberta Boksę od zarzutów, bo uznał, że jako szeregowi mieli prawo wierzyć, iż ich przełożeni wydają im właściwe rozkazy. Mieli też obowiązek je wykonywać. W sprawie rozkazów wydanych przez Olgierda C. również były wątpliwości. Sąd I instancji rozstrzygnął je na jego korzyść uznając, że nie kazał ostrzelać wioski.
Ale jeśli Olgierd C. nie kazał ostrzelać wioski, a jednak spadły na nią pociski, to znaczy, że kłamali jego podwładni. Co zresztą im udowodniono, kiedy okazało się, że zmieniali wersje zdarzeń.
Sąd I instancji zauważył ten paradoks. Ale wydał wyrok uniewinniający. Nierozstrzygnięte wątpliwości rozstrzygnięto na ich korzyść z braku dostatecznych dowodów winy.
Czy w kolejnym procesie uda się rozstrzygnąć te wątpliwości? Będą z tym trudności. Po pierwsze - amerykańska armia nie udzieliła informacji, o które prosiła polska prokuratura. I niewiele wskazuje, żeby w tej kwestii miało się coś zmienić. Po drugie – nawet wysłanie na miejsce komisji, która dokonałaby oględzin miejsca zdarzenia nie pomoże odpowiedzieć na wiele pytań. Po prawie pięciu latach od zdarzenia śledczy będą mogli co najwyżej podziwiać afgańskie widoki.
Mimo to śledczy powinni zrobić wszystko , by wyjaśnić wszystkie wątpliwości, by ostateczny wyrok nie podlegał żadnej dyskusji.