Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Nie może nie być winnych

Największa katastrofa lotnicza w historii Polski

Las Kabacki wykoszony przez spadającego Iła. Las Kabacki wykoszony przez spadającego Iła. Tadeusz Zagoździński / PAP
9 maja mija kolejna rocznica największej katastrofy w dziejach polskiego lotnictwa. W 1987 r. lesie na obrzeżach stołecznego Ursynowa rozbił się rejsowy Ił-62M, zginęły 183 osoby.
Tuż po katastrofie - gaszenie szczątków maszyny.Tadeusz Późniak/Polityka Tuż po katastrofie - gaszenie szczątków maszyny.

Ten sobotni majowy ranek 1987 r. zapowiadał pogodny dzień. W całej Polsce szykowano się do specjalnych akademii z okazji kolejnej rocznicy zakończenia II wojny światowej. W Sali Kongresowej trwały obrady II Kongresu Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego z udziałem I sekretarza KC PZPR gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Dzień wcześniej z kongresowej trybuny generał ogłosił propozycję redukcji broni atomowej i konwencjonalnej. Ówczesne media uznały, że to najważniejsze wydarzenie, w sobotę od rana radio i telewizja do znudzenia trąbiły o planie Jaruzelskiego.

O dziesiątej rano po Lesie Kabackim kręcili się spacerowicze. Na pobliskim lotnisku Okęcie pasażerowie zajmowali miejsca w samolocie Ił-62M „Tadeusz Kościuszko”, rejs nr LO 5055 do Nowego Jorku. Dokładnie o godz. 10.07 kapitan Zygmunt Pawlaczyk uruchomił silniki. Wieża dała zgodę na start. Samolot oderwał się od pasa lotniska o 10.18, na pokładzie było 172 pasażerów i 11 członków załogi.

O 10.31 piloci dostali polecenie z ziemi, by zwiększyć wysokość (niżej wyznaczono korytarz dla maszyn wojskowych, naziemne służby cywilne nie miały z nimi kontaktu). Później odczytano z rejestratora taki dialog: „Ziemia: – 50–55, wchodźcie na trzysta dziesięć i błyskawicznie sto siedemdziesiąt przecięcie” .

Samolot leciał wtedy w okolicy Grudziądza. Na hasło „błyskawicznie” pilot zwiększył moc w silnikach, nie wiedział, że to spowoduje bardzo szybki wzrost temperatury w łożysku wału turbiny niskiego ciśnienia i w efekcie zniszczenie silnika, który rozpadając się uszkodzi kolejny silnik. Dramat zaczął się o 10.41 z sekundami, czarna skrzynka zarejestrowała sygnał dzwonka oznaczającego rozhermetyzowanie się kabiny. Piloci podejrzewali, że wybuchł pożar. O 10.41.

Polityka 17-18.2012 (2856) z dnia 25.04.2012; Kraj; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Nie może nie być winnych"
Reklama