Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

A jak apostazja

Jak to jest z odejściami od Kościoła

Pytania, które we wczorajszej Kropce nad i Monika Olejnik zadawała Januszowi Palikotowi pokazują, jak wielki zamęt i niewiedza panują wokół tematu apostazji.

Po pierwsze – powoływanie się na przykład Tadeusza Bartosia nie ma sensu, bowiem Bartoś był zakonnikiem, a wystąpienie z zakonu i apostazja to dwie kompletnie różne sprawy.

Po drugie – twierdzenie, że wystąpienie z Kościoła jest łatwe, bo tak twierdzi ksiądz Kazimierz Sowa jest nieprawdziwe, o czym na własnej skórze przekonało się tysiące apostatów.

Po trzecie – nie można mówić, że wystąpienie z Kościoła musi się odbywać wedle zasad prawa kanonicznego, bo po ostatniej reformie dokonanej przez Benedyka XVI, nie ma takiej możliwości. Powrócono do starej doktryny semel catholicus, semper catholicus, czyli kto zostaje katolikiem, zostaje nim na zawsze.

Po czwarte – argument: „wchodziłeś na zasadach Kościoła, to na takich wychodź” jest nie do obrony. Większość dzisiejszych apostatów nie podejmowała decyzji o wstąpieniu do Kościoła świadomie. Została im ona narzucona przez rodziców w momencie chrztu. Dlaczego ktoś, kto od lat nie identyfikuje się z instytucją Kościoła, aby to formalnie potwierdzić ma poddawać się upokarzającym procedurom, wymyślonym przez tę instytucję. Nawiasem mówiąc, przyjęta u nas instrukcja, to autorska twórczość polskiego Episkopatu. W żadnym innym kraju nic podobnego nie obowiązuje. Choćby w katolickich Włoszech dokonuje sie to na zasadach świeckich.

Pomijając fakt, czy apostazja dokonana przez Janusza Palikota była aktem koniunkturalnym, czy nie, problem jest poważny. Wolność religijna jest podstawowym prawem człowieka, gwarantowanym przez Konstytucję. Nie można nikomu zabronić  przynależności do związków religijnych, ale nie wolno też nikomu tej przynależności narzucać.

W momencie, gdy obywatel chce wystąpić z Kościoła, a Kościół mu to utrudnia, państwo powinno wziąć stronę obywatela. Niestety, nie w Polsce. Główny Inspektor Danych Osobowych, do którego skargi kierują apostaci, nie mogący doczekać się potwierdzenia, że w księgach parafialnych została dokonana właściwa adnotacja, umywa ręce. Podobnie Rzecznik Praw Obywatelskich.

Argument jest zawsze ten sam: to wewnętrzna sprawa Kościoła. Religijny status obywatela, który nie chce mieć nic wspólnego z instytucją Kościoła, a nawet jest z nią w sporze, jest wewnętrzną sprawą tej instytucji. Błędne koło. Prędzej czy później ta sprawa trafi do Strasburga.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną