Aż 30 rozmaitych zarazków – na czele z HIV oraz wirusami zapalenia wątroby – czyha na lekarzy i pielęgniarki podczas przypadkowych ukłuć i zranień ostrymi narzędziami medycznymi. Skala ryzyka jest duża, ponieważ w Polsce dochodzi do ok. 37 tys. tego typu zdarzeń rocznie. W odróżnieniu od innych krajów i mimo zaleceń unijnych nie monitoruje się ich u nas – jedynie z sondaży wynika, że 20–25 proc. pielęgniarek i zaledwie 2 proc. lekarzy informuje o nich swoich przełożonych i podejmuje stosowne kroki chroniące przed konsekwencjami. Pielęgniarka lub lekarz, którzy doznali zranienia podczas dyżuru, nie mogą nawet liczyć na zastępstwo.
Tymczasem już w przyszłym roku zacznie obowiązywać dyrektywa 2010/32/UE dotycząca zapobiegania zranieniom w sektorze ochrony zdrowia, wymagająca od placówek medycznych jednolitych standardów postępowania. – Oprócz przeszkolenia personelu w kwestii bezpieczeństwa i prowadzenia jednolitego rejestru takich zdarzeń niezbędne będą zakupy sprzętu, który zmniejsza ryzyko ukłuć i zranień – wylicza unijne wymogi Dorota Kilańska z Zarządu Europejskiej Federacji Stowarzyszeń Pielęgniarek. Bezpieczne skalpele, wenflony i igły (które mają specjalne zabezpieczenia po wykonaniu wkłucia) są droższe od tradycyjnych, więc nie wszyscy dyrektorzy decydują się na ich zakup. Tymczasem taka inwestycja się opłaci. Hiszpanie policzyli, że wprowadzenie bezpiecznego sprzętu to oszczędność w stosunku do wysokich kosztów leczenia zakażonych przypadkowo osób.