Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Odwróć tabelę

Marek Bieńczyk o Polakach na murawie

Marek Bieńczyk – pisarz, tłumacz i eseista, historyk literatury w Instytucie Badań Literackich PAN. Autor m.in. powieści „Terminal” i „Tworki”. Marek Bieńczyk – pisarz, tłumacz i eseista, historyk literatury w Instytucie Badań Literackich PAN. Autor m.in. powieści „Terminal” i „Tworki”. Leszek Zych / Polityka
To mnie przypadła dziś nieszczęśliwie rola żałobnego dzwonnika ciągnącego za sznury, by obwieszczać pożar, dżumę i rozlaną zupę, ale wszyscy wyglądamy w ten niedzielny poranek jak Quasimodo, z niedomytymi śladami biało-czerwonych smug na gębach i spojrzeniem zbitego psa zwanym niekiedy duszą słowiańską.

Koledzy po sznurze i piórze, Pilch i Kuczok, wyrażali na tych łamach tydzień temu, po meczu z Grekami, ostrożny pesymizm, lecz prasa, media i za nimi naród, wyniesione w górę jednym kopnięciem Błaszczykowskiego, nie bacząc na ostrzeżenia, szybowały jak szalone do ćwierćfinału, a może i półfinału, i hop, dalej jeszcze. Kuczokowi czołowy dziennikarz sportowy kazał się zamknąć i przestać, cytuję, bredzić, bo mu przeszkadzał w lewitacji. Lewitowali prawie wszyscy, pilnując, czy inni również odpowiednio lewitują; lewitował „zwycięski remis”, z godziny na godzinę stając się coraz bardziej zwycięski i coraz mniej remisowy, utwierdzając w słuszności lewitacji wszystkich lewitujących, w tym, zachodzi podejrzenie, również sztab decyzyjny. A tymczasem, to kolejne domniemanie, Czesi myśleli. W czego następstwie – że ujmę to po czesku – nas wyszukali. Wyiskali do cna. Dobrze, że mecz z nimi mamy już za sobą, jeszcze w dzień po wtorkowym spotkaniu z Rosją mieliśmy szanse na wyjście z grupy, w czwartek już toczyliśmy zażartą walkę o półfinał z Niemcami, w piątek zbudowaliśmy już najmocniejszą ekipę od 30 lat, w sobotę bylibyśmy już władcami. „Nie ma bata, za dwa lata Polska będzie mistrzem świata”.

Nadzwyczajny gol nadzwyczajnego, wspaniałego Błaszczykowskiego, zwanego przez naród Kubą, herszta porywającego swym hartem, zażartością i mimiką twarzy (Boże, ile na niej było cierpienia i ile determinacji), zrobił nam tyleż dobra co kuku. Było w tej bramce coś fenomenalnie sprzecznego, precyzja rzemiosła i krzyk desperacji; rozpaczające serce, które wymogło na piłce lot do kukułczego gniazda.

Polityka 25.2012 (2863) z dnia 20.06.2012; Euro 2012; s. 11
Oryginalny tytuł tekstu: "Odwróć tabelę"
Reklama