Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Trzy, cztery – płaczemy

Pies czyli kot

Jechałem taksówką przez Warszawę. Teraz, w sierpniu – bez klimatyzacji, ale za to z głośno grającym radiem. Łysy łeb mi lekko urywało nie tylko od muzyki, ale i od wiatru, bo próbowałem się chłodzić przez otwarte okno.

Poczułem się już całkiem nieźle, szczególnie, że muzyka ucichła. Była przerwa – reklamowa, ale jednak. Firma produkująca meble się ogłaszała: „Możesz umeblować sobie dzisiaj pokój, a jutro cały świat”. Nawet nie wiedziałem, że jęknąłem, ale widocznie tak, bo kierowca spytał, czy coś się stało. Skłamałem, że nic. Z lenistwa skłamałem. Nie chciało mi się tłumaczyć, że ten reklamowy slogan był dla mnie jak trafienie pałą w łeb. To przecież niemal żywcem zacytowane słowa hitlerowskiej pieśni śpiewanej w czasie wojny przez oddziały najeźdźców maszerujące po miastach podbitej Europy: „Dzisiaj należą do nas Niemcy, a jutro cały świat” (…und morgen die ganze Welt). Pamiętam ten śpiew, huk podkutych butów i tę melodię, którą jako pięciolatek jednym palcem wystukiwałem na pianinie: la-sol-sol-sol-la-sol-fa. Nie graj tego, powiedziała mama, tam są bardzo brzydkie słowa. Niemcy śpiewają, że cały świat rozwalą w gruzy.

Może dlatego mam takie skojarzenia, że pamiętam tamte czasy, ale nic na to nie poradzę. Nie powiem jednak, że poczułem się obrażony jak ci, którzy protestowali przeciwko koncertowi Madonny w dniu rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.

A propos – słyszałem wypowiedź posła Arkadiusza Mularczyka (SP), broniącego Młodzieży Wszechpolskiej, która tegoż właśnie 1 sierpnia gwizdami na cmentarzu skomentowała przybycie Bartoszewskiego i Tuska.

Mularczyk powiedział, że gdyby nie było koncertu Madonny, to ich zachowanie byłoby zupełnie inne. A ja uważam, że całe to oburzenie jest dęte. Demonstruje jedynie fałszywy stosunek do pamięci narodowej, która to pamięć nie wymaga strojenia tragicznych min na hasło „trzy, cztery, teraz płaczemy” i terroryzowania nas wszystkich. „Przestańcie nam się wpieprzać do sumień” – że zacytuję Kubę Wojewódzkiego i dodam od siebie: my się wam nie wpieprzamy. Inna sprawa, że nie ma do czego.

A tak przy okazji. Ciekawi mnie bardzo, co w ogóle nasi „patrioci” wiedzą o okupacji i powstaniu warszawskim. Bęcwał z reklamy meblowej nie wie nic, to pewne. Patriota, politolog i rzecznik PiS Adam Hofman wie 28 razy więcej. Zapytany przez dziennikarzy TOK FM, jak długo trwało powstanie, odpowiedział, że 28 dni, i dodał: Proszę, nie róbmy takich testów. Róbmy, róbmy, i to róbmy codziennie po kilkadziesiąt, dopiero się okaże, kto ma jaki budyń w głowie. Już teraz obstawiam króla tego deseru.

Cesarzy mam już obstawionych. To ci, którym (między innymi) skutecznie udało się poupychać po kątach sprawę „taśm PSL”. Szybko i pięknie to poszło. Było – nie ma. Dziennikarze donoszą jednak o coraz to nowych – bezpiecznie zakotwiczonych na państwowych posadach – działaczach z obu partii koalicyjnych. Ale tu trafiła kosa na kamień. Tym kamieniem prawdy i rozsądku okazał się Senat. Wystąpienie Wojciecha Skurkiewicza (PiS) podczas obrad nad nowelizacją prawa prasowego było jednym wielkim wołaniem, by „ukrócić haniebne praktyki niektórych tytułów i dziennikarzy”. Dziennikarze – według senatora – silą się być pierwszą władzą i nieukróceni zniszczą Polskę.

Tę wypowiedź, jak czytam, zgromadzeni na posiedzeniu członkowie izby wyższej naszego parlamentu nagrodzili gromkimi brawami. Z punktu widzenia senatorów, a pewnie i innych polityków, jest to prawda. To przecież dziennikarze ujawnili „taśmy PSL” i mnóstwo innych spraw. Piórem poucinali nogi różnych wygodnych foteli i stołków. A teraz poważni i odpowiedzialni politycy w trosce o prawdę i ład społeczny muszą po nich sprzątać. Dla zatuszowania spraw trzeba tworzyć nowe stanowiska, zmieniać nazwy firm, zamiatać trociny, zamawiać nowe fotele i stołki… Okazuje się, że wspomniana przeze mnie na początku reklama mebli bardzo wychodzi naprzeciw zapotrzebowaniu. Politycznemu także.

Polityka 32-33.2012 (2870) z dnia 08.08.2012; Felietony; s. 139
Oryginalny tytuł tekstu: "Trzy, cztery – płaczemy"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną