Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Tak zwany dług

Co z długami Centrum Zdrowia Dziecka?

Centrum Zdrowia Dziecka, zadłużone na 200 mln zł, podobnie jak inne wysoko specjalistyczne placówki, od kilku lat balansuje na granicy finansowej katastrofy.

Ale to nie wysokie pensje pracowników, jak starał się tłumaczyć minister, ani niekoniecznie złe zarządzanie szpitalem winne są dramatycznej sytuacji, lecz absurdalny system rozliczania świadczeń. Prawie rok temu pisałem o tym w POLITYCE 46/11 („Urzędnicy widzą potrójnie”), łudząc się, że złożona wówczas przez Narodowy Fundusz Zdrowia obietnica rychłej korekty zasad finansowania najbardziej skomplikowanych procedur (a takich w CZD jest najwięcej) zostanie dotrzymana. Do dziś nic się nie zmieniło: NFZ rozlicza hospitalizacje ryczałtowo, ale ten system nie sprawdza się w instytutach, które leczą najciężej chorych i wykonują skomplikowane zabiegi. W powiatowych szpitalach jeden pacjent z zapaleniem płuc jest droższy, drugi tańszy – w skali roku te różnice się wyrównują. W CZD dzieci z zapaleniami płuc mają najczęściej już powikłania i liczne inne wady, więc ryczałtowe stawki nie pokrywają wszystkich kosztów. Gdyby na sto przypadków przeciętnych raz na pół roku pojawił się jeden skomplikowany, zdołaliby to zbilansować – te proporcje są jednak dokładnie odwrotne.

Problemu nie rozwiązuje również wprowadzony przez Fundusz tryb zwrotu kosztów leczenia za zgodą płatnika, ponieważ wzór matematyczny wymyślony przez byłego prezesa NFZ (zgodnie z którym suma udzielonych świadczeń MUSI przekroczyć trzykrotną wartość z podstawowego katalogu) jest wzięty z sufitu. Jeśli do przekroczenia tego pułapu brakuje 10 zł, szpital otrzymuje znów tylko ryczałtową stawkę (zamiast np. 36 tys. zł, które faktycznie wydano na terapię – tylko 12 tys. zł). Przy różnicach w wycenie pojedynczych chorych, sięgających nieraz kilkudziesięciu tysięcy złotych, wystarczy pół roku, by dług szpitala powiększył się o 30 mln.

Prof. Janusz Książyk, obecny dyrektor szpitala jest na tym stanowisku zaledwie od dwóch miesięcy, więc trudno go obwiniać za przerosty zatrudnienia w Centrum oraz za przyznawane w minionych latach podwyżki. Z kolei poprzednik – Maciej Piróg, który przez 11 lat pełnił tę funkcję, stale otrzymywał z resortu zapewnienia, że zmiana rozliczeń z Funduszem nastąpi niebawem. W końcu odszedł, nie widząc sensu walenia głową w mur (został doradcą prezydenta RP). Medialny apel o ratunek dla CZD wystosowany przez jego następcę to krzyk z bezsilności, bo ile można czekać?

Szkoda, że minister zdrowia, domagając się pilnego programu naprawczego, nie odpowiedział dotąd na trzy pytania. Dlaczego do tej pory nie urealniono wyceny procedur medycznych, które wykonują specjalistyczne placówki? Dlaczego, mimo obietnic, nie powstał oddzielny katalog świadczeń wykonywanych tylko w szpitalach wysokospecjalistycznych? Dlaczego wreszcie NFZ, nie bierze pod uwagę, że absurdalny system wyceny powiększa tzw. długi szpitali (naprawdę – długi NFZ), choć i tak kiedyś ktoś będzie musiał je spłacić?

Polityka 38.2012 (2875) z dnia 19.09.2012; Komentarze; s. 7
Oryginalny tytuł tekstu: "Tak zwany dług"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną