Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Walczyło wielu, wygrał sondaż

PiS przed PO - skąd te wyniki?

Gdyby przeprowadzić licytację, kto był politycznym bohaterem ostatnich dni, to kandydatów zebrałoby się sporo.

Na początek ojciec dyrektor, którego okrzyknięto prawdziwym liderem prawicy, nie zauważając, jak sprytnie Jarosław Kaczyński wykorzystał Solidarność Piotra Dudy oraz Radio Maryja, aby urządzić dużą demonstrację, z której polityczne profity zbiera już on sam. Na zwycięzcę można byłoby więc typować Kaczyńskiego, który znowu zmienia wizerunek i nawet w debacie smoleńskiej schował Antoniego Macierewicza, aby tego wizerunku za bardzo nie uszkodzić we wstępnym etapie transplantacji.

Do grona kandydatów na bohaterów tygodnia można też zaliczyć Leszka Millera, który podobnie jak Kaczyński zorganizował debatę gospodarczą, tyle że z udziałem ministra finansów, co takie spotkanie czyni bardziej poważnym. Zapewne kandydatem mógłby być parapremier prof. Piotr Gliński, gdyby nie to, że prawie nikt nie potraktował go poważnie. Inny kandydat na zwycięzcę tygodnia to wicepremier i prezes PSL (nie wiadomo, która funkcja w tych dniach ważniejsza) Waldemar Pawlak, próbujący przekonać ministra finansów do zmiany systemu płacenia podatku VAT. Walczył, walczył i ponoć wywalczył, co zapewne gwarantuje mu wygraną prezesurę na listopadowym kongresie własnej partii. No bo jak nie wybrać kogoś, kto pokonał samego Jacka Rostowskiego?

Tę listę można by było powiększać, ale w ostatecznym rachunku prawdziwym zwycięzcą rankingu zupełnie nieoczekiwanie stał się nie człowiek, ale sondaż TNS Polska (dawniej OBOP), z którego wynika, że po raz pierwszy od lat na PiS chce głosować aż 39 proc. zdecydowanych respondentów, a na PO tylko 33.

Sondaż jest rzeczywiście sensacyjny, zwłaszcza że akurat ten ośrodek badawczy ma dobrą markę. Tak przywykliśmy do prowadzenia PO, że nagły skok PiS na pierwszą pozycję, i to z tak wielką przewagą, ma znaczenie, nawet jeśli jest to wynik jednorazowy. Nie ma co tego zamazywać tłumaczeniem, że do wyborów jeszcze trzy lata i wszystko może się zmienić. Może i zapewne jeszcze się zmieni, ale dlaczego zmieniło się akurat teraz i to tak bardzo?

Komentatorzy natychmiast podsunęli tłumaczenia dość oczywiste. A więc po pierwsze, ofensywa PiS, nawet niezgrabna, ale konsekwentna, na dodatek okraszona słowem „alternatywa”. Długo mówiono, że nie ma alternatywy, więc kiedy wreszcie PiS przypisało sobie „alternatywność”, natychmiast to dostrzeżono. Nawet jeśli to tłumaczenie obraża inteligencję sporej grupy odbiorców, bo PiS ze swoimi receptami nie jest realną alternatywą, to jednak taka opcja ma pewien urok świeżości. Wizerunek PiS – a wszyscy są zgodni, że decydują nie programy, lecz wizerunki – nieco się w ostatnich tygodniach odświeżył, a wizerunek PO zmarniał. Premier ma kłopoty, także osobiste, rząd nie jest w stanie go zastąpić, bo jest tak zbudowany, aby nie mieć wizerunku. Partia jest słaba, bez inicjatywy, nie widać w niej żadnej waleczności. Politycy dawniej pierwszego planu wycofali się, brakuje zdolnych polemistów, w ich miejsce rośnie zastęp kuluarowych graczy. Nie ma już kto wyjść na trybunę sejmową w ważnej debacie i gdy trzeba walczyć, zawsze stawać musi sam Tusk.

To wywołało widoczną od pewnego czasu erozję notowań PO (w sondażu aż 31 proc. respondentów nie wie jeszcze, na kogo by zagłosowało), wycofywanie poparcia lub przynajmniej powstrzymywanie się od wyraźnych deklaracji przez grupy niegdyś tej partii bliskie i jednocześnie utrzymywanie się stabilnych wysokich notowań PiS, który pracowicie dba o swój obóz.

Co takiego się więc nagle stało? Ciekawy trop podsunął mi eurodeputowany Paweł Kowal (ciągle szef partii Polska Jest Najważniejsza). Otóż jego zdaniem decydujące znaczenie dla wielu wyborców może mieć pomyłka przy pochówku ciał. Grupa tych, którzy wierzą w zamach, jest i będzie trwała; tych, którzy uważają, że Tusk spiskował z Putinem też, i to nie ma wpływu na żadne sondaże. Niemniej pomyłki przy identyfikacji, zamiana trumien wywołują autentyczny, szerszy społeczny niepokój, uderzają bowiem w naszą potrzebę pewności, że gdy idziemy na cmentarz, jesteśmy przy swoich zmarłych. Potrzeba bycia z nimi jest w naszej świadomości i tradycji głęboko zakodowana, jest wręcz potrzebą pierwotną. I dla opinii publicznej nie ma znaczenia, kto ten kod naruszył. Czy pomyliła się rodzina, prokuratura polska czy rosyjska, pochówkami zajmowało się państwo i tu akurat, zdaniem zapewne wielu, państwo się nie sprawdziło, nawet w oczach tych, który zżymają się, kiedy słyszą o państwie niesprawnym czy wręcz parapaństwie. W potoku licznych objaśnień sondażowej niespodzianki ta myśl wydała mi się interesująca na tle rutynowych rozważań. I to niezależnie do tego, jaki będzie następny sondaż.

Polityka 41.2012 (2878) z dnia 10.10.2012; Komentarze; s. 7
Oryginalny tytuł tekstu: "Walczyło wielu, wygrał sondaż"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną