Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Lew w piwnicy

Pies czyli kot

Czterdzieści lat temu Staszek Bareja i Jacek Fedorowicz pisali scenariusz filmu, który zaczynał się tak: dwie dziewczynki, powiedzmy 6-letnie, stoją na chodniku przed furtką i płaczą.

Jakiś pan przechodzący ulicą zatrzymuje się i pyta, co się stało. – Niech pan nam pomoże. Grałyśmy w piłkę tu na podwórku i przez okienko wpadła nam do piwnicy. Boimy się tam pójść. – Nie ma światła? – pyta pan. – Jest, tylko tam w piwnicy siedzi lew. Pan się uśmiecha. Wchodzi na podwóreczko jednorodzinnego domku. Maleńki kwadrat okienka czernieje tuż nad ziemią. Obok są uchylone drzwi do piwnicy. Zapala światło, schodzi na dół do małej piwniczki, w której świeci się żarówka. Czerwona piłka leży na betonowej szlichcie, a obok piłki – ogromny płowy lew, który leniwie odwraca głowę w stronę wchodzącego mężczyzny.

Nie możemy wam puścić tego scenariusza – powiedział cenzor. To scena aluzyjna i my wiemy, co chcecie powiedzieć tak rozpoczynając film. Chcecie powiedzieć, że w naszej ojczyźnie jest bałagan, lwy pojawiają się w piwnicach obywateli. To znaczy, że dyrekcja zoo źle pracuje, bo niby skąd taki lew uciekł. Z zoo, prawda? Podstawowa organizacja partyjna w takim zoo też jest winna, bo nie sprawuje należytego nadzoru…

Film nie powstał. Minęło 40 lat. We wtorek 30 października gazeta codzienna doniosła, że na wraku samolotu Tu-154 polscy eksperci znaleźli ślady lwa, przepraszam, trotylu i nitrogliceryny. Zaczęło się piekło. Jarosław Kaczyński oskarżył władze państwa o zbrodnię na niespotykaną skalę. Zażądał natychmiastowej dymisji wszystkich ze wszystkich stanowisk. Znamy to, więc nie będę powtarzał. Obudził się nagle ze snu rzecznik rządu – przy okazji wyjaśniam, że nie mam na myśli premiera Tuska, który ten urząd pełni honorowo, chodzi mi o Pawła Grasia, który z zajmowania tego stanowiska tylko się utrzymuje. Graś poinformował, że premier nie będzie organizował konferencji prasowej, ale zrobi to prokuratura, która „jest organizatorem śledztwa”. Nie wiadomo, dlaczego prokurator Seremet i rzecznik Graś, wiedząc już wcześniej o rewelacjach gazety, nie zwołali porannej konferencji, by wyjaśnić, co trzeba. Nikomu nie chciało się zatrzymać przemówień rażących trotylem nienawiści do rządu i instytucji państwa? Oczywiście zawsze można dopuścić myśl, że ktoś z premedytacją podrzucił to śmierdzące jajo, by Kaczyński wrócił do dawnej formy, za którą go tak lubimy i cenimy. Tylko dlaczego zrobiła to „Rzeczpospolita”?

Pierwsze dni listopada zawsze są u nas cmentarne. W tym roku były jeszcze bardziej. Błędów podczas identyfikacji zwłok ze smoleńskiej katastrofy ujawnia się coraz więcej. Ojcem większości błędów jest zwykle bałagan. Łatwo mi się to napisało, ale rozumiem też, jak ciężko było odpowiedzialnym urzędnikom przejść przez tę tragedię, zachowując pełną kontrolę nad wszystkim. Przypuszczam nawet, że było to niemożliwe. Ale zdarzyło się coś, czego wytłumaczyć się nie da. Dwa i pół roku temu wiceminister spraw zagranicznych Najder nie miał żadnych wątpliwości, że rozpoznał zwłoki prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Więcej. Ten wiceminister przekazał wdowie obrączkę zdjętą z ręki tragicznie zmarłego. Wdowa jej nie przyjęła, mówiąc: To nie jest obrączka mojego męża. Słowa te nie zrobiły wrażenia na wiceministrze, dopiero dziś zrozumiał, co wtedy powiedziała pani prezydentowa.

Jacek Najder jest w tej chwili ambasadorem Polski przy NATO. Przeprosił rodzinę za pomyłkę, która nie powinna się zdarzyć. A ja uważam, że człowiek, który nie rozumie sensu słów: „to nie jest obrączka mojego męża”, nie nadaje się ani na ministra, ani na ambasadora. Właściwie powinien wrócić do podstawówki, bo pełnienie przez niego jakiejkolwiek funkcji obraża naszą – mam na myśli nas, społeczeństwo – inteligencję, jak mówił don Corleone w „Ojcu chrzestnym”. Właściwie tego fatalnego dnia z trotylem w głównej roli wszyscy – począwszy od dziennikarzy „Rzepy”, przez duet jak z koszmaru, czyli Kaczyńskiego i Macierewicza, a skończywszy na zaspanym rzeczniku Grasiu i spóźnionym pół dnia prokuratorze Seremecie – obrazili naszą inteligencję.

Polityka 45.2012 (2882) z dnia 07.11.2012; Felietony; s. 113
Oryginalny tytuł tekstu: "Lew w piwnicy"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną