Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Karna religia

Spór Episkopatu z MEN o religię

Od miesięcy trwa dziwny i średnio zrozumiały spór między ministerstwem edukacji a Episkopatem o wpisanie religii do ramowego planu nauczania.

Przewodniczący Komisji Nauczania Katolickiego KEP bp Marek Mendyk stwierdził, że postawa resortu sprzyja marginalizacji katechezy. Według niego istnieje groźba, że bez jednoznacznego zapisu samorządy jako organ prowadzący szkoły, mogą zdecydować o eliminacji lekcji  religii lub wprowadzić za nie odpłatność. Ministerstwo zapewnia, że nic się nie zmieniło, co zresztą widać gołym okiem. Przepisy są jasne: religia staje się obowiązkowa po deklaracji rodziców lub pełnoletnich uczniów, że chcą w tych zajęciach uczestniczyć. Szkoła musi je zorganizować nieodpłatnie. Więc o co chodzi?

Pewien trop wskazuje rozpaczliwa wypowiedź bp. Mendyka, który ubolewa: „Tak jakby sugeruje się nam, że za jakiś czas nie będziemy w ogóle mieli podstaw do nauczania religii w szkołach ponadgimnazjalnych, bo pełnoletnia już wówczas młodzież nie będzie chciała uczestniczyć w tych zajęciach”. No cóż, dokładnie tak, księże biskupie. Jeśli młodzież nie będzie chciała uczestniczyć w katechezie, to nie będzie podstaw by ją organizować. W narzekaniu biskupa, że wpisywanie religii w szkolne plany jako pierwszej lub ostatniej lekcji, to „wyraźna podpowiedź młodemu człowiekowi, co ma robić” brzmi ta sama nuta, zdradzająca autorytarne ciągoty. Młodzież nie ma prawa wybierać, młodzież ma się karnie na katechezie stawić. Amen.  

Kościół może mieć podstawy do obaw. Uczestnictwo w lekcjach religii spada; tym bardziej im starsza klasa. Sami katecheci mówią już o bierzmowaniu, jako „sakramencie pożegnania z Kościołem”. Poziom katechezy w polskich szkołach bywa dramatyczny, o czym wielokrotnie pisaliśmy na łamach „Polityki”. Wypowiedź biskupa Mendyka, że na lekcjach religii nie uczy się niczego innego, jak „otwartości, dyspozycyjności i odpowiedzialności”, wielu młodych ludzi może przyprawić o pusty śmiech.

Może więc Komisja Nauczania Katolickiego powinna skupić się na tym, jak prowadzić katechezę, by młodzi z niej nie uciekali, zamiast apelować do MEN, by wystrugało pastorał, którym zapędzi się zagubione owieczki z powrotem do trzody. To nie ministerstwo marginalizuje religię w szkole. Religia marginalizuje się sama. 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną