Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wstrząśnięty i zmieszany

Hajdarowicz: czarny charakter polskiej prasy

Znajomi mówią, że Hajdarowicz wciąż pozuje, stylizuje się, chciałby być postrzegany jako ekscentryk, ale też osoba wpływowa medialnie i politycznie. Znajomi mówią, że Hajdarowicz wciąż pozuje, stylizuje się, chciałby być postrzegany jako ekscentryk, ale też osoba wpływowa medialnie i politycznie. Leszek Zych / Polityka
Po tzw. aferze trotylowej trzęsie się wydawnictwo Grzegorza Hajdarowicza, właściciela największych opozycyjnych gazet – dziennika „Rzeczpospolita” i tygodnika „Uważam Rze”.
Zasadę tanio kupić, drogo sprzedać Hajdarowicz stara się realizować także na rynku medialnym. Tyle że na razie łatwo przychodzi mu jedynie kupowanie.Guzik Piotr/Forum Zasadę tanio kupić, drogo sprzedać Hajdarowicz stara się realizować także na rynku medialnym. Tyle że na razie łatwo przychodzi mu jedynie kupowanie.

Po zwolnieniu z pracy redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” Tomasza Wróblewskiego, autora tekstu o trotylu na wraku Tupolewa – Cezarego Gmyza i kilku redaktorów Hajdarowicz uważa sprawę za zamkniętą. Niestety – wydawca ma bunt na pokładzie. Kilkudziesięciu dziennikarzy podpisało list w obronie Gmyza, a w komentarzach prywatnych są jeszcze ostrzejsi niż na piśmie. Nocne spotkanie Hajdarowicza z rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem, tuż przed publikacją wybuchowego artykułu, jest interpretowane jako dowód na dwulicowość właściciela i jego konszachty z władzą. A w środowisku sympatyzujących z PiS „niepokornych dziennikarzy” – jak sami się nazywają – to oskarżenie najcięższe.

Publicyści „Uważam Rze”, ideowo dominujący także w „Rzeczpospolitej”, nie bronią Wróblewskiego, bo to jednak był człowiek z zewnątrz, w dodatku miękki wobec wydawcy, ale Cezary Gmyz, nieustępliwie broniący swojego artykułu i tez o smoleńskim zamachu, bez wątpienia należy do „niepokornych”.

Teraz wszyscy czekają, kogo Hajdarowicz powoła na nowego naczelnego „Rzepy” i jak ułoży swoje stosunki z buntownikami. Niby jest właścicielem wydawnictwa, ale przecież nie właścicielem sumień, a w ostatnich latach w Presspublice skupiła się wyjątkowo zwarta politycznie grupa autorów. Byli tu przed Hajdarowiczem i mogą przetrwać na rynku bez niego. Wydawca ma nad nimi taką władzę jak Kozak, który złapał Tatarzyna. Ale Hajdarowicz, który w zakup „Rzepy” zainwestował pożyczone pieniądze, też ma nóż na gardle. Chciał z wydawnictwa zrobić pluralistyczny ideowo konglomerat – stąd eksperyment ze skrajnie lewicowym „Przekrojem” – skupiony wokół obiektywnego, liberalnego i zorientowanego na gospodarkę dziennika „Rzeczpospolita” i cały ten pakiet za rok wprowadzić na giełdę.

Polityka 46.2012 (2883) z dnia 14.11.2012; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Wstrząśnięty i zmieszany"
Reklama