Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Gdyby wybuchło, powstałby krater o obwodzie kilkudziesięciu metrów

Budynek Sejmu, który chciał wysadzić zamachowiec. Budynek Sejmu, który chciał wysadzić zamachowiec. Piotr Waglowski / Wikipedia
Mielibyśmy do czynienia z ogromnymi zniszczeniami. Budynki znajdujące się wokół uległyby zawaleniu – mówi prof. Stanisław Cudziło, ekspert od materiałów wybuchowych z Wojskowej Akademii Technicznej.

Agnieszka Zagner: Jeśli Brunonowi K. udałoby się zdetonować te cztery tony trotylu i heksogenu w okolicach Sejmu, to jaka byłaby siła rażenia tych materiałów? Jakie powstałyby szkody?
Stanisław Cudziło:
Mowa o naprawdę dużej ilości tych materiałów. Przypomnę, że sprawca zamachu na amerykański budynek federalny w Oklahoma City dysponował materiałami wybuchowymi o wadze około półtorej tony. Ich wybuch spowodował przecięcie budynku na połowę. W przypadku czterech ton ładunków mielibyśmy do czynienia z ogromnymi zniszczeniami – powstałby krater o głębokości kilku metrów i średnicy kilkudziesięciu metrów. Budynki znajdujące się wokół uległyby zniszczeniu, co oznacza również wiele ofiar. Największa siła rażenia byłaby wówczas, gdyby udało się umieścić te materiały pod budynkiem lub nad.

W przypadku Sejmu byłoby to raczej trudne, jednak można wyobrazić sobie zaparkowanie samochodu w niedużej odległości od wejścia. Jak duży musiałby być to samochód?
Wcale nie musiałby to być ogromny pojazd. Jeśli przyjmiemy, że materiały te miałyby gęstość 1 g na cm sześciennych, to byłaby to średniej wielkości ciężarówka. Przy gęstości 1,5 g na cm sześcienny ten pojazd mógłby być jeszcze mniejszy.

Czy możliwe jest w ogóle zgromadzenie takiej ilości materiałów wybuchowych?
W obiegu oficjalnym, legalnym – nie. Heksogen, o którym wspomniano na konferencji jest materiałem wykorzystywanym wyłącznie do celów wojskowych. Trotyl jest wykorzystywany np. w górnictwie, lecz trzeba pamiętać, że obrót tym materiałem podlega obrotowi koncesjonowanemu, mogą sprzedawać go jedynie firmy posiadające odpowiednią zgodę ministra spraw wewnętrznych.

Gdyby jednak udało się temu człowiekowi po prostu kupić te materiały, czy byłoby to bardzo drogie?
Na oficjalnym rynku kilogram trotylu kosztuje 10 złotych, a więc cztery tony to koszt 40 tys. złotych. Heksogen kosztuje około 200 złotych. Oczywiście na czarnym rynku ceny te musiałyby być kilkukrotnie większe.

Czy jako pracownik naukowy uczelni ten człowiek mógł to po prostu sam wyprodukować?
Jeśli chodzi o trotyl, to zajęłoby to wiele lat i na pewno nie mogłoby pozostać niezauważone.

Więc skąd mógł mieć te ładunki wybuchowe?
Trudno powiedzieć. Można oczywiście podejrzewać jakąś prywatną fabrykę, można zastanawiać się, czy na pewno chodziło o trotyl czy heksogen, a nie materiały które najczęściej są wykorzystywane do takich celów, czyli substancje stosowane w nawozach sztucznych np. azotan amonu, który w połączeniu ogólnodostępnym olejem napędowym czy innym ciekłym paliwem daje materiały wybuchowe. Tyle, że wówczas ładunek – który miałby siłę taką jak cztery tony trotylu – musiałby być co najmniej dwukrotnie większy.

Czy fakt, że zatrzymany niedoszły zamachowiec znał się na tych substancjach mogło mieć jakiekolwiek znaczenie?
Mogło, ale nie musiało. W Internecie można znaleźć informacje, w jaki sposób wytworzyć takie materiały.

Prof. Stanisław Cudziło jest dziekanem Wydziału Nowych Technologii i Chemii w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, specjalistą ds. materiałów wybuchowych.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną