Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Struganie wariata

Premie dla marszałków Sejmu i Senatu

Wydobycie na powierzchnię premii dla marszałkostwa Sejmu i Senatu, przyznanych zresztą w zgodzie z obowiązującym regulaminem prac parlamentu i z wcześniejszą praktyką, to ostatni tabloidowy sukces w polskiej polityce.

Tabloidami wszyscy politycy ponoć się brzydzą, lubią na nie narzekać, ale jednak się ich boją i chętnie dają do nich swoje wypowiedzi i teksty oraz ustawiają się do zdjęć. Bo zakłada się, chyba jakoś nie bez podstaw, że uprawiany na tych łamach populizm, pełen zresztą fałszu i hipokryzji, jest ważnym składnikiem gry demokratycznej i rzadko który polityk może pozwolić sobie na wielkopańskie gesty odrzucenia. Zwłaszcza że zawsze są jakieś wybory, a wtedy naprawdę trzeba iść do ludu, konfrontować się ze swoją złą legendą, odpowiadać na pytania typu: jak i za co żyć, z podtekstem, że niektórym to żyje się jednak dostatnio. A może nawet wcześniej trzeba skonfrontować się w swojej partii z tymi, którzy listy wyborcze układają i nie bardzo chcą na nich widzieć twarze oszpecone w tabloidach, jako obciążające całą listę.

Ostatni sukces na tym polu to wydobycie na powierzchnię premii dla marszałkostwa Sejmu i Senatu, przyznanych zresztą w zgodzie z obowiązującym regulaminem prac parlamentu i z wcześniejszą praktyką. Klimat społeczny i kryzysowy jest jednak dzisiaj taki, że rewelacje tabloidu rzeczywiście wywołały efekt piorunujący. Obdarowani (sami przez siebie, jak się okazało) na wyrywki – choć niektórzy jakby do tego trochę przymuszeni przez kolegów partyjnych - zaczęli przekazywać pieniądze na cele zbożne i charytatywne. Przy tym tłumaczyć się i obiecywać pracę na rzecz zmiany regulaminu. Pani wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka straciła mimo to wsparcie swojego Ruchu, inni z tego zbioru nagrodzonego też dostali po uszach od współtowarzyszy, niektórych szefowie wręcz musieli niejako przywoływać do porządku moralnego.

Padło przy okazji wiele wyjaśnień, prób wytłumaczenia się, często dość żenujących. Aby jakoś to uporządkować, chciałbym zgłosić kilka uwag.

Parlament nie jest przedsiębiorstwem i nie powinien podlegać regulacjom płacowym typowym dla przedsiębiorstwa; jeśli premie w ogóle mają być przyznawane (najlepiej żeby w ogóle nie) to jednak wedle jasnych zasad i kryteriów. Te zasady powinny być poddane jakiejś debacie, gdyż każdą pracę parlamentarną trzeba wyceniać nie tylko ilością, a przede wszystkim jej jakością; premie nie mogą być przyznawane przez samych zainteresowanych. I w ogóle jest okazja, żeby porozmawiać o płacach za pracę polityczną, urzędową, nie tylko władzy ustawodawczej, a może przede wszystkim wykonawczej, bo pojawiło się w tym obszarze wiele nieporozumień i po prostu kretynizmów. A także różnych fałszywych uzasadnień.

A w ogóle to najbardziej mnie zadziwił uwiąd słuchu społecznego u naszych wysokich parlamentarzystów, co objawiło się najpierw poprzez ciche przyznanie sobie premii, a potem – może nie u wszystkich jednak – struganie wariata. A dodajmy, nie chodziło wcale o pieniądze małe. I to właśnie podniosło sprzedaż tabloidowych sensacji.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną