Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

O, Boże, nie myślałam

Pożydzanie. Nietakt czy akt antysemicki?

Nie ma się co obrażać na „pożydzanie”, chociaż to nie był bon ton.

Uwaga Bożeny Dykiel o tym, że „TVN pożydził i nie wydał naszego kalendarza”, czyli że stacja „poskąpiła na to pieniędzy”, najbardziej bulwersująca była zdaje się dla samych prezenterów, którzy firmują markę TVN.

Antysemityzmu raczej trudno się w niej dopatrywać. Wyraz „żyd” ma, niestety, potoczne znaczenie „człowiek chciwy, skąpy” - taka jest już historyczna zaszłość polszczyzny, co można sprawdzić nawet w słowniku PWN. Nawet Forum Żydów Polskich zareagowało na problem dość spokojnie. Prędzej była to więc kwestia chybionego tonu, bo aktorka w sytuacji publicznej użyła języka zdecydowanie potocznego. Nawet jeśli ów wyraz miał w tej wypowiedzi zazgrzytać specjalnie – po to choćby, by całemu światu zademonstrować frustrację Dykiel.

Gdybyśmy mieli tępić stereotypowe zwroty w języku potocznym, trzeba by się burzyć za każdym razem, gdy ktoś mówi o „oszwabianiu”, „ocyganianiu”, a może nawet o „krakowskim targu”. Te geograficzne czy narodowe uproszczenia rzadko mają sympatyczny charakter.

„Czeski błąd” to mała, ale jednak pomyłka, „wychodzenie po angielsku” nie ma wiele wspólnego z kulturą, a używane w języku artystów „śpiewanie po norwesku” oznacza zwykle posługiwanie się przez wokalistę kiepską, fonetyczną angielszczyzną. Nieco lepiej jest z „miłością francuską” i „kozaczeniem”, choć i to ostatnie opisuje granicę odwagi i brawury, „podskakiwanie”, „popisywanie się odwagą”. Podobne zwroty powstają cały czas. Popularne niedawno „z niemca” (na przykład „dać komuś w zęby z niemca”) to też niemiły neologizm oznaczający czynność – najczęściej agresję – wykonaną nagle, po cichu, bez uprzedzenia i odnoszące nas wprost do września roku 1939. Swoją drogą mamy chyba dość małe zaufanie do żydowskiego dystansu w porównaniu z niemieckim. Ciekawe, czy gdyby Dykiel powiedziała, że „TVN z niemca zatopił projekt kalendarza”, wzbudziłoby to aż taką nerwowość?

Gdybym miał się dalej pastwić nad „pożydzaniem” – jakkolwiek brzmienie samego wyrazu jest dość obrzydliwe – odebrałbym sobie możliwość skomentowania całej sprawy po imieniu, nową wersją bajki o Bożenie: „O, Boże, nie myślałam, że z tego będzie taka afera”.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną