Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Z rozpędu

Pies czy kot

Rządząca dziś stolicą PO chce – jak mówi – nie z powodów ideologicznych, tylko dla prostej oszczędności, znieść przywileje, z których korzysta 30-tysięczna armia ludzi związanych z kierowcami autobusów, motorniczymi tramwajów, maszynistami metra i urzędnikami ZTM – napisała Iwona Szpala w „Gazecie Wyborczej”.

Jakie ideologiczne powody mogły zaistnieć w tramwajach czy w autobusach? Okazuje się, że mogły, i to całkiem poważne.

Otóż 9 lat temu, gdy Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy, koalicja PiS-LPR przystała na żądania pracowników komunikacji miejskiej i przyznała darmowe bilety nie tylko im i ich rodzinom, ale także wszystkim innym osobom pozostającym w związkach nieformalnych z pracownikami komunikacji miejskiej. W ten sposób przedstawiciele PiS z kadencji 2002–06 stali się prekursorami związków partnerskich. Teraz tłumaczą, że większość radnych nie wiedziała wtedy, nad czym głosuje, i „poszło to z rozpędu”. Może i tak było, ale najważniejsze, że tak zostało do dziś.

Biuro prasowe warszawskiego metra „nie dzieli partnerów życiowych według ich upodobań”, to samo mówi rzecznik tramwajarzy – nikogo nie interesuje, czy ktoś jest gejem, czy lesbijką. Uchwałę, o której mowa, podpisał wtedy Jan Maria Jackowski, obecnie senator z listy PiS, który dziś w swoich felietonach często pisze o nienormalności orientacji homoseksualnej. Widocznie zmienił poglądy.

To wiadomość zaskakująca, że władze stolicy od tylu lat akceptują i szanują związki partnerskie. Uważam, że to bardzo ważne i nie należy tego zmieniać. Powinno zostać jak za czasów prezydenta Kaczyńskiego postanowiono. Powiem więcej. Sejm powinien po prostu przyjąć przez aklamację uchwałę, że na wzór komunikacji miejskiej w stolicy, w całej Polsce formalnie uznaje się związki partnerskie dowolnych orientacji seksualnych i w ramach ulgi rejestruje się je za darmo i bez zwłoki. Tak jak 9 lat temu zrobili to warszawscy radni – z rozpędu. Tramwajarze, kierowcy, maszyniści i urzędnicy ZTM w stolicy! Trzymajcie się, bo przypuszczam, że Ratusz łatwo się nie podda.

Gdy dwa tygodnie temu marszałek Ewa Kopacz powiedziała o premiach dla siebie i wicemarszałków, zrobiło się gorąco, bo tu bieda, trzeba oszczędzać, a władza sama sobie pieniądze daje. Co prawda, to prawda. Tylko że teraz przestało już być ważne, co się stało z tymi pieniędzmi, bo Janusz Palikot posłuchał podszeptu diabła, by podnieść sobie słupki za premię Wandy Nowickiej. Poczuł się jak Wiktor Abramowicz, właściciel londyńskiego klubu Chelsea. Kiedy zrozumiał, że popełnił błąd, było za późno.

Przed sejmowym głosowaniem o usunięcie Nowickiej z funkcji wicemarszałka i nominowanie Anny Grodzkiej słabym głosem wykonywał arię, a właściwie recitativo „Pokażcie, że nie jesteście kołtunami”. Po takim apelu skierowanym do posłów powinien wyjść z sali i pójść do kina. Niestety, nie poszedł, tylko brnął dalej. Krótko mówiąc, zachował się jak smarkacz, a na koniec obraził się o to, że obraził Nowicką. I tak się właśnie u nas uprawia politykę.

Po sukcesie w Brukseli rząd postanowił kuć żelazo, póki gorące. Minister infrastruktury tropi karetki pogotowia, czy nie jeżdżą za szybko, ZUS planuje wyższe opodatkowanie bezdzietnych, ale największe pieniądze ma zamiar uzyskać Michał Boni, likwidując szkolne biblioteki. Boni jest z wykształcenia kulturoznawcą, a więc na pewno fachowcem w tych sprawach. Przypomina się stara anegdota o dwóch przyjaciółkach kupujących prezent koledze. Może mu książkę kupimy? – pyta jedna, a druga na to: Nie, nie, on książkę już ma.

Nie ma szczęścia prof. Piotr Gliński. Gdy już zdecydowano, że w samo południe – niczym Gary Cooper – oficjalnie zostanie zgłoszony 11 lutego w Sejmie jako konstruktywny nowy premier, to mu papież Benedykt XVI zajął wszystkie telewizory na całym świecie. Gliński będzie chyba musiał zrobić drugie podejście. Ale jak mówi przysłowie, co się odwlecze, to nie uciecze… I z pewnością w końcu mu się uda nie zostać premierem.

Polityka 07.2013 (2895) z dnia 12.02.2013; Felietony; s. 97
Oryginalny tytuł tekstu: "Z rozpędu"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną