Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Fatalne błędy MON. Milion złotych za niekompetencję

Śmigłowiec Mi-17. Śmigłowiec Mi-17. TED / EAST NEWS
Ponad milion złotych kosztować będą podatników błędy popełnione przez resort obrony. Chodzi o przetarg na zakup śmigłowców do Afganistanu.

Rachunek, jaki po poniedziałkowym wyroku warszawskiego sądu apelacyjnego otrzyma Ministerstwo Obrony Narodowej, opiewał będzie na 1 mln 181 tys. 625 zł. Nie jest mile oczekiwany. Tym bardziej, że polecenie wypłaty podpisze minister obrony Tomasz Siemoniak. A na drogę sądową, pomimo ostrzeżeń prawników, wszedł jego poprzednik - Bogdan Klich.

Sprawa ciągnie się od początku 2010 r. MON chciał szybko kupić pięć nowych śmigłowców Mi-17, które miały trafić do Afganistanu. Sprawa była głośna, bo resort oskarżany był o to, że niewystarczająca ilość maszyn osłabia zdolność bojową polskiego kontyngentu. A nawet, że z tego powodu giną nasi żołnierze.

Dostawcę - firmę Metalexport-S - udało się wybrać dopiero w drugim podejściu - w kwietniu 2010 r. Firma wpłaciła 3 mln 875 tys. zł wymaganej kwoty gwarancyjnej. Ale śmigłowców ostatecznie nie dostarczyła, bo rosyjski kontrahent odmówił dostawy sprzętu. Szybko okazało się, że cały przetarg postawiony był na głowie, bo śmigłowce dużo taniej udało się kupić bez pośrednika.

MON swoją przetargową nieskuteczność tuszować zaczął wojenną retoryką. Niedoszłego kontrahenta postanowiono ukarać nie tylko zatrzymaniem kwoty gwarancyjnej. Sprawę skierowano do sądu z żądaniem prawie 65 mln zł tytułem odszkodowania. – Z akt wynika, że to minister Klich osobiście kazał skierować sprawę do sądu, choć były opinie prawne, że proces może zakończyć się porażką – mówi mecenas Andrzej Kalwas, pełnomocnik Metalexportu-S i były minister sprawiedliwości (w rządzie Marka Belki). Jego zdaniem w czasie procesu wręcz obnażono niekompetencję resortu. ­

Na początku sierpnia 2012 r. sąd okręgowy w Warszawie oddalił roszczenia MON i zasądził zwrot kwoty gwarancyjnej wraz z odsetkami. Wtedy było to ponad 600 tys. zł. Ale MON znów się odwołał. Jednak Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok.– Miałem wrażenie, że zadziałało myślenie, że skoro to podatnik płaci za błędy, to można zastosować nieskuteczny i niezasadny środek odwoławczy – dodaje mecenas Kalwas.

W ciągu siedmiu miesięcy, które minęły między wyrokiem pierwszej instancji a apelacją, odsetki wzrosły o kolejne 500 tys. zł. Jacek Sońta, rzecznik resortu obrony twierdzi, że Tomasz Siemoniak jest zbulwersowany sytuacją. – Minister zażądał szczegółów na temat tego postępowania i zaangażowanych w sprawę osób – mówi Sońta. Czy opinia publiczna dowie się, kto konkretnie odpowiada za ten koszmarny brak kompetencji? Na razie ministerstwo nawet oficjalnie nie poinformowało o przegranym procesie.

Sprawa jest o tyle kłopotliwa, że w MON trwają przygotowania do jednego z największych przetargów w najnowszej historii polskiej armii. Wojsko chce kupić 70 nowych śmigłowców, osiem samolotów szkoleniowych, ponad 100 czołgów oraz rodzinę samolotów bezzałogowych. A z czasem również elementy obrony przeciwrakietowej. Pójdą na to miliardy złotych. – Skoro resort nie radzi sobie z kupnem pięciu śmigłowców, to strach pomyśleć, jak będzie wyglądał przetarg na 70 – mówi proszący o anonimowość ekspert rynku broni.

Waldemar Skrzypczak, wiceminister obrony odpowiedzialny za zakupy uspokaja, że podobna sytuacja już się nie zdarzy. – Długo i sumiennie przygotowujemy się do tych przetargów. Przy największych wspierać nas będą najlepsze kancelarie prawne, które wynajmiemy specjalnie w tym celu – zapewnia Skrzypczak.

***

Wyjaśnienie byłego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha:

Postępowanie w sprawie pozyskania śmigłowców dla naszego kontyngentu w Afganistanie wynikało z pilej potrzeby dozbrojenia polskiej misji. W negocjacjach uczestniczyło trzech oferentów. Ofertę najbardziej odpowiadającą waunkom zamówienia przedstawiła firma "Metalexport - S". Ona też zakwalifikowała się do ostatniego etapu negocjacji składając m.in. specyfikację śmigłowców, jak i własną deklarację, że ma zdolność pozyskania sprzętu od strony rosyjskiej.

W podpisanej umowie znalazła się klauzula o konieczności dostarczenia przez firmę zgody strony rosyjskiej na sprzedaż śmigłowców "Metalexportowi - S". Według opinii prawników MON umowa ta weszła w życie. Niestety, firma w trakcie obowiązywania tej klauzuli nie dostarczyła wymaganego dokumentu, a strona rosyjska poinformowała nas, że nie zamierza sprzedać sprzętu "Metalexportowi - S". Co więcej dane techniczne śmigłowców dostarczone przez firmę różniły się od przedstawionych podczas negocjacji. Oznaczało to, że "Metalexport - S" nie wywiązał się z warunków umowy i nie ma zdolności dostarczenia uzgodnionych śmigłowców.

Było to wystarczającym powodem dla MON do zerwania umowy i egzekucji należnych roszczeń na drodze sądowej. Należy zaznaczyć, że - zdaniem min. Idzika [ówczesny wiceminister obrony - red.], który prowadził postępowanie o dostawę śmigłowców - Skarb Państwa był reprezentowany przed sądem przez Prokuratorię Generalną, a nie MON.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną