W pierwszej scenie najnowszego filmu Ryszarda Bugajskiego „Układ zamknięty” prezydent miasta przecina wstęgę i uroczyście inauguruje działalność nowoczesnej prywatnej fabryki. Niedługo później trzej właściciele tego zakładu, wskutek zmowy prokuratorów z dyrektorem skarbówki, zostają pod fałszywym pretekstem aresztowani, za kratami przeżywają gehennę, podobnie jak ich rodziny na wolności. Tracą fabrykę, zdrowie i złudzenia, że żyją w praworządnym kraju. Rzecz dzieje się tu i teraz, w Polsce.
Bugajski w „Układzie zamkniętym” powraca do motywów ze swojego słynnego filmu „Przesłuchanie” (nakręcona w 1982 r. historia kobiety niewinnie uwięzionej w czasach stalinizmu, z niezapomnianą rolą Krystyny Jandy, na ekrany weszła dopiero w 1989 r.). To – podobnie jak w „Przesłuchaniu” – studium zniewolenia ludzi przez system. W tamtym filmie wróg był określony jasno – totalitaryzm stalinowski, a właściwie komunistyczny. W „Układzie zamkniętym” system tworzą urzędnicy państwa, bezduszni, skorumpowani, z gruntu źli. Bez wątpienia dla niektórych film będzie…
Cały artykuł Piotra Pytlakowskiego w bieżącym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniu na iPadzie i w Polityce Cyfrowej.