Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Symfonia Macierewicza

Dwupłatowiec PiS: Macierewicz i Kaczyński

W poprzedniej kadencji do zespołu Macierewicza należało 80 proc. posłów i senatorów PiS. W tej kadencji – już tylko 57 proc. W poprzedniej kadencji do zespołu Macierewicza należało 80 proc. posłów i senatorów PiS. W tej kadencji – już tylko 57 proc. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
PiS chce być smoleński dla ludu smoleńskiego i merytoryczny dla całej reszty. Finezyjna gra na dwóch fortepianach słabo jednak wychodzi, gdy w klawiaturę jednego bębni Antoni Macierewicz.
Czy PiS gra z Macierewiczem? Tak. Wciąż, mimo wielu zapowiedzi, nie został wiceprezesem partii.Krystian Maj/Forum Czy PiS gra z Macierewiczem? Tak. Wciąż, mimo wielu zapowiedzi, nie został wiceprezesem partii.

W przeddzień trzeciej rocznicy smoleńskiej Antoni Macierewicz rzucił na spotkaniu w Kielcach, że trzy osoby przeżyły katastrofę, ale dowodów na tę rewelację nie przedstawił. Ta historia przyćmiła uroczystości rocznicowe i zburzyła misterny plan PiS, by w sprawie Smoleńska delikatnie odpuścić i choć odrobinę odsunąć się od ściany – teorii o wybuchach, helu, sztucznej mgle, dobijaniu rannych. Jarosław Kaczyński pod Pałacem Prezydenckim nie mówił o zamachu, rozczarowując pewnie część słuchaczy. A w mediach rządził Macierewicz.

Polityk z władz PiS: – Czy Antoni Macierewicz rozgrywa własną grę? Tak. Czy przeszkadza nam w marszu po wyborców centrowych? Tak. Czy możemy go kontrolować? W bardzo ograniczonym zakresie.

Czy PiS gra z Macierewiczem? Tak. Wciąż, mimo wielu zapowiedzi, nie został wiceprezesem partii. Nie wszedł też do komitetu politycznego, a tworzy go 29 osób, w tym Karol Karski, który nie jest nawet posłem, albo drugoplanowa posłanka Elżbieta Witek. – Bardzo Antka lubimy, jest inteligentny, oczytany, sympatyczny. Ale czy jego awans w hierarchii partyjnej nam pomoże? – pyta retorycznie polityk z władz PiS.

W poprzedniej kadencji do zespołu Macierewicza należało 80 proc. posłów i senatorów PiS. W tej kadencji – już tylko 57 proc., czyli 96 na 167 parlamentarzystów. Wycofał się np. wicemarszałek Sejmu Marek Kuchciński, Dawid Jackiewicz oraz łącznik PiS z Radiem Maryja Andrzej Jaworski. Już w poprzedniej kadencji do zespołu nie dołączył wiceszef partii Adam Lipiński i jego protegowany, rzecznik PiS, Adam Hofman.

Macierewicz miałby być moim szefem? W życiu – powiedział nam jeden z posłów, który nie zapisał się do zespołu.

Zostawmy na chwilę symfonię smoleńską Macierewicza i posłuchajmy innej pisowskiej muzyki. 23 marca Jarosław Kaczyński zaczął wielki objazd kraju, do końca roku ma odwiedzić blisko 300 powiatów. Skupia się na niewielkich miastach, w które spowolnienie gospodarcze uderza najszybciej i gdzie od wyborów przybyło ludzi politycznie niezdecydowanych lub niechcących głosować. Z wyborcami w małych miastach spotykają się też inni liderzy PiS: Mariusz Błaszczak, Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński, Marek Kuchciński. Tempo jest stachanowskie, po trzy–cztery spotkania w sobotę i niedzielę. Te spotkania biorą się z wiary PiS, że za jego niepowodzenia odpowiadają media, które tworzą nieprawdziwy wizerunek partii. Dlatego chcą dotrzeć bezpośrednio do Polaków.

Prezes ma siły i chęci. Znamy badania, obraliśmy najbardziej racjonalną marszrutę – mówi POLITYCE jeden z liderów PiS. Tour de Pologne Kaczyńskiego ruszyło w Gostyninie, Mogilnie i Radziejowie. Te miasta mają mniej niż 20 tys. mieszkańców; przyjazd byłego premiera to duże wydarzenie, przyciągające uwagę mediów lokalnych.

W półgodzinnych przemówieniach w Mogilnie i Gostyninie prezes PiS o katastrofie smoleńskiej nie wspomniał ani razu. A to, o czym mówił – i jakim językiem – mogłoby służyć za dźwiękową ilustrację hasła „populizm” w internetowej encyklopedii.

„Polacy muszą masowo uciekać z kraju”, „niszczy się polską przyszłość, rodzinę, tożsamość, Kościół”, „ludzie na stanowiskach rozgrabiają majątek”, „budżet się wali” – to garść cytatów z przemówienia w Mogilnie. Kaczyński mówił o niesprawiedliwym systemie, w którym bogaci ludzie płacą niskie podatki, a pieniądze wydają „na luksus w nowojorskich i paryskich sklepach”. „Musimy się za to zabrać, musimy się zabrać za sieci handlowe, za banki” – obiecywał szef PiS. Na czele „wielkiej ofensywy zła” stoi Donald Tusk, który jest dla Polski „śmiertelnym zagrożeniem”.

W Gostyninie Kaczyński postawił tezę o „przyjaźni wymiaru sprawiedliwości z przestępcami”, która skutkuje tym, że „dochodzi do potwornych zbrodni, a przestępczość narasta”. (To nieprawda – wystarczy sięgnąć do policyjnych statystyk. W 2012 r. nastąpił wyraźny spadek liczby zabójstw, rozbojów z bronią, bójek i pobić, włamań i kradzieży samochodów). Ale gdy fakty nie pasują do czarnego obrazu malowanego przez prezesa, to fakty się ignoruje, bo w Polsce Tuska ma być strasznie.

Kaczyński korzysta z typowego dla populizmu schematu trójkąta: ofiara–prześladowca–wybawca. Ofiarami (kryzysu, niesprawiedliwego systemu, ofensywy zła) są obywatele Gostynina, Mogilna, Polski całej. Prześladowca to Tusk i ciemne siły, które za nim stoją („ci, którzy rządzą, służą tamtym panom” – mówił w Mogilnie Kaczyński, mając na myśli podejrzanych biznesmenów). Wybawca to oczywiście PiS, który odda Polskę „zwykłym obywatelom”, przestępców wsadzi do więzień, a biznesmenów, hipermarkety i banki opodatkuje.

I – jak już wspomnieliśmy – w dwóch przemówieniach ani słowa o Smoleńsku. Nieprzypadkowo. – Uciekamy od syndromu partii jednego tematu – przyznaje czołowy polityk PiS. Ta ucieczka jest jednak karkołomna.

10 kwietnia 2013 r. PiS obchodzi rocznicę katastrofy na ul. Krakowskie Przedmieście w Warszawie. Jan Pietrzak w długim monologu przekonuje, że III RP przypomina PRL, a rządzą nami „obcy”. Intonuje swój największy hit „Żeby Polska była Polską”. Falują biało-czerwone flagi i transparenty domagające się szubienic dla sprawców zamachu. „Precz z totalitarno-mafijnym rządem Tuska, który dokonał V rozbioru Polski” – głosi inny.

Zagadnięci manifestanci przyznają, że POLITYKI nie lubią, ale zgadzają się porozmawiać. – Mamy otwarte głowy, żadne z nas mohery. Jesteśmy architektami i inżynierami z Krakowa. Czy wierzymy w zamach? Oczywiście – mówią. Jeden z moich rozmówców ścisza głos: – Widział pan film „Prezydent”? Tam było widać, kiedy Putin podjął decyzję. To było na Westerplatte, gdy Lech Kaczyński mówił o Katyniu. Putinowi zmieniła się wtedy twarz. Wyszedł z niego kagiebista.

Wieczorem manifestanci idą pod Kancelarię Premiera. W nawiązaniu do afrykańskiej wizyty Tuska skandują: „Dzisiaj Nigeria, jutro Syberia”. Na czele pochodu dwa transparenty. Jeden to „Konzentrazion Lager Europa” z rysunkiem bramy obozu w Auschwitz; gorzkie to epitafium dla Lecha Kaczyńskiego, który ratyfikował traktat lizboński. Drugi transparent głosi po prostu, że „To był zamach”.

To nie jest pogląd odosobniony; w zamach wierzy już co trzeci Polak. I prawie dwie trzecie wyborców PiS, na co solidnie zapracowali politycy tej partii.

Smoleńsk zakonserwował sytuację na prawicy. To jeden z powodów porażek partii powstałych po rozłamach w PiS – PJN i Solidarnej Polski, które, choć zakładane przez popularnych polityków PiS, nie zdobyły poparcia.

Jeśli jednak Kaczyński ma większe ambicje niż dożycie emerytury w roli oklaskiwanego i fetowanego przywódcy opozycji, to Smoleńsk jest problemem, bo uniemożliwia walkę o centrum. Smoleńsk mobilizuje wyborców PiS, ale nie przyciąga nowych. Wielomiesięczne wysiłki, by pokazać się jako partia racjonalna, merytoryczna i mająca pomysły na gospodarkę, projekt z „technicznym premierem” prof. Piotrem Glińskim, mogą łatwo wziąć w łeb za sprawą kilku radykalnych smoleńskich wypowiedzi. Także wyborcy w mniejszych miastach, których Kaczyński łowi populistycznymi (ale niesmoleńskimi) teoriami, mogą się przestraszyć teorii zamachowych. I to nawet niekoniecznie dlatego, że sami je odrzucają. Po prostu, jeśli uznają, że Kaczyńskim powoduje przede wszystkim chęć pomszczenia brata, to co oni będą mieli z głosowania na PiS? Prezes ma pewnie tego świadomość.

Gdy rozmawiałem z Jarosławem Kaczyńskim w kampanii prezydenckiej 2010 r., odnosiłem wrażenie, że nawet jeśli wierzy w zamach, to rozumie argument, że tylko wyciszenie emocji pozwoli wygrać wybory – mówi POLITYCE Michał Kamiński, kiedyś współpracownik Lecha Kaczyńskiego i czołowy polityk PiS, dziś jego czołowy krytyk. I dodaje: – Nie wiem, jak i kto przekonał potem prezesa do przyjęcia radykalnej linii smoleńskiej. Jeśli to był wyraz traumy po śmierci brata, to ja to rozumiem, ale jeśli to była decyzja polityczna, to mogę ją wytłumaczyć tylko w jeden sposób: Kaczyński zrezygnował z walki o władzę nad Polską i zadowolił się władzą na prawicy.

Nawet niecałej prawicy; Solidarna Polska nie bierze udziału w obchodach urządzanych przez PiS, jej posłowie nie zapisywali się też do zespołu Antoniego Macierewicza. Stosunek do katastrofy był jednym z elementów mających odróżnić partię Zbigniewa Ziobry od PiS. – Zamkniemy PiS w smoleńskiej kruchcie – przekonywał mnie jeden z liderów SP. I choć ziobryści są pod progiem wyborczym (1–3 proc. w badaniach CBOS), to nie zniknęli ze sceny, a ich wyborcy wierzą w zamach nieco rzadziej niż zwolennicy PiS. Smoleńskiem nie epatują także Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego (2–4 proc. w ostatnich sondażach CBOS) ani powstający Ruch Narodowy. Te nowe formacje mają nadzieję, że istnieje w Polsce zapotrzebowanie na partię prawicową, antyrządową, która nie będzie zarazem zajmowała się głównie katastrofą smoleńską.

Na swój moment czekają Roman Giertych i Michał Kamiński. Upatrują szansy w tym, że spadają notowania PO i rządu, a PiS nie przyciąga rozczarowanych partią Tuska. Giertych i Kamiński wierzą, że są wyborcy, którzy mają dość PO, ale nie są w stanie poprzeć smoleńskiego PiS. Z informacji POLITYKI wynika, że od początku roku Kamiński i Giertych zamawiają badania fokusowe, by rozeznać się w nastrojach wyborców. I choć obaj są zamożnymi ludźmi, to trudno przypuszczać, by wydawali na to wiele tysięcy złotych z czystej ciekawości. Nie jest więc wykluczone, że wkrótce usłyszymy o budowaniu nowej partii centroprawicowej – antyrządowej, konserwatywnej, lecz odrzucającej tezę o zamachu w Smoleńsku.

Z różnych powodów Tusk, Ziobro, Giertych i inni przeciwnicy PiS cieszą się ze słów Macierewicza o ocalałych z katastrofy (zamachu). I cieszy ich bezkarność Macierewicza, który formalnie rzecz biorąc, jest szefem Kaczyńskiego – szeregowego członka jego zespołu parlamentarnego. Macierewicz tak bardzo zrósł się z ludem smoleńskim, że trudno sobie wyobrazić wycięcie go z partii, a ewentualne upomnienia nie odniosą żadnego efektu.

Migawki z Kaczyńskim siedzącym koło Macierewicza, zdjęcia transparentów o zamachu i potrzebie szubienic to gotowy materiał dla spin doktorów PO w kolejnej kampanii. A im bardziej smoleński staje się PiS, tym szerzej otwiera się okno dla nowej, niesmoleńskiej prawicy.

Polityka 16.2013 (2904) z dnia 16.04.2013; Polityka; s. 14
Oryginalny tytuł tekstu: "Symfonia Macierewicza"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną