Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Rydzyk i Sakiewicz – dwaj papieże, dwie religie

Tomasz Sakiewicz dawno rzucił wyzwanie redemptoryście, uruchamiając najpierw dziennikowe wydanie „Gazety Polskiej”, czyli „Gazetę Polską Codziennie”, która rywalizuje o czytelnika z „Naszym Dziennikiem”, a następnie telewizję. Tomasz Sakiewicz dawno rzucił wyzwanie redemptoryście, uruchamiając najpierw dziennikowe wydanie „Gazety Polskiej”, czyli „Gazetę Polską Codziennie”, która rywalizuje o czytelnika z „Naszym Dziennikiem”, a następnie telewizję. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Jesteśmy świadkami kształtowania się dwóch prawicowych kościołów, z których każdy chce mieć swoich wiernych, świętych, proroków, kapłanów i misjonarzy. No i polityków.

Podczas niedzielnej manifestacji na warszawskim Placu Zamkowym kilka tysięcy osób stanęło „w obronie” telewizji Trwam, rzekomo dyskryminowanej przez KRRiT przy przyznawaniu koncesji cyfrowej. W porównaniu do poprzednich protestów organizowanych pod patronatem toruńskiego redemptorysty, przedstawiciele środowisk związanych z „Gazetą Polską” byli właściwie nieobecni. Nie uczestniczyli w przygotowaniach do manifestacji, nie zachęcali specjalnie do udziału w niej na łamach swych gazetach i portali, co mocno kontrastowało z ich zaangażowaniem w marsz, który przeszedł przez stolicę we wrześniu ubiegłego roku. Wówczas ogień i zapał, dziś dystans, by nie powiedzieć obojętny chłód.

Murem podzieleni

Dla obserwatora wydarzeń z prawej strony medialno – politycznej sceny ostatnie wydarzenia to kolejny krok w logicznym ciągu wydarzeń. Tomasz Sakiewicz dawno rzucił wyzwanie zakonnikowi z Torunia, uruchamiając najpierw dziennikowe wydanie „Gazety Polskiej”, czyli „Gazetę Polską Codziennie”, która rywalizuje o czytelnika z „Naszym Dziennikiem”, a następnie telewizję, która – mimo zapewnień jej twórców, że ma zaspokoić inne potrzeby prawicowego odbiorcy – może wyrosnąć na realną konkurencję dla TV Trwam.

Jak poważnie ojciec Rydzyk traktuje to zagrożenie, świadczą jego reakcje wyrażone w serii ataków, skierowanych przeciwko Sakiewiczowi. Wypominał mu „grzechy” sprzed lat, czyli lustrację abp. Wielgusa dokonaną przez „Gazetę Polską” w 2006 roku oraz nieprzychylny dla redemptorysty list, jaki naczelny tygodnika miał wysłać do Watykanu, a wreszcie sugestie ze strony „GP” o rzekomej współpracy toruńskiej rozgłośni z rosyjskim wywiadem. Co prawda Sakiewicz wzywa do zgody, ostatnio nawet poprosił ojca Rydzyka o spotkanie, ale trudno to wytłumaczyć inaczej, niż chłodną kalkulacją. Wiceprezes TV Republika zdaje sobie sprawę, że na otwartą wojnę jest jeszcze za słaby i dąży do złagodzenia napięcia. Ale słowa Rydzyka ułożyły się w mur, który trudno będzie pokonać. Linia podziału staje się coraz wyraźniej zarysowana, oddzielając dwa coraz bardziej odległe od siebie obozy.

W środowiskach prawicowych można usłyszeć opinie, że po kolejnych sukcesach odniesionych w medialnym biznesie, Sakiewicz poczuł się na tyle mocny, by rzucić wyzwanie ojcu Rydzykowi w walce o rząd dusz na prawicy. Dlatego odciął się od „kościoła toruńskiego” i założył własny. Siłę czerpie z „religii smoleńskiej”, opartej na wykreowanych przez „Gazetę Polską” teoriach sprowadzających się do tezy o zamachu na prezydenta w Smoleńsku. To dzięki niej podniósł podupadającą „Gazetę Polską”, tytuł, który przed 10 kwietnia sprzedawał się w niewiele ponad 20 tys. egzemplarzy, by teraz osiągnąć poziom ponad trzy razy wyższy. Eksploatując smoleńskie teorie spiskowe skupił wokół siebie krąg wyznawców, którzy biorą udział w smoleńskich miesięcznicach i zasilają szeregi rozrzuconych po całym świecie Klubów Gazety Polskiej.

Wszyscy święci

Dwa środowiska odwołują się co prawda do podobnych wartości, lecz układają je w różnej hierarchii. Mówiąc obrazowo, Rydzyk najpierw mówi „Bóg”, dopiero potem „Ojczyzna”. Sakiewicz odmiennie ustawia kolejność – najpierw „Ojczyzna”, za nią „Bóg”. Tam katolik i Polak, tu słowna zbitka układa się w dobrze znany stereotyp Polak – katolik.

Religią „kościoła toruńskiego” jest specyficznie pojmowany katolicyzm – raczej ludowy, a więc przesiąknięty tradycjonalizmem, rytualizmem i klerykalizmem, a nie ten oparty na pogłębionej i świadomej wierze. Małomiasteczkowy i wiejski. Ten różny rozkład akcentów można doskonale wychwycić śledząc przygotowania do uruchomienia TV Republika oraz tzw. walkę o Telewizję Trwam, która jest teraz najsilniejszym spoiwem łączącym „lud toruński” i kształtującym jego postawy tak, jak na początku lat 90. walka o kolejne częstotliwości dla Radia Maryja.

Rydzyk wyniósł swój w gruncie rzeczy prywatny interes (TV Trwam nie ma nawet statusu nadawcy społecznego, jest w całości komercyjnym przedsięwzięciem) do rangi sporu religijnego, toczonego w imię polskiej racji stanu. Bez koncesji na cyfrowe nadawanie dla Trwam Polska dojdzie do dechrystianizacji Polski, która pójdzie „w kierunku masy upadłościowej” i - jak stwierdził Tadeusz Rydzyk podczas niedzielnej manifestacji - stanie się „krajem kolonialnym”.

Prawicowi publicyści z kręgu TV Republika tłumacząc konieczność jej uruchomienia podnosili argumenty natury zdecydowanie bardziej patriotycznej. Mówili o potrzebie „złamania monopolu prorządowych mediów”, „odbudowy pluralizmu”, czy wyzwania rzuconego rzekomej cenzurze dławiącej kraj.

„Kościół smoleński” zjednoczony właśnie pod sztandarem TV Republika karmi się mitem o męczeńskiej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego – „męża stanu i najlepszego prezydenta III RP”, jak napisał niedawno Bronisław Wildstein - i wiarą, że padł ofiarą zamachu. Odwołuje się przy tym do wartości konserwatywnych i republikańskich, szukając raczej oparcia w inteligencji.

„Lud toruński” też ma swoich świętych. Głównym jest Jan Paweł II. Przy biernej postawie biskupów, a nawet wsparciu niektórych z nich, m.in. arcybiskupa lwowskiego Mieczysława Mokrzyckiego (byłego sekretarza Karola Wojtyły), dyrektor Radia Maryja zdaje się monopolizować, żeby nie powiedzieć – zawłaszczać – pamięć o zmarłym osiem lat temu papieżu, którego często określa przymiotnikiem „Wielki”. Przy okazji kreuje się na jej głównego kustosza, w gruncie rzeczy namaszczonego do tej zaszczytnej funkcji przez samego JP II. „Ja Panu Bogu codziennie dziękuję, że jest w Polsce takie radio i że się nazywa Radio Maryja” – taki napis ma być umieszczony na jednym z witraży, który ozdobi wznoszony przez o. Rydzyka kościół w Toruniu, oczywiście pod wezwaniem Jana Pawła II. - To będzie bardzo piękny witraż. Moment, gdzie ojciec dyrektor jak gdyby usłyszał piękne słowa od ojca świętego, który mówił, że człowiekiem, który niesie dobrą nowinę w naród polski jest właśnie ojciec Tadeusz – mówił na antenie Radia Maryja, cytowany przez „Gazetę Wyborczej” Andrzej Ryczek, autor projektu świątyni. W kościele ma się znaleźć również inna pamiątka związana z Karolem Wojtyłą - obraz Matki Bożej Częstochowskiej z jego prywatnej kaplicy w Watykanie. Nie są to bynajmniej jedyne pamiątki po zmarłym papieżu, jakie ma w swych rękach zakonnik z Torunia.

Gwiazdozbiór Rydzyka

Odwołanie się do spuścizny po papieżu - Polaku to znacznie potężniejszy oręż, niż wynoszenie na piedestał tragicznie zmarłego prezydenta. W utrzymywaniu kultu swoją rolę do odegrania mają również kapłani – misjonarze. Kto w niedzielę obserwował to, co działo się na Placu Zamkowym, mógł zobaczyć gwiazdozbiór tych, którzy stale występują w mediach ojca Rydzyka (dziennikarz Wojciech Reszczyński oraz posłowie Beata Kempa i Andrzej Jaworski), wzmocnionych przez „niezdecydowanych”, których można kojarzyć także ze środowiskiem Sakiewicza. Chodzi głównie o Antoniego Macierewicza (który jest w bardzo bliskich relacjach z naczelnym "Gazety Polskiej"), ale i prof. Andrzeja Zybertowicza. Jakby o. Rydzyk chciał powiedzieć – „zobaczcie, oni również są ze mną”. Podobnie rzecz się ma z braćmi Karnowskimi. Szef tygodnika „Sieci” i portalu „wPolityce.pl” Jacek Karnowski wchodząc na scenę przy Zamku Królewskim przypieczętował swój akces do „kościoła toruńskiego”, co do niedawna nie było takie pewne. Założyciele TV Republika długo przekonywali, że Karnowscy będą współtworzyć ich telewizję. Do dziś się tak nie stało, co więcej, „wPolityce” pojawiały się teksty nieprzychylne obozowi Sakiewicza. Trzeba przy tym pamiętać, że o sile Rydzyka stanowią również ci, których nie było widać na Placu Zamkowym, czyli wspierający go biskupi oraz setki księży w całej Polsce.

Kogo może wystawić Sakiewicz? Grupę znanych publicystów, takich jak Bronisław Wildstein, Rafał Ziemkiewicz, Cezary Gmyz, Joanna Lichocka, Anita Gargas, czy Ewa Stankiewicz, choć ta ostatnia wyraźnie nie chce opowiedzieć się po żadnej ze stron, szukając uporczywie porozumienia. Ich siła przekazu, wyrażana m.in. przez seryjnie produkowane filmy i książki na tematy okołosmoleńskie, jest zdecydowanie mniejsza.

Prawicowi publicyści zdają sobie sprawę ze swej słabości, szczególnie na polu, które od lat uprawia ojciec Rydzyk, a więc wśród wyborców prawicowych z małych miasteczek i wsi, mocno związanych z Kościołem. Dlatego ich misją jest poszerzenie kręgu wyznawców, właśnie o młodych. Temu służyć ma złagodzenie twardej, smoleńskiej retoryki na rzecz ostrzejszej krytyki rządu i Platformy, co dobrze widać na antenie TV Republika. Sięgają też na inne, niezagospodarowane przez Rydzyka pole, czyli do kręgu bardziej konserwatywnych niż katolickich polityków, głównie z PiS, takich jak posłowie Przemysław Wipler czy Krzysztof Szczerski.

„Różnimy się od telewizji Trwam. Dzieli nas ocena wydarzeń sprzed lat. Mamy także inne spojrzenie na byłego prezydenta. Dla nas Lech Kaczyński był wielkim autorytetem. Ale więcej nas łączy: miłość do Polski, szacunek do katolicyzmu, który jest kośćcem Polski” – pisała niedawno na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” Ewa Stankiewicz, wspierając Tomasza Sakiewicza w adresowanym do ojca Rydzyka wezwaniu do porozumienia. Daremnie. Ojciec Rydzyk nie wybacza nigdy. No, chyba że padnie się przed nim na kolana.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną