1000 złotych chciał anonimowy internauta od byłego prezesa PZPN Michała Listkiewicza za odstąpienie adresu e-mailowego michal.listkiewicz@gmail.com. Sprytny „przedsiębiorca” na tym kliencie nie zarobił, ale wiadomo, że składał podobne propozycje innym znanym postaciom. Wyszukiwanie osób, które stają się sławne, i rejestrowanie na ich nazwiska adresów e-mail oraz domen internetowych to nasilający się proceder. I, choć nieetyczny, to wciąż niestety legalny.
Polityka
24.2013
(2911) z dnia 11.06.2013;
Ludzie i wydarzenia. Kraj;
s. 8