Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Teatr pojednania w PO

Konwencja w Chorzowie: czysta polityka

Na konwencji Platformy Donald Tusk potwierdził przywództwo, Grzegorz Schetyna pokazał, że ma wyczucie, a Jarosław Gowin się pogubił.

Około tysiąca delegatów przyjechało do Chorzowa, by tak zmienić statut Platformy, żeby nowego szefa wybrali latem wszyscy członkowie partii. Stosowna uchwała została przyjęta jednomyślnie, gładko poszło też z kalendarzem wyborczym: po wyborach przewodniczącego od września do końca października będą się odbywały zjazdy kół, powiatów i regionów.

Cała impreza trwała zaledwie trzy godziny. PO nie bawiła się w żadne panele programowe, bo nie o tu chodziło. To była czysta polityka. Politycy Platformy próbują obsadzić się w nowych rolach, przystosowują się do sytuacji, w której ich partia straciła prowadzenie w sondażach.

Tusk potwierdził hegemonię, nie będzie miał kłopotów z utrzymaniem władzy w partii. Delegaci wstali z miejsc, gdy wchodził i zgotowali mu owację na stojąco na koniec. To było wystąpienie przywódcy partii centrowej, dalekiej od rewolucyjnych zrywów w jakimkolwiek kierunku. Umiar ma zapewnić Tuskowi zwycięstwo, zarówno w wewnętrznej walce o PO, jak i w rywalizacji z PiS. Mówił o syntezie tradycji z nowoczesnością, korzyściach z różnorodności i o tym, że „Platforma nie może zgubić żadnego Polaka”. Nie zabrakło odniesień do Śląska – premier chwalił rozsądek i pracowitość Ślązaków, wspomniał o węglu jako pożądanym źródle energii.

Zaatakował PiS, wytykając Jarosławowi Kaczyńskiemu definicję śląskości jako „zakamuflowanej opcji niemieckiej”. I drugi raz, gdy przypomniał, że to rząd PiS lansował pakiet klimatyczny, który ograniczał naszą suwerenność w energetyce.

Ale przemówienie było skierowane także do wewnątrz. Premier powiedział, że warunkiem pozostawania w partii jest lojalność. Wezwał do jedności PO, która ma być jak „pięść”, choć – dodał – w nikogo niewymierzona.

Tego oczekiwali delegaci, kłótnie były non grata. Świetnie wyczuł to Schetyna. Jego przemówienie było jednym wielkim apelem „kochajmy się”. Dostał brawa nie mniejsze niż Tusk, gdy ogłosił, że nie będzie rywalizował o szefostwo partii. Decyzję podjął wcześniej, ale doskonale ją sprzedał; owację na stojąco po wystąpieniu premiera Tuska musiał zauważyć.

Gowin natomiast z nastrojem sali rozminął się kompletnie. Skrytykował Tuska za skręt w lewo, bronił OFE, opowiedział się za demokratyzacją partii, i wezwał do „powrotu do korzeni PO”, co dla platformersów z dłuższym stażem było dość zabawne, jako że Gowin do partii dołączył dopiero w 2005 r. Były minister sprawiedliwości przemawiał bez większego zapału i dwukrotnie przyznał, że nie spodziewa się wielu głosów, a oklaski dostał kurtuazyjne. Zgłosił kilka poprawek do statutu, licząc na to, że będą głosowane jeszcze w dniu konwencji. Ale zrobił przy tym kardynalny błąd – wyszedł z sali. Organizatorzy uznali w tym czasie, że poprawki są zbyt daleko idące, by delegaci zajęli się nimi tego samego dnia. Gowin miał okazję się sprzeciwić, ale wrócił w ostatniej chwili i tylko potulnie kiwnął głową, godząc się, żeby sprawą zająć się w listopadzie. Głosowania więc nie było, a Gowin stracił okazję, by policzyć swoich zwolenników.

Czy zatem PO jest partią zjednoczoną, której jedynym problemem są wybujałe ambicje Gowina? Bynajmniej. Były minister to miniproblem Platformy na tle jej innych kłopotów. W PO dość powszechnie uważa się zresztą, że dni byłego ministra w partii są policzone i że myślami jest już gdzie indziej.

Więc na czym polega problem? Pojednanie Schetyny z Tuskiem było zbyt teatralne, by było prawdziwe. Nie wydaje się, żeby możliwy był powrót do tandemu, który rozpadł się po aferze hazardowej jesienią 2009 r. Baczni obserwatorzy – a takich w Chorzowie nie brakowało – zauważyli: że Schetyna i Tusk klaskali sobie umiarkowanie; że Schetyna jako ostatni wstał, za to pierwszy usiadł, gdy premier dostał owację na stojąco; że ludzie Schetyny z ociąganiem podnieśli się z miejsc, gdy Tusk wchodził do sali. To są pozornie nieważne gesty, ale w kuluarach o nich się mówiło. Zwolennicy Tusk głośno się też zastanawiali, czy Schetyna nie poprze po cichu Gowina, by osłabić premiera. Między dwoma kluczowymi politykami Platformy nie ma zaufania, wzajemnie podejrzewają się o inspirowanie artykułów niekorzystnych dla drugiej strony. Prawdopodobna wydaje się teza jednego z posłów, że Schetyna postanowił się taktycznie wycofać, wiedząc, że nie ma szans pokonać Tuska, a porażka zbyt wiele by go kosztowała.

Prawdziwa walka o PO zacznie się więc zapewne jesienią. Na razie najwięksi gracze ogłosili zawieszenie broni, którego ofiarą będzie pewnie osamotniony Gowin.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną