Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wojna z kibicami

Co naprawdę stało się na plaży w Gdyni?

Nikt nic nie wie, ale wszyscy na wyścigi komentują, odnoszą się i zapowiadają ostrą reakcję. A może warto chwilę poczekać, pomyśleć i zamiast ogłaszać wojnę, poszukać innej drogi.

Nadal nie wiemy, czy na plaży w Gdyni doszło do trwającego kilkanaście minut incydentu, czy też do poważnego zdarzenia kryminalnego o znaczeniu międzynarodowym. Płyną sprzeczne komunikaty. Rzecznik KGP Mariusz Sokołowski informuje, że bójkę sprowokowali marynarze z Meksyku, bo zaczepiali obce kobiety, zaś prokurator z Gdyni twierdzi, że awanturę wszczęli kibice Ruchu Chorzów. Głos zabiera minister spraw wewnętrznych, a nawet sam premier. Chyba nazbyt pospiesznie oceniają zdarzenie, o którym mało wiedzą, bo odpowiednie służby nie potrafią jeszcze przedstawić spójnego raportu o tym, co naprawdę wydarzyło się gdyńskiej plaży.

Na wszelki wypadek stanowisko traci zastępca komendanta miejskiego gdyńskiej policji. Zostaje poświęcony dla dobra sprawy – pokazania, że policja przestrzega odpowiedzialności za złe decyzje. W tym przypadku za spóźnioną interwencję. Tymczasem, według wielu źródeł, interwencja była prawidłowa. Kibicom bawiącym się na plaży od rana towarzyszyli policjanci w cywilu. Ekipy z oddziałów prewencyjnych dojechały na miejsce zdarzenia nie po godzinie, ale po kilkunastu minutach. Wtedy zresztą już nic się nie działo, uczestnicy bójki lizali swoje rany i zbierali się do opuszczenia plaży.

Policja ma nagrania z monitoringu i zeznania świadków. Nagrania trzeba przeanalizować, ale nawet najbardziej wnikliwa analiza nie pozwoli ustalić dokładnej chronologii zdarzeń i motywów działania, bo sytuacja była zbyt dynamiczna. Jak ocenić powody, dla których młoda kobieta podała butelkę Meksykaninowi (to zanotowała kamera)? Może miała świadomość, że użycza mu niebezpiecznego narzędzia do walki z kibicami, a to oznacza, że współpracowała z napastnikiem. Mogła być w jakiś sposób zmuszona do oddania tej butelki. A może współpracowała z kibicami i dokonywała prowokacji? Podobnych sytuacji na kadrach z monitoringu jest wiele i każde trzeba jakoś zinterpretować. Trudno też opierać się bezkrytycznie na zeznaniach świadków, bo te często są ze sobą sprzeczne. Jedni mówią, że kibice zachowywali się jak dzicz, inni, że byli spokojni. Pani świadek krzyczy do kamery reportera stacji telewizyjnej, że policja zawiodła, inna, że interwencja była skuteczna i dla pracy policji ma same słowa uznania.

Media komentując na gorąco, nie bardzo wiedziały, z jakiego typu zdarzeniem mają do czynienia, ale to nie przeszkadzało w ferowaniu przesądzających opinii. Mówiono więc najpierw o napadzie, dopiero potem o bójce z udziałem wieloosobowych grup. Najprościej było ocenić według schematu: bójka i ludzie w klubowych barwach, czyli bez wątpienia pseudokibice zaatakowali Meksykanów z pobudek narodowościowych.

Dziennikarze często popełniają błąd pochopności wynikający z pośpiechu, politycy powinni takich błędów unikać. Jeżeli premier i minister zabierają głos wyłącznie na podstawie doniesień medialnych i czynią to z publicystycznym temperamentem, ryzykują utratą autorytetu. Ogłaszają kolejną wojnę z kibicami (nazywają ich pseudokibicami), chociaż wielu poprzednich wojenek jeszcze nie wygrali. Upodabniają się do środowisk kibicowskich. Używają haseł, zamiast wiedzy. Z tamtej strony pada: „Donald matole!”, a politycy grzmią: „zmienimy prawo”, „będziemy naciskać na surowe karanie”, „nie ma miejsca dla pseudokibiców wśród uczciwych ludzi”. To puste słowa i często bez żadnego pokrycia.

Prawo już zmieniano (np. sądy 24-godzinne) – skutek zerowy. Może zamiast grzmieć zabrać się za edukację od podstaw. Kibice to nie jest środowisko jednolite – stanowią lustrzane odbicie społeczeństwa. Są wśród nich osoby przestrzegające prawa, ale też przestępcy. Większość bywalców meczowych to młodzi ludzie, często zagubieni, szukający autorytetów, które podpowiedzą, jak żyć. Ich można wychowywać, trzeba tylko wiedzieć jak to czynić. Na razie główny środek wychowawczy, to gaz z policyjnych miotaczy. Edukacja przez zastraszenie przynosi skutek odwrotny.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną