Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jeden z Ojców Założycieli

Konstanty Miodowicz (1951 - 2013)

Konstanty Miodowicz (1951 - 2013) Konstanty Miodowicz (1951 - 2013) Paweł Małecki / Agencja Gazeta
Kiedy po koniec PRL-u jego ojciec był zaprzysięgłym komunistą i prominentnym działaczem partii – członkiem Politbiura PZPR oraz szefem reżimowych związków zawodowych, on na całego działał w opozycji. I to tej uchodzącej za radykalną, bo w Ruchu Wolność i Pokój.

Potem, już w wolnej Polsce, wszedł w skład komisji weryfikującej funkcjonariuszy resortu spraw wewnętrznych pod kątem ich ewentualnego przyjęcia do służb specjalnych demokratycznego już państwa. Wtedy – wraz z kilkoma przyjaciółmi z opozycji – uznał z kolei, że dla dobra III RP należy wykorzystać doświadczenie przynajmniej niektórych z nich i udzielić swoim niedawnym przeciwnikom kredytu zaufania. Obyło się więc, zwłaszcza w strukturach wywiadu, bez rewolucyjnej czystki, dzięki czemu polskie służby – po kilku brawurowych operacjach – zyskały rychło uznanie w branży oraz status rzeczywistego sojusznika na Zachodzie.

Zresztą równie nieoczywiste było samo jego zaangażowanie w reformowanie ministerstwa spraw wewnętrznych. Antykomunistyczna opozycja, a już WiP w szczególności, siłą rzeczy miały w swej tradycji silne wątki anarchistyczne. Tymczasem teraz trzeba było budować struktury silnego państwa – w tym tak drażliwe i dotąd znienawidzone służby specjalne.

Krzysztof Kozłowski, wtedy człowiek Tadeusza Mazowieckiego na ul. Rakowieckiej, wielekroć wspominał, że bynajmniej nie miał wielu chętnych do tej roboty. Z tym większym szacunkiem mówił o tych kilkudziesięciu chłopcach z WiP-u, którzy wiosną 1990 roku zgodzili się mu pomóc. Obok Piotra Niemczyka, Bartłomieja Sienkiewicza czy Wojciecha Brochwicza wymieniał zawsze Kostka Miodowicza.

Co więcej, to ten świeżo upieczony podporucznik (bo taki stopień miał początkowo Miodowicz) zająć się miał także stworzeniem całkiem nowego w polskich warunkach pionu: tzw. Biura Analiz. „Biały” wywiad – czyli diagnozy sytuacji sporządzane przez UOP na podstawie dostępnych publicznie źródeł (medialnych, naukowych itp.) okazały się z czasem – w połączeniu z informacjami uzyskami drogą operacyjną – istotną pomocą w podejmowaniu decyzji przez kolejne ekipy rządzące.

A kilka miesięcy później, w listopadzie 1990 roku, Miodowiczowi przyszło stanąć na czele Zarządu Kontrwywiadu – kluczowego przecież dla bezpieczeństwa kraju zwłaszcza wobec wciąż niepewnych wieści z Moskwy i oznak zagrożenia terroryzmem. O rutynowej aktywności rozmaitych wywiadów nie wspominając.

Przesiąkł Firmą na całego. Funkcjonariusze opowiadali o nim jako o tytanie pracy, a do rangi anegdot przeszedł używany przez niego żargon. Kiedy swego czasu miałem okazję długo rozmawiać z jednym z oficerów wywiadu o PRL-owskim jeszcze rodowodzie i z nim właśnie o Urzędzie Ochrony Państwa, to ów „stary” funkcjonariusz mówił dużo bardziej ludzkim językiem niż „nowy”, jakim był Miodowicz.

Kategorią najważniejszą stało się dla niego państwo – oraz dobro Firmy. Pewnie dlatego został w niej nawet wtedy, kiedy szefem resortu został Antoni Macierewicz, choć nie było im politycznie czy towarzysko po drodze. Na dobro państwa oraz profesjonalizm oficerów wywiadu i kontrwywiadu powoływał się też, gdy jednym głosem z Andrzejem Milczanowskim mówił o związkach Józefa Oleksego z KGB.

Potem opuścił budynki na Rakowieckiej i trafił do gmachu na Wiejskiej. Ale jasne było, że dla niego samego to już nie to samo. Co najmniej dziwne było jego zaangażowanie w nagłośnienie wątpliwych rewelacji Anny Jaruckiej, asystentki kandydującego na prezydenta Włodzimierza Cimoszewicza.

Ze służb – a może też ze swojej wspinaczkowej pasji: w młodości miał na koncie m.in. wejście na Elbrus i parę zdobytych w ekstremalnym stylu trudnych przejść w Alpach i Tatrach – pozostała mu też inna cecha: lojalność. Także wobec swoich kolegów z opozycji i Firmy właśnie. Lecz i oni jej dowiedli, ogłaszając choćby – gdy już był ciężko chory – dramatyczny apel o oddawanie dla niego krwi. Mieli go – słusznie – za jednego z odważnych założycieli wolnego państwa.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną